piątek, 30 listopada 2012

Imagine - Liam (IX)

We are live in a yellow submarine, yellow submarine... Ups... Przepraszam, trochę mnie poniosło... Ostatnio mam fazę na tą piosenkę. Chociaż znam ją od roku dopiero teraz mnie napadało:) Może to dzięki dodatkowym lekcjom z moją anglistką;3 B ma mnie już dość, bo cały czas ją śpiewam-_- Pewnie niedługo mi przejdzie, więc...:D
Dzisiaj piszę ja, bo B przygotowuje się do konkursu;) Znowu nie przeczytała wymaganych książek, ale ja w nią wierzę, bo ostatnio dzięki streszczeniom przeszła do kolejnego etapu:) U nas w szkole skończył się trymestr, więc oceny wystawione... Teraz trzeba od nowa wypełnić dziennik-_-
Tym razem napisałam Liama... Nie jestem zadowolona, ale obiecałam X i B, że coś dzisiaj wstawię, a nie zdążę napisać nic innego... Pierwszy raz o nim pisze, więc wybaczcie mi, że jest taki słaby.




-[T.I.]! Wychodzimy!-zawołała z dołu moja mama. Niechętnie wzlokłam się z łóżka i zeszłam na dół. Usiadłam na schodach i zaczęłam ubierać trampki.
- Dziecko, jak ty wyglądasz?!-zdenerwowała się mama.- Nie jedziemy na kajaki, a nie na pokaz mody!
- Mamo, przecież mówiłaś, że nie muszę z wami płynąć-powiedziałam łagodnie mimo, że byłam na nią zła.-Poza tym...-spojrzałam na swoje ubranie(niebieskie jeansy, biały top i narzucona na niego, luźna czerwona koszula)), po czym skończyłam zawiązywać drugiego buta.-...to jedne z moich najwygodniejszych rzeczy...
- Ach, tak... Chyba rzeczywiście coś takiego mówiłam...-zastanowiła się moja rodzicielka.
- Jak to, [T.I.] nie będzie z nami płynąć?-powiedział mój młodszy brat, wyginając usta w podkówkę.
- Chodź tu do mnie...-rozłożyłam ręce, żeby przytulić chłopca. Nie wahał się on długo i po chwili znalazł się w moich ramionach.-[I.T.B.], przecież wiesz, że nie umiem pływać i boję się wody.
- Ja cię uratuję, jeśli będzie taka potrzeba!
- Dobrze, ale może innym razem...-zaśmiałam się, na słowa chłopca.- Dzisiaj bardzo chętnie sobie odpocznę na plaży... Ale obiecuję ci, że zaraz po kajakach zabiorę cię na lody! To jak umowa stoi?
Chłopiec pokiwał twierdząco głową, przytulił się do mnie mocno, ale po chwili wyrwał się z moich objęć.
- To, jak jedziemy?!-zaczął ciągnąć moją rękę, żebym wstała.- Nie mogę się doczekać!
-Lodów, czy kajaków?-zapytała z uśmiechem moja mama. Chociaż miałam z nią coraz gorszy kontakt, to mój brat sprawiał, że potrafiłyśmy się dogadać.
- Tego i tego! To będzie super dzień!-razem z mamą zaśmiałyśmy się krótko, po czym wzięłam chłopca za rękę i wyszliśmy z domu.
- Widzę, że humor wszystkim dopisuję...-zaczął mój tata.- I tak ma być!:)
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy nad jedno z najbliższych jezior. Często tam jeździliśmy, ale dopiero niedawno odkryliśmy, ze można tam wypożyczyć kajaki. Całej mojej rodzinie podobał się ten pomysł z wyjątniem mnie, ponieważ przeraźliwie bałam się wody. Miałam tak od dzieciństwa, odkąd prawie się utopiłam podczas nauki pływania. Od tamtego czasu nie ma siły, która zmusiłaby mnie do jakiegoś głębokiego zbiornika wodnego. Chociaż miałam spędzić ten dzień na samotnym siedzeniu na plaży, to zapowiadało się przyjemnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie byłam skłócona z mamą. Kiedyś jej mówiłam o wszystkim, teraz prawie o niczym. Parę razy próbowałam to zmienić, ale nie potrafię... Na szczęście zdarzają się takie chwile, jak teraz:) Zanim się zorientowałam, dojechaliśmy na miejsce. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam czytać "Plotkarę" Cecily von Ziegesar(zainspirował mnie mój drugi mąż:)), podczas gdy moja rodzina przygotowywała się, żeby wypłynąć na kajaki. Lektura mnie tak zainteresowała, że nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Przerwałam tylko na chwilę, żeby pomachać na pożegnanie rodzicom i bratu, którzy wypływali na swoją pierwszą przygodę z kajakami. Wróciłam na swoje miejsce i zajęłam się poprzednią czynnością
- Witaj Czerwony Kapturku, co tam czytasz?-usłyszałam głos zza drzewa, przy którym siedziałam. Na jego dźwięk podskoczyłam i wyrzuciłam książkę z rąk, tak że wylądowała w najbliższych krzakach.-Przestraszyłem cię?- nagle przede mną pojawia się osoba, przez którą prawie dostałam zawału serca. Był to wysoki brunet, który wydawał mi się skądś znajomy, ale nie wiedziałam zupełnie skąd.-Przepraszam nie chciałem...-powiedział podając mi rękę, żeby pomóc mi wstać. Kiedy udało mi się stanąć na nogach, chłopak podał mi książkę, którą rzuciłam w krzaki.
- Nie ma sprawy-uśmiechnęłam się delikatnie, przyciskając powieść do klatki piersiowej.
- Może się przejdziemy?
- Hmm... No nie wiem... Mama mi nie pozwala rozmawiać z nieznajomymi...-zrobiłam "niewinną" minę.
- Ale ja nie jestem nieznajomym... Chociaż w sumie to nim jestem...-zamyślił się.-...ale możemy to zmienić:) Jestem Liam..
- A ja [T.I.]-powiedziałam i ścisnęłam jego wyciągniętą rękę. Po czym przyjrzałam mu się bardzo dokładnie. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie z kim rozmawiam.- Nie musiałeś się przedstawiać. Wiem, kim jesteś-uśmiechnęłam się słodko.- Ale będziesz się musiał przyzwyczaić, że będę do ciebie mówiła Wilku...
- Dla ciebie Czerwony Kapturku, jestem do tego skłonny. To teraz będziesz chciała się ze mną przejść?
- Owszem-chłopak ujął moją dłoń i ruszyliśmy w stronę leśnej ścieżki.
Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu, oddychając świeżym powietrzem, o które trudno w wielkiej metropolii i napawając się pięknymi widokami. Przeszliśmy spory kawałek drogi, zanim któreś z nas się odezwało.
- Jesteś plotkarą?
- Nie... Dlaczego tak uważasz?-spytałam zdezorientowana.
- Przepraszam, tak tylko myślałem...-odwróciłam głowę w stronę chłopaka i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Liam zarumienił się lekko i odwrócił wzrok.- Bo...wiesz, ta książka, którą czytałaś...
Zaśmiałam się, gdy usłyszałam słowa, które padły z jego ust. Jednak po chwili opanowałam się, żeby nie robić mu przykrości.
- Liam, nie martw się, mi można zaufać. Nie obwieszczę całemu światu za pomocą twittera, że cię spotkałam...
- Nie chodziło mi o to, nie mam nic przeciwko, żebyś to zrobiła... Wiele dziewczyn by tak uczyniło... Ale po prostu nie lubię plotek...
- Ja też-uśmiechnęłam się delikatnie.- Ale mimo to jestem fanką "Plotkary". Książek, jak i serialu... Ale pomyśl racjonalnie, co bym miała tam napisać? Że jestem twoją dziewczyną? Przecież to by było jakieś szaleństwo. Ja nie jestem taka
- Przepraszam, nie chciałem...
- Nie jestem zła, nie mam przecież za co... Nie znasz mnie, więc sąd mogłeś wiedzieć, jaka jestem:) Może zmieńmy temat?
- Tak, to dobry pomysł-wreszcie chłopak się uśmiechnął.
- To może najpierw mi odpowiesz, co słynny Liam Payne z One Direction tutaj robi?
- Hah... Lubię to miejsce, jest takie ciche... Można odpocząć... Może usiądziemy?-nie czekając na moją odpowiedź, chłopak pociągnął mnie za rękę, którą cały czas trzymał, przez co usiadłam na ławce tuż obok niego.-Skąd mnie znasz?
- Szczerze...? Trudno cię nie znać. Razem z resztą jesteście wszędzie... Koszulki, bransoletki, lalki, szczoteczki do zębów... To już się robi dziwne... Mam małe pytanie, ale odpowiedz szczerze... Nie przeraża cię to?
- Trochę...-zaśmiał się krótko.-Ale to nie jest, tak że mamy dość. Kochamy naszych fanów...
- Wiem...-przerwałam mu.- Nie musisz mi się tłumaczyć... Tyle, że chyba każdego by coś takiego przerażało...
- Chyba tak...-chłopak uśmiechnął się delikatnie.- Skoro odpowiedziałem na twoje pytanie, to teraz odpowiesz na moje. Co tutaj robisz Czerwony Kapturku?
- Rozumiem, że oprócz zadawania się ze złymi Wilkami...-uśmiechnęłam się słodko.- Moja rodzinka przyjechała tu na kajaki...
- To czemu nie jesteś z nimi? Jeśli wolno spytać..
- Jasne, że wolno:) Od dzieciństwa boję się wody, znaczy dużych zbiorników wodnych, w których mogę się utopić... Poza tym często się kłócę z mamą, więc wolę nie narażać nas na utratę życia...-wypowiadając ostatnie zdanie, wpatrywałam się czubki swoich butów.
- To smutne, że się z nią kłócisz. Zawsze wydawało mi się, że matka z córką są ze sobą blisko.
- Kiedyś tak było, ale teraz jest zupełnie inaczej... Zdążyłam się już przyzwyczaić, więc nie
- Może uda ci się to jeszcze naprawić
- Wątpię...-przerwał mi dzwoniący telefon. Nie musiałam sprawdzać, kto do mnie telefonuje. Wiedziałam, że to moi rodzice wrócili z kajaków i teraz mnie szukają.- Liam, ja misze iść... Przepraszam...-wstałam, a on po chwili poszedł w moje ślady.
- Nie ma sprawy... Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy...
- Na pewno-uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam swojego Wilka.- Wiesz co...?! Idę zaraz z młodszym bratem na lody dołączysz się...
- Bardzo chętnie-uśmiechnął się, tak że nogi się pode mną ugięły.-Czuję się bardzo zaszczycony tym, że Czerwony Kapturek wreszcie zaufał Wilkow
Chłopak chwycił moją dłoń i zaczął iść w stronę przystani, ale ja nie ruszyłam się z miejsca, więc Liam przyciągnął mnie do siebie. Bardzo szybko się do siebie zbliżyliśmy i nasze usta się delikatnie musnęły, więc szybko odskoczyliśmy od siebie i spojrzeliśmy na siebie w osłupieniu.
- To może już pójdziemy-wyjąkałam.-Żeby nie czekali na nas za długo...
- To dobry pomysł...-powiedział chłopak po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął, tym razem delikatniej, w stronę samochodu.


