wtorek, 27 listopada 2012

Imagine - Zayn (XIV-->XII PART 2)

Wróciła córka marnotrawna. Na wstępie chciałabym, Was przeprosić. To nie miało, tak wyglądać... Ale los chciał inaczej...
Jestem zdania, ze należą się Wam jakieś wyjaśnienia... Zdaję sobie sprawę, że możecie mi nie wybaczyć tego wszystkiego, ale muszę powiedzieć choć parę słów... Jak wiecie na początku miesiąca miałam mieć operację, która się nie odbyła. Nie wiem, kiedy ona się odbędzie, ale nie śpieszno mi na stół operacyjny:) To dlaczego przestałam pisać? Sprawa jest prosta i dotyczy zapewne wielu z Was. Uzależniłam się od komputera. Przestałam mieć czas na cokolwiek innego, moje oceny były coraz gorsze, kłóciłam się co chwilę z rodzicami. To oni powiedzieli "dość" i zaczęli mi dawkować komputer. Po jakimś czasie było lepiej, ale mimo to nie wchodziłam tutaj. Nie chciałam się kusić. Teraz jest już dobrze, ale nadal uważam, ponieważ nie chcę powtórki z rozrywki.
Przepraszam, Was jeszcze raz... Nie zasługuję, żeby tutaj pisać... X i B mi zaufały, a ja je zawiodłam... Od początku wydawało mi się, że nie powinno mnie tu być, a teraz utwierdziłam się w tym przekonaniu...

Napisałam drugą część Zayna:) Dodaję razem z pierwszą, tak dla przypomnienia;)




