Londyn, piękne miasto. Lubię tu spędzać czas...nie ważne z kim...Jako artystka, lubię usiąść i machnąć jakiś obraz lub kompletnie coś innego...Właśnie teraz wybieram się do centrum aby kupić płótna i farby, bo mi się już skończyły. Wiecie, codziennie jakiś obraz, jeden mały, drugi duży..
Idę sobie jak nigdy nic, po pięknej ulicy, prowadzącej do centrum Londynu... i wpada na mnie nagle jakiś chłopak...z tyłu wyglądał nawet, nawet...ale kiedy się odwrócił...o boże..jakbym go znała..te usta, uśmiech, oczy, dołeczki w policzkach..*_* Dopiero później się ocknęłam i skapnęłam się, że leżę na podłodze, a moje kolana krwawią..
Ty: Weź uważaj jak chodzisz.!
Chłopak: Masz bardo spóźnioną reakcję-powiedział ze spokojem, ale za razem nutką ironii w głosie-...sorry nie chciałem, ale sklep artystyczny zaraz się zamyka, a ja muszę zdążyć kupić potrzebne rzeczy..
Ty: Ja też tam idę, ale to ciebie nie tłumaczy...- podał mi rękę abym mogła wstać, kolana zabolały- ała..
Chłopak: Jesuss...przepraszam..
Ty: To nie Jezus...tylko moje kolana...-zaśmialiśmy się jednocześnie-Nic się nie stało- powiedziałam oschle.
Chłopak: Nic? Na serio?
Ty: Nie...boli jak diabli..
Chłopak: Farby poczekają...chodź musimy to zdenazyfikować..(sorry, ale takie słowa to dla mnie wielka trudność)
Złapał mnie w pasie, chociaż to nie było potrzebne i poszliśmy tam skąd chłopak przybiegł.
Podczas drogi nie rozmawialiśmy ze sobą...ja z nim wcale, chłopak rozmawiał przez telefon, a jego rozmowa wyglądała tak:
Chłopak: Weź, kurde nie zdążyłem kupić, co ci szkodzi...
-Nie moja wina, że powiedziałeś mi to 15 minut temu...
-Nie, jutro sam ruszysz swój zakichany tyłek i kupisz sam..-ktoś za pewne po drugiej stronie telefonu był chory, tak myślałam, gdyby nie następne zdanie..
-No i co z tego, że jesteś chory...w praktycznym sensie nie jesteś, tylko nie masz ochoty wychodzić z domu...
- Dla ciebie jest ważniejszy jest wygląd, niż kogoś zdrowie?!
- nie nie wracam sam..-spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-przygotuj..albo sam to zrobię, artysto..-sarkazm w jego głosie, brzmiał tak słodko..:)
-Już prawie jesteśmy, więc prosze podnieś swoją dupencję i otwórz drzwi, bo zapomniałem kluczy..
Ta rozmowa była taka zabawna...śmiałam się bezustannie, chłopak tylko od czasu do czasy na mnie patrzył z dziwnym wzrokiem...
Podeszliśmy pod drzwi pięknego domu...jest wielki, przepiękny...Kremowe ściany, drewniane okna, drzwi..Ten, Ci chłopacy zarabiali chyba krocie...
Chłopak: Przepraszam, Cię, ale to chyba trochę potrwa zanim mój przyjaciel otworzy drzwi....oo o wilku mowa..
Chłopak2: Hej, miło poznać...
Ty: Zuza..-nie myśląc powiedziałam moje imię po polsku.
Chłopak: Susan, co nie?
Ty: Tak, Susan...-lubiłam jak ktoś tak do mnie mówił, ale wolałam prawdziwe brzmienie tego imienia..
Chłopak: ładne imię, zawsze im się podobało..
Kiwnęłam głową na znak, że dziękuję i się zarumieniłam...
Chłopak2: To może wejdziecie do środka, Harry?
Harry: Tak, chodź Susan, musimy obmyć twoje rany...
To, że skądś go znam, to jeszcze to imię...mieszkam w Londynie nie od paru miesięcy, ale od urodzenia..mama Polka, ojciec Irlandczyk, co ich skusiło do Anglii?