Napisała E
PS. Przepraszam, że ten imagine wyszedł mi taki nabazgrany, ale postaram się, żeby następny był lepszy:) Wybaczcie mi...



czwartek, 29 listopada 2012

Imagine - Harry (XIII)

Co znajduję w kopiach roboczych po tym, jak wchodzę na komputer po szkole? A to! 
Wiadomość od E: 
"Tak, nudzi mi się;) We are live in a yellow submarine...:) Ej, miałam dzisiaj dodatkowe z moją anglistką MJ, mam prawo wariować!:D Hmm... Lubisz piłkę nożną? Bo teraz w nią grasz... Niallowi by się spodobało...<3  Całuski z ławki w czasie WFu:*"

Tak, czy siak... Boże, ostatnio cały czas to powtarzam... Tak, czy siak... To pomimo tego, że dostałam 99% procent z pk z polskiego i mam 6, a rodzice pozwolili mi zamówić cokolwiek zechcę na obiad, to... Mam ochotę coś rozwalić!! Przepraszam, powinnam teraz pisać coś, czego dawno nie było (np. Liam/Louis), ale jestem taka... Wściekła? Załamana? Coś w ten deseń... Dlatego wstawiam coś, co teraz nasunęło mi się na myśl... I przepraszam, że jest w pierwszej osobie, ale po prostu jestem taka zdenerwowana, że...Ale będzie długie! Dajcie mi rozgrzeszenie! I dziękuję, że jesteście...

Wasza B

----------------------------------------------




 Wróciłam  z pracy do naszego, wspólnego mieszkania... Było już około 21, kiedy włożyłam kluczyki do zamka i przekręciłam je. Wchodząc, poczułam zapach świeżych kwiatów i czekolady. Wszędzie panowała ciemność, nie licząc kilkudziesięciu lub i nawet setek małych światełek - świeczek. To one pewnie były powodem woni o zapachu czekolady... Zdjęłam buty i podążyłam do jadalni, tam właśnie prowadziły mnie płatki róż rozsypane na podłodze... Gdy uchyliłam drzwi, zobaczyłam w środku Harry'ego, który wstał i podszedł do mnie. Pocałował delikatnie moje usta swoimi, a ja poczułam jego męskie perfumy, które sprawiały, że nie chciałam by zakończyło się tylko na pocałunku... Pierwszy zakończył tą chwilę namiętności i objął mój policzek, po czym chwycił jedną dłoń i poprowadził do stołu. Odsunął jedno krzesło, abym mogła usiąść i dosunął mnie do stołu. Nachylił się po butelkę wina i nalał nam do kieliszków. Wodziłam wzrokiem za jego sprawnymi dłońmi i lekko się uśmiechałam... Wiedziałam doskonale, co potrafią te ręce...
Byłam z Harrym od ponad roku, a takie niespodzianki, jak ta, którą mnie zaskoczył tego dnia, były wynikiem spontanicznego okazywania uczuć przez tego chłopaka. 
- Jesteś bardzo romantyczny, nie musiałeś... - powiedziałam, wspierając się na jednej ręce, gdy on usiadł naprzeciwko mnie.
- Wiem, ale chciałem... - wymruczał i nachylił się, by mnie pocałować w policzek. Zamknęłam oczy, kiedy jego ciepłe wargi musnęły moją skórę. Nie mogłam uwierzyć, że różnica wieku między nami, stała się nagle taka nieistotna... Harry miał 18-ście,a ja byłam starsza od tego chłopaka o 10 lat... Na początku to był zwykły romans, nie chciałam niczego więcej, ale kiedy zamieszkaliśmy ze sobą... Dowiedziałam się jaki on jest naprawdę i pomimo woli oraz rozumu... Musiałam w końcu przyznać, że coś czuję do tego nastolatka. Nastolatek... To było słowo, które odbijało się echem w mojej głowie. Poniekąd trzeba było przyznać, że jestem dla niego okropna... On się tak stara, a ja... Ja go wykorzystuję. Czuję coś do niego, ale jeszcze nigdy nie powiedziałam tego na głos, bo nigdy też nie pozwoliłam sobie na podobne myśli, jak dzisiaj. On się angażował w ten związek za nas oboje...
Na stole stały małe świeczki, a gdzieniegdzie na białym obrusie, leżały czerwone płatki... 
- Zrobiłem zapiekankę, twoją ulubioną! - powiedział mi do ucha, muskając ustami jego płatek.
Uśmiechnęłam się szeroko, nie mogłam uwierzyć w to wszystko! Świece, kolacja, płatki kwiatów, wino... Jednak po chwili zaczęło gryź mnie sumienie... Czy ja kiedykolwiek zrobiłam dla niego coś, co mogłoby równać się z tym? 
Zjedliśmy posiłek, żartując sobie i rozmawiając.
- Mogę ci coś jeszcze pokazać? - zapytał niepewnie, a ja zamarłam i dopiero po chwili pokiwałam głową ze skromnym uśmiechem na twarzy.
Harry wstał, odsunął mi krzesło i chwycił mnie za rękę. Gdy nasze ciepłe palce się skrzyżowały, przeszył mnie dreszcz, znów poczułam się banalnie... "Prawie tak, jak w liceum" - zadrwił ze mnie mój mózg. Harry poprowadził mnie kwiatową ścieżką na ogród, gdzie na zielonej trawie, stało pianino. Usiedliśmy oboje na ławeczce przed nim. Na jego górze stało kilka świeczek, które delikatnie oświetlały nasze twarze w tym mroku. Harry położył dłonie na klawiszach i zaczął grać. Dopiero po kilku nutach zorientowałam się, że jest to jedna z moich ulubionych piosenek One Direction - "They Don't Know About Us". I to jeszcze jak trafnie opisywała to, co było między mną, a tym loczkowatym chłopcem. Nikt o nas nie wiedział, a właściwie nawet sami nie potrafiliśmy określić to, co między nami naprawdę było. Oparłam głowę o jego ramię i wodziłam wzrokiem po jego smukłych, długich palcach, które dość sprawnie poruszały się po klawiszach...
Nie zauważyłam nawet kiedy chłopak przestał grać. Pocałował mnie w czoło, a jego wargi były lekko spierzchnięte od wieczornego zimna, który panował na dworze. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego niesamowite zielone oczy... Wyciągnął rękę i objął mój policzek, przejechał kciukiem pod okiem bardzo delikatnie. Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego dłoń i własną dłonią przytrzymałam jego. 
- Chodźmy na górę... - wyszeptałam prawie niesłyszalnie, ale gdy spojrzałam w jego zielone tęczówki, widziałam, że wie o co mi chodzi. Wziął moją rękę i zaprowadził mnie schodami na piętro, do sypialni... Oparł mnie delikatnie o ścianę, a ja się nachyliłam i pocałowałam go w miejsce za jego lewym uchem. Jęknął, to był jego czuły punkt... Wyprostowałam się, a on zaczął mnie całować namiętnie, a ja odwzajemniałam pocałunki. Mój oddech stawał się powoli coraz bardzie płytki... Tym razem pozwoliłam mu przejąć inicjatywę. Poczułam jak jego ciepłe dłonie zjeżdżają w dół po moich plecach, podniósł mnie za pośladki, a ja automatycznie obwinęłam go nogami wokół bioder. Harry przeniósł mnie i położył delikatnie na łóżku. Nachylił się i pocałował moją szyję... W tym szaleństwie myślałam o tym, co mnie łączy z tym dzieciakiem... I w końcu powiedziałam to... To co ostatnio ciążyło mi na sercu.
- Ja przepraszam, Harry... - powiedziałam, kładąc rękę na jego nagim torsie i odsuwając go delikatnie. 
- Ja tak nie mogę! - dodałam, a głos mi zadrżał. - Cały czas cię wykorzystuję, a ty się tak starasz i... - jedna, pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
Chłopak ją wytarł i oparł czoło o mój czubek głowy.
- Wiem, jaka jest prawda... - odpowiedział cicho melodyjnym głosem. - Tylko szkoda, że nie umiesz jej przyznać głośno...
Odwróciłam wzrok od jego oczu i spojrzałam w bok. Czułam, jak zaczynają mnie piec policzki, a to znaczyło tylko jedno - rumieniłam się. Uśmiechnęłam się delikatnie, a po chwili zaśmiałam się i spojrzałam na mojego chłopaka. Tak wreszcie mogłam tak o nim powiedzieć. Byłam w niebo wzięta! Od niepamiętnych czasów nie czułam czegoś, co dał mi ten chłopak. Przyciągnęłam go do siebie za kark i delikatnie musnęłam jego rozgrzane wargi własnymi. 
- Idźmy spać... - zaproponowałam, kładąc się.
Harry położył się obok mnie tak, że spoglądałam mu teraz w te jego zielone tęczówki. Przysunęłam się do niego jak najbardziej mogłam i wtuliłam się w jego umięśniony, ciepły tors. 
- Dobranoc - wyszeptał, gasząc lampkę nocną i przygarniając mnie do siebie mocniej ramieniem. 
- Dobranoc... Kocham cię. - powiedziałam, przytulając się mocniej i zamykając oczy. Usłyszałam jak jego serce gwałtownie przyspiesza i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Czułam, że to mój najszczęśliwszy dzień!  Nagle wszystko stało się takie oczywiste...
- Ja ciebie też, kochanie... - odpowiedział radosnym głosem, całując mnie w czoło. 
Zasnęliśmy i ze snu wyrwał mnie dopiero jakiś koszmar. Odwróciłam się w drugą stronę i spojrzałam w ciemną przestrzeń. Śniło mi się, że to, co stało się sensem mojego życia... Miało przestać istnieć. Wiem, że to szalone, ale... Dzisiaj odkryłam, że nie mogę żyć bez Loczkowatego. Nagle poczułam czyjeś silne ramiona przyciągające mnie do siebie. Harry pocałował mnie delikatnie w szyję i opatulił nogami...
- Nie bój się... Rano nadal tu będę. - wyszeptał mi do ucha, jakby wyczuwał to, o czym myślałam.