-Oczami [T.I.]-

Czekałam w korytarzu przychodni na badania. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, więc chodziłam z jednego końca pomieszczenia do drugiego. Jest do dość powszechny widok u lekarza, dlatego nikt nie zwracał na mnie uwagi. Poprawka, prawie nikt. Od pewnego czasu czułam na sobie spojrzenie pewnego chłopaka. Odkąd wszedł do przychodni, uważnie mi się przyglądał. W normalnych okolicznościach denerwowałoby mnie to, ale byłam zbyt zestresowana, żeby zaprzątać sobie tym głowę.
- Nie męczy cię to?-zapytał nagle mój obserwator. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Miał ciemniejszą karnację i czarne włosy, które świetnie z nią współgrały. Znałam go, ale nie miałam pojęcia skąd.-Chodzisz, tak odkąd tu przyszedłem. Ale zapewne jesteś już tutaj od dawna.
Przyjrzałam mu się dokładniej i próbowałam przypomnieć sobie skąd go znam. Zauważyłam, że chłopak ma obwiązaną szyję szalikiem, więc wywnioskowałam, że przyszedł tutaj w sprawie chorego gardła
- Niektórzy przychodzą tutaj z większymi problemami, niż z lekkim kaszelkiem-powiedziałam jadowicie. Właśnie miałam wrócić do swojego "spaceru", ale on nie dał za wygraną.
- Jeśli ten "lekki kaszelek" sprawia, że nie mogę zarobić na życie, to jest to dość duży problem, nie uważasz?-zapytał retorycznie.- Ale pewnie ty przeżywasz, jakiś większy dramat. Zaszłaś w nieplanowaną ciążę, prawda?
- Niestety muszę cię zasmucić-wygięłam usta w podkówkę.- Nie jestem w błogosławionym stanie. Wiem, że żałujesz, bo nie zostaniesz wujkiem... Ale nie martw się, jak zajdę w ciążę to będziesz pierwszą osobą, której powiem!-mrugnęłam do niego.
Chłopak chciał coś powiedzieć, ale zawołała mnie lekarka. Nie oglądając się na niego, podeszłam do niej, żeby porozmawiać o zbliżającej się operacji, która być może uratuje mój wzrok. Kiedy się wszystkiego dowiedziałam i chciałam odejść, ktoś położył rękę na moim ramieniu. Natychmiast się odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z moim obserwatorem.
- Podsłuchiwałeś...?-bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
- Przepraszam... Nie wiedziałem...-powiedział, spuszczając oczy.-Zachowałem się, jak dupek
- Z tym to się akurat zgodzę-powiedziałam, posyłając mu serdeczny uśmiech. Nie potrafiłam się długo gniewać na innych, nawet na nieznajomych.
- Masz taką tak poważną operację, a masz jeszcze nastrój żartować?-spojrzał głęboko w moje oczy. Miał piękne czekoladowe tęczówki, w których utonęłam. Myśl o tym, że nie długo mogę nie doświadczać podobnych doznań była nie do zniesienia.
- A co mam zrobić? Zabić się?-zapytałam retorycznie.- Już przywykłam do myśli, że niedługo prawdopodobnie nie będę nic widzieć, więc staram się wykorzystać czas, który mi pozostał...-spuściłam wzrok, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. On to zauważył, więc chwycił delikatnie mój podbródek i podniósł go tak, żebym ponownie spojrzała mu w oczy. Staliśmy tak zastawiając cały korytarz, dopóki jakaś staruszka nie chciała przejść koło nas. Odsunęłam się od chłopaka, przepuszczając starszą panią. Chciałam wychodzić z przychodni, ale czyjaś ręka złapała mnie w tali. Należała ona do mojego obserwatora, który obrócił mnie tak, że stałam dokładnie na przeciwko niego.
- Jestem Zayn, a ty?
- [T.I.]
- Ładnie...-gdy wypowiedział te słowa, zarumieniłam się.- Dasz się zaprosić gdzieś, w ramach przeprosin za tamto?
- Dobrze, ale powiesz mi coś o sobie... Wydajesz mi się znajomy...-przyjrzałam mu się badawczo, a on tylko zaśmiał się krótko, chwycił mnie za rękę i wyciągnął z budynku. Mulat zaprowadził mnie na parking, na którym stał jego samochodu. I to nie byle jaki. Nigdy nie widziałam takiego z bliska, a co dopiero jechała takim...
- Zdziwiona?-zapytał, kiedy wsiedliśmy do auta.
- Trochę... Boże Zayn, kim ty jesteś, że cię stać na takie rzeczy? Jakimś mafiozo, czy co?
- A wyglądam ci na takiego?-odpowiedział pytaniem i śmiesznie poruszył brwiami.
- Nie... Chociaż jakby się tak zastanowić...-uśmiechnęłam się do niego słodko.- To gdzie mnie pan zabierze, panie...-spojrzałam na niego pytająco.- Jak ty się w ogóle nazywasz?
W aucie zapadła nieprzyjemna cisza. Chłopak odwrócił wzrok, odpalił samochód i wyjechał z parkingu. Nie miałam pojęcia, dlaczego nie chce mi nic powiedzieć o sobie. W mojej głowie zaczęły się pojawiać straszne obrazy. To nie był pierwszy raz, kiedy moja bardzo bujna wyobraźnia przerażała mnie. Zaczęłam oglądać zmieniający się krajobraz za oknem, żeby przestać o tym myśleć
- ...Malik. Zayn Malik.- niespodziewanie chłopak się odezwał. Natychmiast odwróciłam się i przyjrzałam się mu. No tak, wszystko pasuję, jak mogłam go nie rozpoznać...? Byłam w wielkim szoku, nie potrafiłam nic siebie wydusić, wpatrywałam się z osłupieniem na chłopaka. On zauważył to kątem oka i zacisnął mocniej ręce na kierownicy, jakby chciał dzięki temu się uspokoić- Proszę cię tylko, nie rób nic głupiego...
- Dlaczego miałabym zrobić coś głupiego?-spytałam zdezorientowana.
- Nie jesteś fanką...?-zapytał zdziwiony i spojrzał na mnie, a ja ponownie utonęłam w jego czekoladowych tęczówkach.
- Po raz kolejny dzisiaj, muszę cię zmartwić... -uśmiechnęłam się szeroko.
- To skąd mnie znasz?
- Czy muszę być Directionerką, żeby cię znać? Wystarczy, że moja najlepsza przyjaciółka nią jest...-dodałam pod nosem. Mulat zaśmiał się krótko.
- I co pewnie masz jej dość?
- Nie... Przecież nie mówi o was bez przerwy. Wróć, jednak mówi
- Nie tylko ona-mrugnął do mnie.
- Panie Próżny, weź się skup na drodze, jasne?
- Ooo... Zaskoczyłaś mnie-uśmiechnął się zadziornie- Ciekawy jestem, ile jeszcze wiesz...
- Dużo... Zdecydowanie za dużo...-chłopak zaśmiał się.- Od dawna próbuje mnie przekonać do was -przewróciłam oczami.
- Czyli, nie za bardzo jej to wychodzi
- Gdybyś w kółko słuchał o jednym, to też byś stracił cierpliwość...
- To nie byłoby takie złe... W końcu ona mówi też o mnie...-uśmiechnął się łobuzersko.
- Źle się wyraziłam. Kiedy twój przyjaciel nawija tylko o jakiejś aktorce, to w końcu masz dość i zaczynasz ją nienawidzić. Nie masz na to wpływu...
- Zawsze możesz się do niej przekonać...-westchnął.- Ej poczekaj! Nienawidzisz nas?!
- Nie wiem, czy można to tak nazwać...-udałam zamyśloną.- To że mam odruchy wymiotne na wasz widok, przecież nie oznacza nienawiści, prawda?-uśmiechnęłam się zadziornie.
- A gdyby nie twoja przyjaciółka, lubiłabyś nas?
- Pewnie bylibyście mi obojętni-wzruszyłam ramionami.- Albo bym was nie znała. Nie jestem typem dziewczyny, którą kręcą boysbandy...
- Szkoda...-mruknął pod nosem.-Już jesteśmy-powiedział, parkując samochód.- Pomyślałem sobie, że zabiorę cię gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Jak miło...-uśmiechnęłam się słodko i wysiadłam z auta.