Ty: Harry??-zwróciłam się do niego w łazience..wnętrze też mieli ładne, ale ten bałagan?
Harry: Tak?
Ty: Kto to był, ten chłopak co nas wpuścił do domu?
Harry: Zayn..ten chłopak co kazał mi biec do sklepu po farby...maluje jakiś wielki obraz do domu i wczoraj zapomniał kupić, a że ja akurat byłem ubrany, to kazał mi wypełnić zadanie..
Ty: Akurat ubrany?
Harry: Nie wiem, czy chcesz wiedzieć?- poruszył śmiesznie brwiami..
Ty: Chyba już się domyśliłam ...-uśmiechnęłam się..
Harry zaczął mi przemywać ranę wodą utlenioną..pisnęłam, bo zaczęło szczypać..Harry podmuchał na miejsce skaleczenia i przestało boleć..
Harry: Susan, wiesz, że skądś Ciebie kojarze?
Ty: A ty wiesz, że ja też? W przedszkolu miałam podobnego kolegę do ciebie, tylko, że nie miał takich loczków jak ty...ałł..-znów podmuchał na kolano..
Harry: Ja też miałem jedyną koleżankę w przedszkolu o imieniu Susan...tylko kazała na siebie mówić Żuża...-jego akcent+ polskie słowo= słodkie brzmienie...*__*
Ty: Czy ta dziewczynka, przypadkiem nie wyjechała za granicę i nie zostawiła swojego przyjaciela samego na pożarcie małym chłopcom?
Harry: Czy ten chłopiec nie obiecywał małej księżniczce, że jak dorośnie to ją odnajdzie?
Ty: Obietnica najwyraźniej się spełniła..-uśmiechnęliśmy się...w końcu przyjaźń, która była w przedszkolu nie mogła tak zniknąć? W wieku sześciu lub pięciu lat wyjechałam do Polski, na pogrzeb babci..mama się załamała i zostaliśmy tam już na zawsze...ja nie chciałam tam mieszkać, wszystko mnie przytłaczało..Anglia, to mój kraj...wróciłam tu od razu po skończeniu 18, czyli rok temu..urządziłam sobie dom, znalazłam studia, pracę, przyjaciół...tutaj moje życie nabrało koloru..
Harry: Nie wiesz jak za tobą tęskniłem, Żuża...codziennie o tobie myślałem, aż do dziś...bałem się, że zniknęłaś z mojego życia już na zawsze..
Ty: (rumieńce wróciły) jak widzisz nie zniknęłam..
Harry: Zwykłe plastry się skończyły, mogą być w...jakie tu Niall ma...w dinozaury?
Ty: Jasne..nie ma różnicy...Harry z iloma facetami ty mieszkasz?
Harry: Długa historia..
Ty: Ja mam czas, nie wiem jak ty..?
Harry: To chodź na ogródek, pogadamy przy zimnej kawie?
Ty: Czemu by nie?
Wyszliśmy na ogród...nie ja tak nie mogę...piękny dom...wielgachny ogród, razem z basenem...co ja bym dała, żeby choć jedną noc tutaj spędzić...bez podtekstów proszę..ale moje małe mieszkanko mi wystarczy..
Harry: Siadaj wygodnie..
Ty: Dzięki...no opowiadaj...- usiadłam po turecku na trawniku...słońce ogrzewało i jednocześnie oświetlało Harrego..
Harry: No to wiesz...poszedłem do X-Factor, na przesłuchanie...przedostałem się...a tam ze mnie i z innych chłopaków Simon zrobił zespół, One Direction...Liam, Niall, Louis, Zayn i ja... jesteśmy teraz rodziną..mieszkamy teraz razem, spędzamy ze sobą dużo czasu...jesteśmy braćmi...
Ty: Wiedział, że nie tylko pamiętam ciebie z przedszkola, w Polsce o was głośno...
Harry: Słońce,wszędzie o nas głośno..
Ty: Twoja skromność...