Załkałam głośniej. Łzy spływały mi po policzkach i mieszały się z wodą. Oparłam się o szybę kabiny prysznicowej, gdy moim ciałem wstrząsały kolejne spazmy płaczu. Te wspomnienia były zbyt rzeczywiste i jednocześnie przez to, zbyt brutalne. Te wspaniałe chwilę z nim już nigdy nie powrócą... Już nie zobaczę jego twarzy i uśmiechu... Czułam, że coś we mnie pęka... Usiadłam na dnie kabiny i zasłoniłam sobie twarz dłońmi, pomimo tego, że nikt nie mógł mnie zobaczyć. Łkanie stawało się coraz głośniejsze, a ja płakałam, siedząc pod strumieniami wody, dopóki łzy nie przestały lecieć. Kiedy dowiedziałam się niedawno, że Harry zginął w wypadku lotniczym, gdy próbował polecieć by odwiedzić swoich przyjaciół... Cały świat się dla mnie zawalił. Ani razu przez myśl nie przeszedł mi pomysł, że tak zakocham się  w tym młodym, loczkowatym chłopu. Faktu, że straciłam go bezpowrotnie, nie pomagała wieść o tym, że jestem w ciąży... Mam w sobie jego dziecko... Dziecko, które nie będzie mieć ojca... Nigdy się z nim nie spotka, nie pobawi... Harry nie nauczy go grać na pianinie albo jak zainteresować sobą dziewczyny... Nigdy nie usiądziemy razem przy wspólnym posiłku w Wigilię... Jeszcze jedna zabłąkana łza spłynęła mi po policzku, gdy położyłam się do łóżka. Naszego łóżka. Leżąc tam sama, dobijała mnie myśl, że teraz moje życie stało się bez wyrazu... ale muszę żyć. On był tym jedynym i to jest najważniejsze. Wychowam to dziecko i będzie ono moim największym skarbem. Odwróciłam się na bok i spojrzałam na gwiazdy za oknem. Tak bardzo chciałabym, żeby czas się cofnął, żeby ten cholerny samolot w ogóle nie startował... Zamknęłam oczy, a pod powiekami ujrzałam go, gdy mówił: "Nie bój się... Rano nadal tu będę" i uśmiechnęłam się, pomimo iż wiedziałam, że obudzę się sama...Jednak już mniej bałam się tego, co nadejdzie...



Opracowała: B


PS Wiem, że jest mega smutaśny, przepraszam was!
Chyba w ogóle was dzisiaj zawiodłam... Postaram się bardziej następnym razem... :(





środa, 28 listopada 2012

Zdjęcia i gify (XV)

Hej... Mam jesiennego doła... i muszę czytać książki na konkurs - przepraszam.... Nie nadaję się do tego by coś napisać...44 tys.! Kocham was! Viva la Directioners!

Wasza zdołowana B

***


Zayn w przerwach między kręceniem teledysku do "Little Things" był po prostu... Zaynem;D






 Ziall <3 *-*





Jak można nie kochać tego uśmiechu??


Mój inteligentny Irlandczyk;D


Chłopcy na wywiadzie zostali zapytani o sesje zdjęciowe... A im 
do głowy przyszła ta z czasów X factora! :D









 Chyba chodziło im o to zdjęcie;D

Lou approves!! :D


I jak się czujesz z tym, że Niall właśnie na ciebie patrzy?? ;D 




Tak przy okazji, że Liam i Zayn nie cierpią The Wanted...