Znajdowaliśmy się koło jednego z moich ukochanych miejsc w Londynie-Hyde Parku. Po chwili Malik chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do jednej z restauracji. Była to włoska knajpa. Gdy weszliśmy do niej zachwyciło mnie jej piękno. Do oczu napłynęły mi łzy, ponieważ niedługo może nie będę doświadczać takich doznań. Opuściłam głowę, żeby ukryć mój smutek, jednak Zayn zauważył to. Usiadłam przy stoliku, który mi wskazał, ale on nie poszedł w moje ślady, tylko przykucnął przy moim krześle i złapał mnie za rękę.
- Hej, co się stało? -spytał, ścierając drugą dłonią łzę z mojego policzka.- Chodzi o operację, prawda? Mi możesz powiedzieć...-spojrzałam w jego brązowe oczy. Było w nich coś, co sprawiało, że zaczęłam się mu zwierzać.
- Od dziecka miała problemy ze wzrokiem. Nie widziałam, co nauczyciel pisał na tablicy, kiepsko radziłam sobie ze sportem. Jednak lekarze nie stwierdzili niczego groźnego. Jakiś czas temu okazało się, że grozi mi utrata wzroku. Gdyby wcześniej to zdiagnozowano, może nie byłoby z moimi oczami tak źle. Przeszłam już 4 operacje, ale one niewiele dały... Niedługo będę miała następną. W tej pokładane są największe nadzieje. Jeśli ona się nie uda, przestanę widzieć...-te ostatnie zdanie powiedziałam szeptem. Zayn przytulił mnie mocno i pozwolił, żebym się wypłakała.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...-szepnął mi po dłuższej chwili do ucha.
- Ja już straciłam nadzieję...
- Co?!-spojrzał mi głęboko w oczy- Nie wolno ci tak mówić! Nie stracisz swojego wzroku!
- Mam nadzieję, że masz rację...-uśmiechnęłam się słabo.
- Ja jestem tego pewien. Głodna?
- Jasne...
Tego wieczora nie wróciliśmy do tematu mojej operacji. Rozmawialiśmy o sobie, marzeniach, planach. Zachowywaliśmy się, jak para najlepszych przyjaciół i poruszyliśmy każdy temat. Diametralnie zmieniłam swoje zdanie o Zaynie. Był on fajnym facetem, a nie próżnym burakiem. Nie chciałam, żeby nasz kontakt się urwał. I tak też nie było. Przez cały miesiąc, spotykaliśmy się, jak najczęściej, pisaliśmy ze sobą SMSy, rozmawialiśmy godzinami... Poznałam resztę One Direction, mimo że bardzo ich polubiłam, to Malik był dla mnie najważniejszy. Powoli zakochiwałam się w nim, jednak nie wiedziałam, czy on czuje do mnie to samo. Sielankę przerwała zbliżająca się operacja, która miała się odbyć w Dublinie, ponieważ moi rodzice chcieli mnie zawieść do najlepszego specjalisty. Oni robili dla mnie wszystko, mimo że nie mieszkałam już z nimi.
Tuż przed wylotem napisałam do Zayna SMSa. Chłopak nie wiedział prawie nic o moim zabiegu. Zaraz po tym wyłączyłam komórkę i weszłam na pokład samolotu.