Na ogród wyszedł...chyba Liam, bo moja kumpela w Polsce za nimi szalała, a ja nawet nie zwracałam na to uwagi, ale warto było z nią usiąść i poczytać jakieś blogi..
Harry: To Liam..Liam to Żuża...Susan.
Liam:(podszedł podał rękę na powitanie) cześć miło mi ciebie poznać..
Ty: Mi ciebie też..- uśmiechnęłam się..nagle na ogród weszła reszta tego zespołu...przywitali się ze mną i usiedli obok nas..
Niall: Ładne plastry, wiesz, że mam takie same?
Ty: Niall, to są twoje plastry..-powiedziałam cicho..Niall chyba tego nie zauważył tylko pobiegł do kuchni, mówiąc, że po jakieś żarcie..
Louis: Sus, wiesz, że Harry ma w pokoju zdjęcia małej dziewczynki podobnej do ciebie?
Harry się zaczerwienił ze wstydu, a ja się zarumieniłam..
Ty: Ja też mam zdjęcia małego chłopca podobnego do Harrego w domu, tylko, że on nie ma takich loków...-wszyscy spojrzeli na nas ze zdziwieniem..
Liam: To wy się znacie?
Opowiedzieliśmy im naszą przeszłość...spędziliśmy miły dzień, ściemniło się więc musiałam wracać do domu..
Ty: Przepraszam, chłopaki, ale już muszę zmykać..
Harry: To ja ciebie odprowadzę..
Ty: Nie trzeba..dam sama radę dojść..
Liam: Ależ trzeba, nie wiadomo co ciebie napadnie..
Zayn: Racja, Liam...
Harry: Odprowadzę Ciebie i będę spokojny- chłopacy odchrząknęli- my będziemy spokojni, że nic Ci nie jest..
Zgodziłam się..Liam, Louis, Zayn i Niall odprowadzili nas do drzwi, a resztę drogi poszliśmy sami..
Przed domem Harry staną przede mną..
Harry: Susan, jestem prze-szczęśliwy, że odnalazłem Ciebie po tylu latach..
Ty: Ja też, nie sądziłam, że spotkamy się w takich okolicznościach...
Harry: Mam prośbę, Zuża- powiedział to prawie poprawnie-powiedziałaś, że nie byłaś na naszym koncercie, jutro gramy koncert w Dartford, może miałabyś ochotę z nami się tam wybrać ?
Zatkało mnie...chyba mogłam raz nie pójść do szkoły, nie prawdaż?
Ty: Tak, czemu by nie? Dziękuję, za to zaproszenie- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek..
Harry: To jutro o 7.30 przyjedziemy po ciebie, ubierz się w jakiś dres, bo podróż nie będzie zbyt krótka..
Ty: To zaledwie, półtorej godziny...
Harry: Ja to wiem, głuptasie, ale będziesz musiała wytrzymać nasze próby...a to trochę potrwa..
Ty: wytrzymam...dobra ja lecę...-na do widzenia znów go pocałowałam w policzek-dziękuję za wspaniały dzień..
Harry: To ja powinienem podziękować.. dziękuję..
Weszłam do środka...przed snem jeszcze myślałam co się dzisiaj wydarzyło. Uśmiech nie znikał mi z twarzy, postanowiłam wybrać co jutro ubiorę...znalazłam jakieś "luźne" ubranie, nie chciałam wyjść na niezdarę, więc postanowiłam ubrać to...a na koncert? Miałam dylemat czy elegancko czy bardziej... luzacko? Usiadłam na kanapie rozmyślając nad dwoma stylizacjami...aż tu nagle SMSa dostałam od Harrego...wymieniliśmy się telefonami..
" Susan, możesz ubrać się jak chcesz, a po koncercie jedziemy do restauracji i zabieramy Ciebie ze sobą...chłopacy sugerują, abyś ubrała sukienkę...ja nie nalegam, bo i tak wiem, że we wszystkim świetnie wyglądasz..Harry"
Ha, teraz już na pewno ubiorę sukienkę.. usnęłam na kanapie z telefonem w ręce...wstałam dość wcześnie i wyszłam z domu..chłopacy już na mnie czekali...podróż minęła spokojnie, ja z Harrym cały czas rozmawialiśmy, reszta sobie spała.. nadszedł czas koncertu... Przebrałam się...Podeszłam do nich, aby życzyć im szczęścia..