Crazy Harreh!!:)



Wiem, że stare, ale jare! Kocham te zdjęcia:)




Dobra, a na koniec... ponieważ zawsze zostawiam was z jakąś mądrą sentencją... Wiedz, że coś się dzieję, bo Niall Horan is waitin' on ya!:D

A tak przy okazji...
Spotykamy się przed końcem świata?? Ktoś tutaj w to wierzy albo w ogóle macie jakieś plany, jeśli już wierzycie?? :)
Piszcie w komentarzach!!:D

    wtorek, 27 listopada 2012

    Imagine - Zayn (XIV-->XII PART 2)

    Wróciła córka marnotrawna. Na wstępie chciałabym, Was przeprosić. To nie miało, tak wyglądać... Ale los chciał inaczej...
    Jestem zdania, ze należą się Wam jakieś wyjaśnienia... Zdaję sobie sprawę, że możecie mi nie wybaczyć tego wszystkiego, ale muszę powiedzieć choć parę słów... Jak wiecie na początku miesiąca miałam mieć operację, która się nie odbyła. Nie wiem, kiedy ona się odbędzie, ale nie śpieszno mi na stół operacyjny:) To dlaczego przestałam pisać? Sprawa jest prosta i dotyczy zapewne wielu z Was. Uzależniłam się od komputera. Przestałam mieć czas na cokolwiek innego, moje oceny były coraz gorsze, kłóciłam się co chwilę z rodzicami. To oni powiedzieli "dość" i zaczęli mi dawkować komputer. Po jakimś czasie było lepiej, ale mimo to nie wchodziłam tutaj. Nie chciałam się kusić. Teraz jest już dobrze, ale nadal uważam, ponieważ nie chcę powtórki z rozrywki.
    Przepraszam, Was jeszcze raz... Nie zasługuję, żeby tutaj pisać... X i B mi zaufały, a ja je zawiodłam... Od początku wydawało mi się, że nie powinno mnie tu być, a teraz utwierdziłam się w tym przekonaniu...

    Napisałam drugą część Zayna:) Dodaję razem z pierwszą, tak dla przypomnienia;)




    -Oczami [T.I.]-

    Czekałam w korytarzu przychodni na badania. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, więc chodziłam z jednego końca pomieszczenia do drugiego. Jest do dość powszechny widok u lekarza, dlatego nikt nie zwracał na mnie uwagi. Poprawka, prawie nikt. Od pewnego czasu czułam na sobie spojrzenie pewnego chłopaka. Odkąd wszedł do przychodni, uważnie mi się przyglądał. W normalnych okolicznościach denerwowałoby mnie to, ale byłam zbyt zestresowana, żeby zaprzątać sobie tym głowę.
    - Nie męczy cię to?-zapytał nagle mój obserwator. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Miał ciemniejszą karnację i czarne włosy, które świetnie z nią współgrały. Znałam go, ale nie miałam pojęcia skąd.-Chodzisz, tak odkąd tu przyszedłem. Ale zapewne jesteś już tutaj od dawna.
    Przyjrzałam mu się dokładniej i próbowałam przypomnieć sobie skąd go znam. Zauważyłam, że chłopak ma obwiązaną szyję szalikiem, więc wywnioskowałam, że przyszedł tutaj w sprawie chorego gardła
    - Niektórzy przychodzą tutaj z większymi problemami, niż z lekkim kaszelkiem-powiedziałam jadowicie. Właśnie miałam wrócić do swojego "spaceru", ale on nie dał za wygraną.
    - Jeśli ten "lekki kaszelek" sprawia, że nie mogę zarobić na życie, to jest to dość duży problem, nie uważasz?-zapytał retorycznie.- Ale pewnie ty przeżywasz, jakiś większy dramat. Zaszłaś w nieplanowaną ciążę, prawda?
    - Niestety muszę cię zasmucić-wygięłam usta w podkówkę.- Nie jestem w błogosławionym stanie. Wiem, że żałujesz, bo nie zostaniesz wujkiem... Ale nie martw się, jak zajdę w ciążę to będziesz pierwszą osobą, której powiem!-mrugnęłam do niego.
    Chłopak chciał coś powiedzieć, ale zawołała mnie lekarka. Nie oglądając się na niego, podeszłam do niej, żeby porozmawiać o zbliżającej się operacji, która być może uratuje mój wzrok. Kiedy się wszystkiego dowiedziałam i chciałam odejść, ktoś położył rękę na moim ramieniu. Natychmiast się odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z moim obserwatorem.
    - Podsłuchiwałeś...?-bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
    - Przepraszam... Nie wiedziałem...-powiedział, spuszczając oczy.-Zachowałem się, jak dupek
    - Z tym to się akurat zgodzę-powiedziałam, posyłając mu serdeczny uśmiech. Nie potrafiłam się długo gniewać na innych, nawet na nieznajomych.
    - Masz taką tak poważną operację, a masz jeszcze nastrój żartować?-spojrzał głęboko w moje oczy. Miał piękne czekoladowe tęczówki, w których utonęłam. Myśl o tym, że nie długo mogę nie doświadczać podobnych doznań była nie do zniesienia.
    - A co mam zrobić? Zabić się?-zapytałam retorycznie.- Już przywykłam do myśli, że niedługo prawdopodobnie nie będę nic widzieć, więc staram się wykorzystać czas, który mi pozostał...-spuściłam wzrok, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. On to zauważył, więc chwycił delikatnie mój podbródek i podniósł go tak, żebym ponownie spojrzała mu w oczy. Staliśmy tak zastawiając cały korytarz, dopóki jakaś staruszka nie chciała przejść koło nas. Odsunęłam się od chłopaka, przepuszczając starszą panią. Chciałam wychodzić z przychodni, ale czyjaś ręka złapała mnie w tali. Należała ona do mojego obserwatora, który obrócił mnie tak, że stałam dokładnie na przeciwko niego.
    - Jestem Zayn, a ty?
    - [T.I.]
    - Ładnie...-gdy wypowiedział te słowa, zarumieniłam się.- Dasz się zaprosić gdzieś, w ramach przeprosin za tamto?
    - Dobrze, ale powiesz mi coś o sobie... Wydajesz mi się znajomy...-przyjrzałam mu się badawczo, a on tylko zaśmiał się krótko, chwycił mnie za rękę i wyciągnął z budynku. Mulat zaprowadził mnie na parking, na którym stał jego samochodu. I to nie byle jaki. Nigdy nie widziałam takiego z bliska, a co dopiero jechała takim...
    - Zdziwiona?-zapytał, kiedy wsiedliśmy do auta.
    - Trochę... Boże Zayn, kim ty jesteś, że cię stać na takie rzeczy? Jakimś mafiozo, czy co?
    - A wyglądam ci na takiego?-odpowiedział pytaniem i śmiesznie poruszył brwiami.
    - Nie... Chociaż jakby się tak zastanowić...-uśmiechnęłam się do niego słodko.- To gdzie mnie pan zabierze, panie...-spojrzałam na niego pytająco.- Jak ty się w ogóle nazywasz?
    W aucie zapadła nieprzyjemna cisza. Chłopak odwrócił wzrok, odpalił samochód i wyjechał z parkingu. Nie miałam pojęcia, dlaczego nie chce mi nic powiedzieć o sobie. W mojej głowie zaczęły się pojawiać straszne obrazy. To nie był pierwszy raz, kiedy moja bardzo bujna wyobraźnia przerażała mnie. Zaczęłam oglądać zmieniający się krajobraz za oknem, żeby przestać o tym myśleć
    - ...Malik. Zayn Malik.- niespodziewanie chłopak się odezwał. Natychmiast odwróciłam się i przyjrzałam się mu. No tak, wszystko pasuję, jak mogłam go nie rozpoznać...? Byłam w wielkim szoku, nie potrafiłam nic siebie wydusić, wpatrywałam się z osłupieniem na chłopaka. On zauważył to kątem oka i zacisnął mocniej ręce na kierownicy, jakby chciał dzięki temu się uspokoić- Proszę cię tylko, nie rób nic głupiego...
    - Dlaczego miałabym zrobić coś głupiego?-spytałam zdezorientowana.
    - Nie jesteś fanką...?-zapytał zdziwiony i spojrzał na mnie, a ja ponownie utonęłam w jego czekoladowych tęczówkach.
    - Po raz kolejny dzisiaj, muszę cię zmartwić... -uśmiechnęłam się szeroko.
    - To skąd mnie znasz?
    - Czy muszę być Directionerką, żeby cię znać? Wystarczy, że moja najlepsza przyjaciółka nią jest...-dodałam pod nosem. Mulat zaśmiał się krótko.
    - I co pewnie masz jej dość?
    - Nie... Przecież nie mówi o was bez przerwy. Wróć, jednak mówi
    - Nie tylko ona-mrugnął do mnie.
    - Panie Próżny, weź się skup na drodze, jasne?
    - Ooo... Zaskoczyłaś mnie-uśmiechnął się zadziornie- Ciekawy jestem, ile jeszcze wiesz...
    - Dużo... Zdecydowanie za dużo...-chłopak zaśmiał się.- Od dawna próbuje mnie przekonać do was -przewróciłam oczami.
    - Czyli, nie za bardzo jej to wychodzi
    - Gdybyś w kółko słuchał o jednym, to też byś stracił cierpliwość...
    - To nie byłoby takie złe... W końcu ona mówi też o mnie...-uśmiechnął się łobuzersko.
    - Źle się wyraziłam. Kiedy twój przyjaciel nawija tylko o jakiejś aktorce, to w końcu masz dość i zaczynasz ją nienawidzić. Nie masz na to wpływu...
    - Zawsze możesz się do niej przekonać...-westchnął.- Ej poczekaj! Nienawidzisz nas?!
    - Nie wiem, czy można to tak nazwać...-udałam zamyśloną.- To że mam odruchy wymiotne na wasz widok, przecież nie oznacza nienawiści, prawda?-uśmiechnęłam się zadziornie.
    - A gdyby nie twoja przyjaciółka, lubiłabyś nas?
    - Pewnie bylibyście mi obojętni-wzruszyłam ramionami.- Albo bym was nie znała. Nie jestem typem dziewczyny, którą kręcą boysbandy...
    - Szkoda...-mruknął pod nosem.-Już jesteśmy-powiedział, parkując samochód.- Pomyślałem sobie, że zabiorę cię gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
    - Jak miło...-uśmiechnęłam się słodko i wysiadłam z auta.