-Oczami Zayna-

Rano obudził mnie SMS. Zaspany wziąłem z szafki przy moim łóżku telefon, żeby sprawdzić kto do mnie napisał. Była to [T.I.]...


Zayn... Dzisiaj wylatuję do Dublina, a jutro mam operację. Dziękuję Ci za ten miesiąc, to był jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Niedługo znowu się zobaczymy, znaczy Ty mnie zobaczysz...

Czytałem wiele razy tą wiadomość, ale jak na złość nie docierała ona do mnie. Zszedłem do salonu, w którym siedziała już reszta
- Chłopaki...-powiedziałem, przegryzając dolną wargę.- Musicie mi pomóc...

-Oczami [T.I.]-

Po operacji budziłam się wiele razy, jednak prawie od razu zasypiałam. Chociaż spałam bardzo długo, cały czas byłam zmęczona. Uczucie potęgowały opatrunki, które założono mi na oczy, ponieważ całkowicie zasłaniały mi dostęp do światła. Nawet nie zastanawiałam się, czy rzeczywiście jest to ich wina. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że oślepłam. Nie chciałam robić scen. Dopiero za którymś razem obudziłam się wypoczęta. Leżałam przez chwilę nieruchomo, kiedy usłyszałam dwa głosy. Jeden należał do mojego lekarza, a drugi też wydawał mi się znajomy. Byłam taka szczęśliwa, gdy go rozpoznałam. Jednak po chwili uznałam, że osoba do której mógłby on należeć jest wiele kilometrów stąd. Zachciało mi się płakać. Żeby się uspokoić, podniosłam prawą rękę i dotknęłam nią opatrunków. To głupie, ale zawsze tak robiłam po operacjach. Poczułam, jak czyjaś dłoń chwyta moją. Do mojego serca znowu zawitała nadzieja
- Zayn...?-szepnęłam.
- Jestem tutaj...-podniósł moją rękę do ust i delikatnie ją pocałował.- Tak się bałem... Nigdy nie rób mi tego więcej-mówił łamiącym się głosem, który z każdym słowem przechodził w szept.- Proszę...
- Jakim cudem?
- Czy to ważne?-odpowiedział pytaniem.-Jestem przy tobie i zawsze będę-zachciało mi się płakać, tym razem ze szczęścia. Jednak przez te głupie opatrunki nie mogłam. Dotknęłam dłonią jego twarzy. Wyczułam palcami, że był nieogolony i miał podkrążone oczy.
- Jesteś zmęczony... Jak długo już tu siedzisz?
- To nic...-chwycił moją rękę i przycisnął do swoich ust.
- Powinieneś odpocząć
- Nie zostawię cię!-znałam ten ton głosu. Jemu nie można się sprzeciwiać
- To chociaż...-nie dokończyłam, ale on wiedział o co mi chodzi. Położył delikatnie głowę na moim łóżku, tak że lekko dotykała mojego brzucha. Jedną ręką trzymałam jego dłoń, a drugą bawiłam się jego włosami. Po jakimś czasie zasnęłam, ponieważ nadal byłam mocno osłabiona po operacji.
Obudziłam się, kiedy pielęgniarka zmieniała mi kroplówkę. Głowa Malika leżała tam gdzie wcześniej, więc wywnioskowałam, że śpi. Znowu zaczęłam się bawić jego włosami, ponieważ odprężało mnie to.
- Wreszcie kochanie...-usłyszałam głos mojej mamy.- Baliśmy się o ciebie.
- Nie wiedzieliśmy, dlaczego tak długo się nie budzisz-powiedział tata.-Już niedługo będzie obchód, a ty cały czas spałaś.
- Ja się budziłam już parę razy... -mówiłam cicho, żeby nie obudzić Zayna.-Czy operacja się udała?
- Nie wiemy. Wszystko okaże się, kiedy ci zdejmą opatrunki. Ale lekarze są dobrej myśli-dodał pokrzepiająco mój ojciec.
- Wtedy też byli...-uśmiechnęłam się słabo.- Wiecie, co... Ja pójdę spać, jestem zmęczona...