Liam: Wow...
Niall: Co, Liam....-Niall odwórócił się w moją stronę-wow, Sus..
Harry: Wyglądasz przepięknie...-podszedł i przytulił mnie.. weszłam na przed scenę( kurcze zapomniałam jak to się nazywa).
Chłopacy wchodzą, a wszystkie fanki zaczęły piszczeć...po dwóch godzinach powiedzieli..
Liam: Czas na ostatnią piosenkę...a zaśpiewa ją Harry..
Liam: Czas na ostatnią piosenkę...a zaśpiewa ją Harry..
Harry: Zaśpiewam ją, dla wyjątkowej osoby, która dzisiaj kończy swoje 19 urodziny...!! SUSAN...przepraszam...Zuza-powiedział to perfekcyjnie..-chodź tu do nas!
Podszedł do mnie ochroniarz i pomógł mi się wspiąć na scenę...fanki piszczały...inne buczały...Chłopacy podeszli do mnie i życzyli mi sto lat...a Harry zaczął śpiewać...
"Summer of 69"....łzy miałam w oczach... na koniec wszyscy (wraz z fankami) zaśpiewali mi sto lat...Po zejściu ze sceny Harry zatrzymał mnie na chwilę..
Harry: Mam coś dla ciebie..
Ty: Ten koncert zupełnie mi wystarczy...
Stanął za moimi plecami i poczułam jak wkłada mi coś na szyję... to był naszyjnik, piękny naszyjnik...
Ty: Dziękuję...-rzuciłam mu się na szyję...
Harry: To jeszcze nie koniec...-wziął mnie za rękę i wyprowadził na dwór...Było jeszcze jasno, usłyszałam jak Harry mówi "Dawaj Josh, leć!" Powiedział to do łoki toki..
Zauważyłam samolot lecący przed nami...a za nim wielka wstęga z napisem
" I LOVE YOU SUSAN...WOULD YOU LIKE TO BE MY GIRLFRIEND?"
Tym razem nie mogłam powstrzymać łez, popłynęły mi strumieniem...
Harry: Jeśli się nie zgadzasz, to rozumiem..
Ty: Głuptasie...Tak, Harry zechcę być twoją dziewczyną....
Harry: Na serio?
Ty: Tak, od zawsze czułam do ciebie coś więcej, dlatego wróciłam do Anglii..
Harry: Kocham ciebie..słońce..
Ty: Ja ciebie też, loczku..
Te urodziny były najwspanialszymi urodzinami w świecie..No i nie jedna noc już spędziłam w domu chłopaków... ;)
P.S: ZUZA NAJLEPSZEGOO!!!!!Słońca, szczęścia i miłości ci życzę..!
P.S.S: B, wyjechała na dwa tygodnie więc, to ja teraz będę tutaj wstawiać notki...
od X dla B
100 post !! Jupi ja jej!!
To.Jest.Cudowne *.*
OdpowiedzUsuńX ja prawie się poryczałam ze śmiechu... Ten imagine był perfekcyjny!! Nie mogę uwierzyć, że jest dla mnie!! Jak pewnie zgadujesz padłam na podłogę ze śmiechu przy momencie: "Farby poczekają...chodź musimy to zdenazyfikować..":D I jak zgadujesz zarumieniłam się przy "Żuża"...Zakochałam się w ojcu Irlandczyku <3 W ogóle tak jakoś mnie świetnie przedstawiłaś...Cała ja! I brak mi słów jak pomyślę, że to dla mnie... I myślałam, że zacznę skakać ze szczęścia jak zobaczyłam co Harry "mi zaśpiewał", bo przecież wiesz że mam wykonanie tej piosenki przez White Eskimo na dzwonku komórki... I jeszcze to twoje nieumyślne nawiązanie do "Isn't she lovely" w naszyjniku... Kocham ten imagine i kocham ciebie głuptasie!! Dziękuję <3 - B
OdpowiedzUsuń