    Znajdowaliśmy się koło jednego z moich ukochanych miejsc w Londynie-Hyde Parku. Po chwili Malik chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do jednej z restauracji. Była to włoska knajpa. Gdy weszliśmy do niej zachwyciło mnie jej piękno. Do oczu napłynęły mi łzy, ponieważ niedługo może nie będę doświadczać takich doznań. Opuściłam głowę, żeby ukryć mój smutek, jednak Zayn zauważył to. Usiadłam przy stoliku, który mi wskazał, ale on nie poszedł w moje ślady, tylko przykucnął przy moim krześle i złapał mnie za rękę.
    - Hej, co się stało? -spytał, ścierając drugą dłonią łzę z mojego policzka.- Chodzi o operację, prawda? Mi możesz powiedzieć...-spojrzałam w jego brązowe oczy. Było w nich coś, co sprawiało, że zaczęłam się mu zwierzać.
    - Od dziecka miała problemy ze wzrokiem. Nie widziałam, co nauczyciel pisał na tablicy, kiepsko radziłam sobie ze sportem. Jednak lekarze nie stwierdzili niczego groźnego. Jakiś czas temu okazało się, że grozi mi utrata wzroku. Gdyby wcześniej to zdiagnozowano, może nie byłoby z moimi oczami tak źle. Przeszłam już 4 operacje, ale one niewiele dały... Niedługo będę miała następną. W tej pokładane są największe nadzieje. Jeśli ona się nie uda, przestanę widzieć...-te ostatnie zdanie powiedziałam szeptem. Zayn przytulił mnie mocno i pozwolił, żebym się wypłakała.
    - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...-szepnął mi po dłuższej chwili do ucha.
    - Ja już straciłam nadzieję...
    - Co?!-spojrzał mi głęboko w oczy- Nie wolno ci tak mówić! Nie stracisz swojego wzroku!
    - Mam nadzieję, że masz rację...-uśmiechnęłam się słabo.
    - Ja jestem tego pewien. Głodna?
    - Jasne...
    Tego wieczora nie wróciliśmy do tematu mojej operacji. Rozmawialiśmy o sobie, marzeniach, planach. Zachowywaliśmy się, jak para najlepszych przyjaciół i poruszyliśmy każdy temat. Diametralnie zmieniłam swoje zdanie o Zaynie. Był on fajnym facetem, a nie próżnym burakiem. Nie chciałam, żeby nasz kontakt się urwał. I tak też nie było. Przez cały miesiąc, spotykaliśmy się, jak najczęściej, pisaliśmy ze sobą SMSy, rozmawialiśmy godzinami... Poznałam resztę One Direction, mimo że bardzo ich polubiłam, to Malik był dla mnie najważniejszy. Powoli zakochiwałam się w nim, jednak nie wiedziałam, czy on czuje do mnie to samo. Sielankę przerwała zbliżająca się operacja, która miała się odbyć w Dublinie, ponieważ moi rodzice chcieli mnie zawieść do najlepszego specjalisty. Oni robili dla mnie wszystko, mimo że nie mieszkałam już z nimi.
    Tuż przed wylotem napisałam do Zayna SMSa. Chłopak nie wiedział prawie nic o moim zabiegu. Zaraz po tym wyłączyłam komórkę i weszłam na pokład samolotu.


    -Oczami Zayna-

    Rano obudził mnie SMS. Zaspany wziąłem z szafki przy moim łóżku telefon, żeby sprawdzić kto do mnie napisał. Była to [T.I.]...


    Zayn... Dzisiaj wylatuję do Dublina, a jutro mam operację. Dziękuję Ci za ten miesiąc, to był jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Niedługo znowu się zobaczymy, znaczy Ty mnie zobaczysz...

    Czytałem wiele razy tą wiadomość, ale jak na złość nie docierała ona do mnie. Zszedłem do salonu, w którym siedziała już reszta
    - Chłopaki...-powiedziałem, przegryzając dolną wargę.- Musicie mi pomóc...

    -Oczami [T.I.]-

    Po operacji budziłam się wiele razy, jednak prawie od razu zasypiałam. Chociaż spałam bardzo długo, cały czas byłam zmęczona. Uczucie potęgowały opatrunki, które założono mi na oczy, ponieważ całkowicie zasłaniały mi dostęp do światła. Nawet nie zastanawiałam się, czy rzeczywiście jest to ich wina. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że oślepłam. Nie chciałam robić scen. Dopiero za którymś razem obudziłam się wypoczęta. Leżałam przez chwilę nieruchomo, kiedy usłyszałam dwa głosy. Jeden należał do mojego lekarza, a drugi też wydawał mi się znajomy. Byłam taka szczęśliwa, gdy go rozpoznałam. Jednak po chwili uznałam, że osoba do której mógłby on należeć jest wiele kilometrów stąd. Zachciało mi się płakać. Żeby się uspokoić, podniosłam prawą rękę i dotknęłam nią opatrunków. To głupie, ale zawsze tak robiłam po operacjach. Poczułam, jak czyjaś dłoń chwyta moją. Do mojego serca znowu zawitała nadzieja
    - Zayn...?-szepnęłam.
    - Jestem tutaj...-podniósł moją rękę do ust i delikatnie ją pocałował.- Tak się bałem... Nigdy nie rób mi tego więcej-mówił łamiącym się głosem, który z każdym słowem przechodził w szept.- Proszę...
    - Jakim cudem?
    - Czy to ważne?-odpowiedział pytaniem.-Jestem przy tobie i zawsze będę-zachciało mi się płakać, tym razem ze szczęścia. Jednak przez te głupie opatrunki nie mogłam. Dotknęłam dłonią jego twarzy. Wyczułam palcami, że był nieogolony i miał podkrążone oczy.
    - Jesteś zmęczony... Jak długo już tu siedzisz?
    - To nic...-chwycił moją rękę i przycisnął do swoich ust.
    - Powinieneś odpocząć
    - Nie zostawię cię!-znałam ten ton głosu. Jemu nie można się sprzeciwiać
    - To chociaż...-nie dokończyłam, ale on wiedział o co mi chodzi. Położył delikatnie głowę na moim łóżku, tak że lekko dotykała mojego brzucha. Jedną ręką trzymałam jego dłoń, a drugą bawiłam się jego włosami. Po jakimś czasie zasnęłam, ponieważ nadal byłam mocno osłabiona po operacji.
    Obudziłam się, kiedy pielęgniarka zmieniała mi kroplówkę. Głowa Malika leżała tam gdzie wcześniej, więc wywnioskowałam, że śpi. Znowu zaczęłam się bawić jego włosami, ponieważ odprężało mnie to.
    - Wreszcie kochanie...-usłyszałam głos mojej mamy.- Baliśmy się o ciebie.
    - Nie wiedzieliśmy, dlaczego tak długo się nie budzisz-powiedział tata.-Już niedługo będzie obchód, a ty cały czas spałaś.
    - Ja się budziłam już parę razy... -mówiłam cicho, żeby nie obudzić Zayna.-Czy operacja się udała?
    - Nie wiemy. Wszystko okaże się, kiedy ci zdejmą opatrunki. Ale lekarze są dobrej myśli-dodał pokrzepiająco mój ojciec.
    - Wtedy też byli...-uśmiechnęłam się słabo.- Wiecie, co... Ja pójdę spać, jestem zmęczona...