- Jasne córciu...-mama podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło.- Gdyby coś to wołaj, będziemy w bufecie.
- Chyba nie będzie to potrzebne... Ona ma już obstawę-powiedział tata, który zapewne miał na myśli Zayna, który cały czas spał przy moim boku
Rodzice wyszli, a ja próbowałam zasnąć. Nie udawało mi się to, ponieważ zaczęłam myśleć o operacji. Czułam, że ona się nie udała i oślepłam. Już nigdy nic nie zobaczę... Ta myśl była nie do zniesienia. Nagle głowa Malika się podniosła
- Jak się czujesz słońce?-spytał zaspanym głosem.
- Ja oślepłam, prawda? Tylko powiedz mi prawdę...
- O czym ty mówisz?! Operacja się udała!
- Nie kłam, proszę... Ja to czuję...
- [T.I.]... Nie kłamię... -chwycił moją dłoń i przyłożył ją sobie do klatki piersiowej.- Przysięgam...
- Przepraszam pana, ale muszę dostać do pacjentki-usłyszałam głos mojego lekarza. Mulat natychmiast się odsunął, puszczając moją rękę. Poczułam się zupełnie sama.
- Doktorze, czy...-nie potrafiłam dokończyć, ale mój rozmówca i tak zrozumiał o co mi chodzi.
- Zaraz się okaże...-zaczął delikatnie ściągać moje opatrunki. Ze strachu zacisnęłam oczy, które i tak miałam zamknięte, jeszcze bardziej. Poczułam delikatne szarpnięcie, kiedy ostatnie plastry zostały zdjęte z mojej twarzy.- Otwórz oczy
Chwilę się wahałam, ponieważ chciałam zostać w słodkiej nieświadomości chociaż przez minutę. Jednak przypomniało mi się, że wszyscy czekają na mój ruch, więc delikatnie podniosłam powieki. Uderzyła mnie fala światła, dlatego podniosłam rękę i osłoniłam oczy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co to oznacza.
- Ja widzę...-szepnęłam zdumiona. Zaczęłam powoli mrugać, żeby przystosować swoje oczy do światła. Po chwili zauważyłam mojego lekarza, który siedział na moim łóżku oraz stojących za nim rodziców i Zayna.
- Mówiłem ci, ale ty nie wierzyłaś...-powiedział Mulat i lekko się uśmiechnął.
- Bo to byłoby zbyt piękne...-odwzajemniłam jego uśmiech. Mój okulista chrząknął znacząco, a ja zarunieniłam się, przez co mój tata parsknął śmiechem.
- Może najpierw sprawdzę, czy wszystko w porządku, a potem porozmawiacie-okulista zaczął badać moje oczy. Trwało to dość długo, ale nie okazywałam zniecierpliwienia, ponieważ chciałam dla mojego wzroku, jak najlepiej. Nie wyobrażałam sobie kolejnych operacji.- Masz wielkie szczęście.-spojrzałam zdziwiona na niego.- Będę szczery. Kiedy przyjmowałem cię na oddział, myślałem, że nie masz szans na uniknięcie ślepoty. Jednak zabieg się udał, więc jeśli będziesz przez jakiś czas szczególnie dbać o siebie to twoje oczy zupełnie wyzdrowieją. Nie będziesz musiała już nosić soczewek, nie przejdziesz kolejnej operacji...-nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. To było zbyt piękne... Do moich oczu napłynęły łzy szczęścia.