    - Jasne córciu...-mama podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło.- Gdyby coś to wołaj, będziemy w bufecie.
    - Chyba nie będzie to potrzebne... Ona ma już obstawę-powiedział tata, który zapewne miał na myśli Zayna, który cały czas spał przy moim boku
    Rodzice wyszli, a ja próbowałam zasnąć. Nie udawało mi się to, ponieważ zaczęłam myśleć o operacji. Czułam, że ona się nie udała i oślepłam. Już nigdy nic nie zobaczę... Ta myśl była nie do zniesienia. Nagle głowa Malika się podniosła
    - Jak się czujesz słońce?-spytał zaspanym głosem.
    - Ja oślepłam, prawda? Tylko powiedz mi prawdę...
    - O czym ty mówisz?! Operacja się udała!
    - Nie kłam, proszę... Ja to czuję...
    - [T.I.]... Nie kłamię... -chwycił moją dłoń i przyłożył ją sobie do klatki piersiowej.- Przysięgam...
    - Przepraszam pana, ale muszę dostać do pacjentki-usłyszałam głos mojego lekarza. Mulat natychmiast się odsunął, puszczając moją rękę. Poczułam się zupełnie sama.
    - Doktorze, czy...-nie potrafiłam dokończyć, ale mój rozmówca i tak zrozumiał o co mi chodzi.
    - Zaraz się okaże...-zaczął delikatnie ściągać moje opatrunki. Ze strachu zacisnęłam oczy, które i tak miałam zamknięte, jeszcze bardziej. Poczułam delikatne szarpnięcie, kiedy ostatnie plastry zostały zdjęte z mojej twarzy.- Otwórz oczy
    Chwilę się wahałam, ponieważ chciałam zostać w słodkiej nieświadomości chociaż przez minutę. Jednak przypomniało mi się, że wszyscy czekają na mój ruch, więc delikatnie podniosłam powieki. Uderzyła mnie fala światła, dlatego podniosłam rękę i osłoniłam oczy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co to oznacza.
    - Ja widzę...-szepnęłam zdumiona. Zaczęłam powoli mrugać, żeby przystosować swoje oczy do światła. Po chwili zauważyłam mojego lekarza, który siedział na moim łóżku oraz stojących za nim rodziców i Zayna.
    - Mówiłem ci, ale ty nie wierzyłaś...-powiedział Mulat i lekko się uśmiechnął.
    - Bo to byłoby zbyt piękne...-odwzajemniłam jego uśmiech. Mój okulista chrząknął znacząco, a ja zarunieniłam się, przez co mój tata parsknął śmiechem.
    - Może najpierw sprawdzę, czy wszystko w porządku, a potem porozmawiacie-okulista zaczął badać moje oczy. Trwało to dość długo, ale nie okazywałam zniecierpliwienia, ponieważ chciałam dla mojego wzroku, jak najlepiej. Nie wyobrażałam sobie kolejnych operacji.- Masz wielkie szczęście.-spojrzałam zdziwiona na niego.- Będę szczery. Kiedy przyjmowałem cię na oddział, myślałem, że nie masz szans na uniknięcie ślepoty. Jednak zabieg się udał, więc jeśli będziesz przez jakiś czas szczególnie dbać o siebie to twoje oczy zupełnie wyzdrowieją. Nie będziesz musiała już nosić soczewek, nie przejdziesz kolejnej operacji...-nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. To było zbyt piękne... Do moich oczu napłynęły łzy szczęścia.

    - Doktorze, kiedy będzie mogła wrócić do domu?-wtrąciła się moja mama.
    - Chciałbym ją zostawić na noc na obserwacji, ale jutro rano dostanie wypis.
    - Czyli niedługo wracam do domu...?-zapytałam z nadzieją.
    - Tak, ale nie powinnaś latać samolotem przez jakiś czas. I oczywiście musisz mieć zapewnioną opiekę, bo nie możesz się nadwyrężać.
    - O to się proszę nie martwić, mamy już wszystko ustalone-nagle odezwał się Malik, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Chłopka przegryzł dolną wargę i odwrócił on ode mnie wzrok.
    - Skoro tak, to jutro będziesz mogła wrócić do domu.-uśmiechnął się i zwrócił się do moich "gości".- Przepraszam, ale już późno, więc byłoby lepiej, żebyście państwo już poszli...
    - Jasne, to o której jutro przyjść?-zapytał mój tata.
    - O 10:00 [T.I.] powinna mieć już wypis
    - To pa kochanie...- mama podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło
    - Trzymaj się!-powiedział tata, wychodząc razem z mamą z sali.
    - Zaraz przyjdzie pielęgniarka, założyć ci nowy opatrunek.-lekarz wstał i zaczął zmierzać w stronę drzwi.- Panie Malik, proszę nie...niepokoić pacjentki za długo. Jutro ją pan dostanie z powrotem-powiedział, wychodząc z sali. Zostaliśmy sami, więc Zayn usiadł tuż koło mnie na łóżku.
    - Tak się cieszę...-mówiąc wplótł swoją dłoń w moją.
    - Ja też...-oparłam się o jego ramię. Dla wielu ludzi zachowywaliśmy się, jak para, którą nie byliśmy i nie będziemy...nigdy... W moich oczach pojawiły się łzy, co nie umknęło uwadze chłopaka.
    - Co się stało?
    - Nie martw się. To łzy szczęścia...-nie wydawał się przekonany, więc delikatnie się uśmiechnęłam, żeby go przekonać.
    - Niech ci będzie...-westchnął i przytulił mnie.
    - Zayn... Idź już. Musisz odpocząć
    - Nie musz...
    - Proszę-przerwałam mu i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. On westchnął i pocałował mnie w czoło.
    - To do jutra, piękna-powiedział wychodząc z sali.
    - Pa...- zostałam zupełnie sama. Jednak nie na długo, ponieważ po chwili do sali weszła pielęgniarka z jedzeniem.


    ~Parę dni później, Londyn~

    - Witaj w domu-powiedział Zayn, stawiając moją walizkę w korytarzu.
    - Nie musiałeś tego robić...-spojrzałam na niego zza przeciwsłonecznych okularów, które teraz miałam nosić, żeby nie narażać za bardzo moich oczu.
    - Ale chciałem...-wzruszył ramionami.- To może pokażę Ci, co i jak...
    - Zayn....-złapałam go za przegub dłoni.- Dlaczego to zrobiłeś? Najpierw przyjeżdżasz do szpitala, potem zawozisz mnie do Londynu samochodem, który nie wiadomo skąd wytrzasnąłeś, a teraz to
    - Chcę dla ciebie, jak najlepiej
    - Mogłeś mnie zawieść do rodziców, tam też byłoby mi dobrze-moje słowa zupełnie się nie zgadzały z tym, co naprawdę myślałam. Pragnęłam mieszkać u Malika, ponieważ to dawało mi nadzieję, że on odwzajemni moje uczucia
    - Przecież spodobał im się ten pomysł-Mulat unikał mojego wzroku.- Nie widzę problemu
    - Ale ja widzę, Zayn! Coś ty im powiedział?
    - Nieważne-przegryzł dolną wargę.- A teraz chodź-chwycił mnie za rękę i zaprowadził na górę. Poszliśmy do pokoju gościnnego, w którym spałam wiele razy, więc czułam się tam, jak w domu.- Twoje rzeczy już tu są, dlatego nie będziemy musieli po nie jechać...
    - Grzebałeś...w...moich...rzeczach-wycedziłam. Trzymałam tam swój pamiętnik... Wolałam nie myśleć, co by się stało, gdyby on go przeczytał.
    - Nie...! Twoi rodzice mają klucze do twojego mieszkania, więc je przywieźli-zaczął się gorączkowo tłumaczyć.- Nigdy bym tego nie zrobił! Przecież mnie znasz!-rzeczywiście znam go i wiem, że nie zrobiłby czegoś takiego. Cała złość uleciała ze mnie. Podeszłam do niego i pogłaskałam jego policzek.
    - Dobrze, wierzę ci...-delikatnie się uśmiechnęłam a on przymknął oczy i wtulił się w moją dłoń. Przeze mnie przeszedł przyjemny dreszcz, więc speszona cofnęłam rękę i wbiłam wzrok w swoje stopy. W pokoju zapadła nieprzyjemna cisza.
    - To rozgość się... Gdyby coś, będę u siebie-powiedział wreszcie Malik i zaczął zmierzać w kierunku drzwi.
    - Jasne...
    Chłopak wyszedł z pokoju, zostawiając mnie całkowicie samą. Byłam bliska płaczu, ponieważ uświadomiłam sobie, że zakochiwałam się w Zaynie coraz bardziej...i nic nie mogłam na to poradzić...


    ~Dwa tygodnie później~

    - Tak, mamo czuję się już dobrze... Zayn bardzo o mnie dba-próbowałam przekonać, że wszystko u mnie dobrze, podczas rozmowy telefonicznej. Mama nie była podejżliwa, więc moje kłamstwo nie zostało odkryte. Co prawda, fizycznie czułam się świetnie. Jednak psychicznie byłam załamana.- Cieszę się, że między wami wszystko dobrze. Zayn to dobry chłopak. Jestem pewna, że dobrze trafiłaś- Mamo...? O co ci chodzi?-zapytałam zdezorientowana.- Jak to o co?! Przecież Zayn miał cię poprosić o rękę!- Co!?-wykrzyczałam do słuchawki.- Kochanie, proszę uspokój się. Przepraszam, że zepsułam ci niespodziankę, ale to było wiadome po sposobie, w jakim on cię traktuje- My nie jesteśmy parą...!-wydusiłam z siebie.- Jak to nie...? Nie gadaj głupot! Przecież on nam wszystko powiedział, kiedy ty byłaś w szpitalu- Mamo, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przysięgam.- Co?! To niemożliwe...- Ja muszę kończyć-przerwałam jej.- To do usłyszenia-rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
    Położyłam się na łóżku, którego przez pierwszy tydzień po operacji praktycznie nie opuszczałam. Musiałam wszystko przemyśleć. Po jakimś czasie ktoś otworzył drzwi wejściowe. Wiedziałam, że to One Direction, bo była już 17:00, a o tej godzinie zespół miał wrócić ze studia. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Wszyscy byli uśmiechnięci i mówili jeden przez drugiego. Splotłam ręce na piersiach i oparłam się o barierkę od schodów. Malik podszedł do mnie, żeby mnie przytulić, ale ja odepchnęłam go.
    - Co jest?-zapytał zdezorientowany.
    - Czemu okłamywałeś moich rodziców?!
    - Nie wiem, o czym ty mówisz-spojrzał w bok i przegryzł dolną wargę.
    - Nie zgrywaj niewiniątka!- warknęłam.- Miej przynajmniej odwagę, powiedzieć mi to wszystko.
    - Oni by się nie zgodzili!
    - Nie znasz ich... -wycedziłam i wróciłam do swojego pokoju.
    Usiadłam na łóżku, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Złość uleciała ze mnie, a teraz został tylko smutek i wstyd. Zrobiłam awanturę osobie, która jest dla mnie najważniejsza. Gdybym miała chociaż jakiś powód, ale on chciał tylko mojego bezpieczeństwa. Zawsze szybko się denerwowałam, ale to nie jest wytłumaczenie. Po jakimś czasie do mojego pokoju wszedł Zayn i usiadł koło mnie. Nie pukał, ale nie miałam mu tego za złe.
    - Przepraszam, nie chciałem...-zaczął.
    - To ja przepraszam. Nie potrzebnie się uniosłam-przerwałam mu, wycierając łzy wierzchem dłoni i spoglądając na Mulata.
    - Ja...muszę ci coś wyznać...-chłopak kontynuował, nie zwracając uwagi na, to co powiedziałam.- Od zawsze byłaś dla mnie bardzo ważna... Ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć... Jednak teraz nie potrafię tego ukrywać... Ja cię kocham...
    - Zayn...-szepnęłam, będąc w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
    - Wiem, że pewnie nie czujesz tego samego, ale nie chciałam, żebyś wiedziała-chłopak urwał, wstał z łóżka i poszedł w kierunku drzwi.
    - Ja ciebie też, ciołku!-krzyknęłam, kiedy wychodził z pokoju.
    - Jak to...?-Zayn odwrócił się i podszedł do mnie parę kroków.- Myślałem, że...

    - To źle myślałeś-uśmiechnęłam się delikatnie podeszłam do chłopaka i pogłaskałam go po policzku.
    - Przecież to co mówiłaś na dole, świadczyło o czymś zupełnie innym
    - Wolałam, nie mieć żadnych nadziei, niż nimi żyć...-powiedziałam spuszczając wzrok
    - W tym się różnimy-zdjął moją dłoń ze swojego policzka i splótł nasze palce ze sobą. W momencie, kiedy podniosłam wzrok, poczułam jego usta na swoich. Zaskoczona odwzajemniłam pocałunek, więc zaczęliśmy się namiętnie całować. Po jakimś czasie niechętnie oderwałam się od niego.
    - No, tak-zaśmiał się Mulat.- Muszę uważać, żeby cię nie uszkodzić
    - Jeszcze trochę-uśmiechnęłam się słodko.
    - Czy...
    - Tak-przerwałam mu.
    - Nawet nie wiesz, o co chciałem zapytać...!
    - Tak, zostanę twoją dziewczyną
    - Widzę, że masz ukryty talent...-nachylił się nad moim uchem i szepnął do niego.-...umiesz czytać w myślach... Ale nie martw się, nikomu nie powiem
    - To będzie nasz sekret-zaśmiałam się.
    - Ale nie chcę, żebyś ty była moim sekretem...-powiedział, po czym pocałował mnie delikatniej, więc tym nie musiałam tego przerywać.

    Napisała E(która jeszcze raz bardzo przeprasza)

    PS. Mam nadzieję, że przekupiłam Was tym imaginem:) Przepraszam jeszcze raz i błagam o wybaczenie...





    poniedziałek, 26 listopada 2012

    Nadproduktywność!!

    So... Ostatnio byłyśmy bardzo produktywne, a nie chcę żebyście coś ominęli... Dlatego sprostowanie!!
    • WCZORAJ:  
    1.  Zdjęcia i gify 1D (XIII)
    2. "So What" rozdział 7
    3.  Imagine - Niall (X)
    • DZISIAJ: 
    1. Photo session with BAMBI AWARDS
    2. Imagine - Louis (X)
    3. Zdjęcia i gify 1D (XIV)
    4. Imagine - Zayn (XIII)
    Wasza B - Boże, co tu się dzieję;D Ale was wymęczymy:D




    A na koniec macie naszych bad-boys;D <3
     

    Imagine Zayn (XIII)

    Hej! Wstawiam imagine, który jest z dedykacją dla Alice Stalik, kocham cię:* Jesteś prawie tak niesamowita, jak twoje komentarze;D Mam nadzieję, że obietnica nocowania jest aktualna;) I jeszcze raz dziękuję WAM, że jesteście tutaj:3

     PS Znajdźcie mnie na Twitterze - @SusanSoulberry :D

    -------------------------------------------------------



     Spojrzałaś na płatki śniegu rozpływające się na szybie auta. Właśnie jechałaś na "narty" z One Direction. Znałaś chłopców od dawna i byliście przyjaciółmi, więc nie zdziwiła cię propozycja wspólnego spędzenia zimowych ferii. 