- Doktorze, kiedy będzie mogła wrócić do domu?-wtrąciła się moja mama.
- Chciałbym ją zostawić na noc na obserwacji, ale jutro rano dostanie wypis.
- Czyli niedługo wracam do domu...?-zapytałam z nadzieją.
- Tak, ale nie powinnaś latać samolotem przez jakiś czas. I oczywiście musisz mieć zapewnioną opiekę, bo nie możesz się nadwyrężać.
- O to się proszę nie martwić, mamy już wszystko ustalone-nagle odezwał się Malik, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Chłopka przegryzł dolną wargę i odwrócił on ode mnie wzrok.
- Skoro tak, to jutro będziesz mogła wrócić do domu.-uśmiechnął się i zwrócił się do moich "gości".- Przepraszam, ale już późno, więc byłoby lepiej, żebyście państwo już poszli...
- Jasne, to o której jutro przyjść?-zapytał mój tata.
- O 10:00 [T.I.] powinna mieć już wypis
- To pa kochanie...- mama podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło
- Trzymaj się!-powiedział tata, wychodząc razem z mamą z sali.
- Zaraz przyjdzie pielęgniarka, założyć ci nowy opatrunek.-lekarz wstał i zaczął zmierzać w stronę drzwi.- Panie Malik, proszę nie...niepokoić pacjentki za długo. Jutro ją pan dostanie z powrotem-powiedział, wychodząc z sali. Zostaliśmy sami, więc Zayn usiadł tuż koło mnie na łóżku.
- Tak się cieszę...-mówiąc wplótł swoją dłoń w moją.
- Ja też...-oparłam się o jego ramię. Dla wielu ludzi zachowywaliśmy się, jak para, którą nie byliśmy i nie będziemy...nigdy... W moich oczach pojawiły się łzy, co nie umknęło uwadze chłopaka.
- Co się stało?
- Nie martw się. To łzy szczęścia...-nie wydawał się przekonany, więc delikatnie się uśmiechnęłam, żeby go przekonać.
- Niech ci będzie...-westchnął i przytulił mnie.
- Zayn... Idź już. Musisz odpocząć
- Nie musz...
- Proszę-przerwałam mu i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. On westchnął i pocałował mnie w czoło.
- To do jutra, piękna-powiedział wychodząc z sali.
- Pa...- zostałam zupełnie sama. Jednak nie na długo, ponieważ po chwili do sali weszła pielęgniarka z jedzeniem.