    - O, to tutaj! - wyrwał cię z rozmyślań głos Zayna. Spojrzałaś na niego z boku, teraz gdy prowadził auto był skupiony i poważny, ale jego oczy śmiały się, ten widok zawsze powodował na twojej twarzy uśmiech, więc i tym razem uśmiechnęłaś się, po czym przeniosłaś wzrok z Mulata na domek przed wami. To tutaj miałaś spędzić cały tydzień z chłopcami, Eleanor i dziewczyną Nialla (buhaha i tutaj chodzi o mnie;D). Zapowiadało się dość fajny wyjazd. 
    Następnego dnia Niall ze swoją drugą połówką, Lou ze swoją dziewczyną oraz Harry i Liam poszli na stok, by pozjeżdżać na nartach/snowboardzie. Ty niestety nie jeździłaś na żadnym z tych dwóch, bo wolałaś górskie spacery... Gdy Zayn to usłyszał, stwierdził, że zostanie z tobą. Zdziwiło cię to trochę, ale w końcu byliście przyjaciółmi. No właśnie tylko i wyłącznie nimi, co ciążyło ci niesamowicie, bo nigdy nie myślałaś o Maliku, jak o zwykłym przyjacielu i nikim więcej.
    Było o koło godziny 11, kiedy siedziałaś na podłodze w swoim pokoju. Bazgrałaś coś w swoim pamiętniku, trzymając go na kolanie. Nigdy nie rozstawałaś się z tym notesem, bo tylko w nim mogłaś podzielić się swoimi marzeniami, przeczuciami i obawami. Nagle usłyszałaś kroki na korytarzu, a chwilę potem ktoś usiadł za tobą. Spojrzałaś przez ramię, zamykając pamiętnik na kłódkę. 
    - Wiesz... Niedaleko jest miasteczko, a bez sensu jest czekać tutaj, aż oni wrócą. - powiedział Zayn, a ty jeszcze uważniej zaczęłaś wodzić wzrokiem od jego ciemnych oczu do włosów z pasemkami, przez mocno zarysowaną szczękę. Bałaś się kiedyś, że chłopak przyłapię cię na tak uważnym penetrowaniu jego osoby, ale jak już doskonale wiedziałaś - Zayn był ślepy, a przynajmniej udawał takiego, więc się nie krępowałaś. 
    - Może pójdziemy na spacer? - zaproponował jaśniej, a ty się uśmiechnęłaś delikatnie. 
    - Z wielką chęcią. - powiedziałaś, a Zayn uśmiechnął się szeroko, pokazując zęby, opuściłaś wzrok, również uśmiechając się. Przygryzłaś wargę i wstałaś, a potem podeszłaś do szafy.
    Chłopak nadal siedział na ziemi, opierając się na rękach. 
    - Hmm... Będziesz tak tutaj siedział? Bo chciałam się przebrać... - powiedziałaś, spoglądając na niego, a on przestał wodzić wzrokiem za twoją dłonią, która przesuwała wieszaki w szafie i spojrzał ci w oczy.
    - Hmmm... Dość kusząca propozycja, ale poczekam na dole... Może za 20 minut będziesz gotowa? - spytał się, a ty nie wytrzymałaś jego spojrzenia i znów skierowałaś wzrok na ubrania.
    - Jasne, że będę... - odpowiedziałaś pewna siebie, a chłopak chwilę po zlustrowaniu cię wzrokiem, wstał i wyszedł z pokoju. Ubrałaś się w zestaw (tylko bez torebki, bo po co ona na spacer), który sądziłaś, że nie zdradzał zbytnio tego, co działo się teraz w twoim umyśle. A mianowicie tego, że miałaś tą cichą nadzieję, że wydarzy się coś na co tak długo czekałaś. Zszedłaś, a właściwie zbiegłaś na dół. Zayn już tam czekał ubrany w płaszcz, chwilę potem wyszliście i podążyliście w dół do, tak jak zapowiedział chłopak, do miasteczka. Dużo rozmawialiście po drodze, tak jak zwykle... Po obu stronach dróżki ciągnęły się wysokie zaspy śnieżne. 
     Miasteczko było przepiękne! Takie typowo górskie, a świąteczne ozdoby dodawały mu uroku. Najpierw udaliście się trochę pozwiedzać, coś zjeść i w skrócie obeszliście całe miasto! Śmiechu było przy tym co nie miara, a na koniec chłopak zabrał cię do budki, gdzie robi się zdjęcia. Przy przedostatnim z fleszy pocałowałaś go w policzek. 
    - Ooo.. Za co to? - spytał, gdy jego twarz dzieliły tylko centymetry od twojej.
    - Za wspaniały dzień, Malik! - zaśmiałaś się nerwowo, po czym wyszliście z budki i podziwialiście zdjęcia. Na dwóch pierwszych macie głupie miny, na trzecim całujesz go w policzek, a ten jest zaskoczony... Natomiast ostatnie uchwyciło was, gdy spojrzeliście sobie w oczy z niepewnością, ale pewną nadzieją w spojrzeniach.
    - Jest idealne... - powiedział Zayn, nachylając się przez twoje ramię i spoglądając na zdjęcie. 
    - Tak... To fakt! - odpowiedziałaś, równie spokojnym głosem, co on. 
    - Późno już... Nasi współlokatorzy zaraz wrócą, pora wracać - powiedział Zayn, wzruszając ramionami. Było w tym geście coś komicznego i smutnego zarazem...
    Udaliście się w drogę powrotną. Czułaś jego ramię przy swoim ramieniu, kiedy tak szliście, rozmawiając o wszystkim i o niczym. 
    - Sądzisz, że który z członków One Direction jest najprzystojniejszy? - zapytał raz Zayn, podnosząc jedną brew i spoglądając na ciebie.
    - Ach... No wiesz... - zaczęłaś poważnie - Myślę, że najbardziej przystojny jest Harry z tymi jego loczkami! - zaśmiałaś się. 
    - No wiesz! - wybuchnął chłopak z uśmiechem na twarzy i popchnął cię w zaspę śniegu, sięgającą ci do pasa. Zayn obrócił cię tak, że upadłaś na niego. Chłopak leżał na ziemi, a ty na nim. Czułaś bijące od niego ciepło, a twoje serce zabiło szybciej, kiedy zauważyłaś, jak mała przestrzeń dzieli wasze twarze, usta... Zayn strzepnął ci śnieg z czapki i przejechał palcem po twojej szczęce. Nachyliłaś się i zamknęłaś oczy... Chciałaś tego i to bardzo...
    Jednak za nim doszło do spełnienia waszych marzeń, wstaliście gwałtownie po tym, jak za wami po dróżce przeszła para szepczącym staruszek. Nic nie mogło odtworzyć tej atmosfery sprzed chwili. Szliście kilka minut w milczeniu, aż w pewnym momencie, Mulat chwycił twoją dłoń, a wasze palce się złączyły... Spojrzałaś na niego z ukosa i się uśmiechnęłaś, odwracając wzrok zauważyłaś, jak chłopak odwzajemnia najpierw spojrzenie, a potem uśmiech. Resztę drogi pokonaliście, trzymając się za ręce i rozmawiając o rzeczach, które nie miały żadnego związku z waszą dwójką. 
    Gdy doszliście do domku, odkryliście, że jest tak późno, że wszyscy zdążyli wrócić, a niektórzy już poszli zaszyć się w swoich pokojach. Zayn pomógł zdjąć ci płaszcz i sam się rozebrał.
    - Może gorącej czekolady? - zapytał rozcierając zmarznięte dłonie.
    - Z chęcią... - pokiwałaś głową - Trochę zmarzliśmy. - zaśmiałaś się. Uśmiechnięty Zayn poszedł do kuchni, a ty weszłaś do salonu i usiadłaś przed kominkiem, w którym się paliło. Plecami oparłaś się o brzeg kanapy i wyciągnęłaś dłonie do ognia, by się rozgrzać. Malik przyszedł do ciebie i wręczył ci kubek z gorącą czekoladą i sam zaczął siorbać ze swojego kubeczka. Siedzieliście spoglądając na ogień, a wasze twarze oświetlała jego poświata. Gdy wypiliście czekoladę, już ciepło zdążyło się rozejść po waszych ciałach. Spojrzałaś na Zayna, a ten uśmiechnął się szeroko. 
    - Masz tutaj jeszcze trochę... - powiedział, po czym kciukiem delikatnie dotknął twojej górnej wargi i wytarł czekoladę. Twój wzrok wodził za jego palcem, gdy spojrzałaś mu w oczy, chłopak objął twój policzek. Serce zabiło ci mocniej, kiedy poczułaś jak przybliża się do ciebie... Nie mogłaś wytrzymać, więc sama przyciągnęłaś go do siebie i wasze usta połączył pocałunek. Był delikatny, ale tak upragniony. Tak długo czekałaś, aż twoje wargi poczują nacisk jego rozgrzanych warg na sobie. Jego skóra pachniała cynamonem, gdyż najprawdopodobniej musiał go dodawać do ciepłej czekolady, którą smakowały jeszcze jego usta. Delektowałaś się tą chwilą, aż usłyszeliście wyraźne chrząknięcie za sobą... Obróciliście się i spojrzeliście za kanapę. Wasi wszyscy przyjaciele spoglądali na was...
    - Hmm.. Nie jest wam za gorąco? - zapytał z lekkim roześmianiem Louis.
    - Weź im nie przeszkadzaj... - trzepnęła Lou w głowę roześmiana El. 
    - No cóż, mamy chyba kolejną parę... - dodał swoje trzy grosze Niall, a jego dziewczyna objęła go i mrugnęła do ciebie okiem.
    - No właśnie... - mruknął Liam.
    - No właśnie - skomentował Harry, który potem podszedł do Liama i chwycił go za ramię. - Wiesz, co to oznacza?
    - Zostaliśmy sami... No i? - odpowiedział pytany, marszcząc brwi i spoglądając na swojego rozmówcę.
    - Tak! No właśnie! - powiedział uniesionym głosem Harry, po czym już skwitował - Pamiętaj, jako mój chłopak, że lubię demoralizować ludzi... A i aniołku pamiętaj, że najbardziej pod słońcem, nienawidzę majonezu!
    Cała wasza paczka wybuchnęła śmiechem, a ciebie i twojego "tylko przyjaciela" połączyło od teraz coś oficjalnego...




    Opracowała: B dla Alice:*

    PS Mam nadzieję, że się podobało!!:D
    PSS Proszę was o komentarze:)