~Parę dni później, Londyn~

- Witaj w domu-powiedział Zayn, stawiając moją walizkę w korytarzu.
- Nie musiałeś tego robić...-spojrzałam na niego zza przeciwsłonecznych okularów, które teraz miałam nosić, żeby nie narażać za bardzo moich oczu.
- Ale chciałem...-wzruszył ramionami.- To może pokażę Ci, co i jak...
- Zayn....-złapałam go za przegub dłoni.- Dlaczego to zrobiłeś? Najpierw przyjeżdżasz do szpitala, potem zawozisz mnie do Londynu samochodem, który nie wiadomo skąd wytrzasnąłeś, a teraz to
- Chcę dla ciebie, jak najlepiej
- Mogłeś mnie zawieść do rodziców, tam też byłoby mi dobrze-moje słowa zupełnie się nie zgadzały z tym, co naprawdę myślałam. Pragnęłam mieszkać u Malika, ponieważ to dawało mi nadzieję, że on odwzajemni moje uczucia
- Przecież spodobał im się ten pomysł-Mulat unikał mojego wzroku.- Nie widzę problemu
- Ale ja widzę, Zayn! Coś ty im powiedział?
- Nieważne-przegryzł dolną wargę.- A teraz chodź-chwycił mnie za rękę i zaprowadził na górę. Poszliśmy do pokoju gościnnego, w którym spałam wiele razy, więc czułam się tam, jak w domu.- Twoje rzeczy już tu są, dlatego nie będziemy musieli po nie jechać...
- Grzebałeś...w...moich...rzeczach-wycedziłam. Trzymałam tam swój pamiętnik... Wolałam nie myśleć, co by się stało, gdyby on go przeczytał.
- Nie...! Twoi rodzice mają klucze do twojego mieszkania, więc je przywieźli-zaczął się gorączkowo tłumaczyć.- Nigdy bym tego nie zrobił! Przecież mnie znasz!-rzeczywiście znam go i wiem, że nie zrobiłby czegoś takiego. Cała złość uleciała ze mnie. Podeszłam do niego i pogłaskałam jego policzek.
- Dobrze, wierzę ci...-delikatnie się uśmiechnęłam a on przymknął oczy i wtulił się w moją dłoń. Przeze mnie przeszedł przyjemny dreszcz, więc speszona cofnęłam rękę i wbiłam wzrok w swoje stopy. W pokoju zapadła nieprzyjemna cisza.
- To rozgość się... Gdyby coś, będę u siebie-powiedział wreszcie Malik i zaczął zmierzać w kierunku drzwi.
- Jasne...
Chłopak wyszedł z pokoju, zostawiając mnie całkowicie samą. Byłam bliska płaczu, ponieważ uświadomiłam sobie, że zakochiwałam się w Zaynie coraz bardziej...i nic nie mogłam na to poradzić...


~Dwa tygodnie później~

- Tak, mamo czuję się już dobrze... Zayn bardzo o mnie dba-próbowałam przekonać, że wszystko u mnie dobrze, podczas rozmowy telefonicznej. Mama nie była podejżliwa, więc moje kłamstwo nie zostało odkryte. Co prawda, fizycznie czułam się świetnie. Jednak psychicznie byłam załamana.- Cieszę się, że między wami wszystko dobrze. Zayn to dobry chłopak. Jestem pewna, że dobrze trafiłaś- Mamo...? O co ci chodzi?-zapytałam zdezorientowana.- Jak to o co?! Przecież Zayn miał cię poprosić o rękę!- Co!?-wykrzyczałam do słuchawki.- Kochanie, proszę uspokój się. Przepraszam, że zepsułam ci niespodziankę, ale to było wiadome po sposobie, w jakim on cię traktuje- My nie jesteśmy parą...!-wydusiłam z siebie.- Jak to nie...? Nie gadaj głupot! Przecież on nam wszystko powiedział, kiedy ty byłaś w szpitalu- Mamo, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przysięgam.- Co?! To niemożliwe...- Ja muszę kończyć-przerwałam jej.- To do usłyszenia-rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
Położyłam się na łóżku, którego przez pierwszy tydzień po operacji praktycznie nie opuszczałam. Musiałam wszystko przemyśleć. Po jakimś czasie ktoś otworzył drzwi wejściowe. Wiedziałam, że to One Direction, bo była już 17:00, a o tej godzinie zespół miał wrócić ze studia. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Wszyscy byli uśmiechnięci i mówili jeden przez drugiego. Splotłam ręce na piersiach i oparłam się o barierkę od schodów. Malik podszedł do mnie, żeby mnie przytulić, ale ja odepchnęłam go.
- Co jest?-zapytał zdezorientowany.
- Czemu okłamywałeś moich rodziców?!
- Nie wiem, o czym ty mówisz-spojrzał w bok i przegryzł dolną wargę.
- Nie zgrywaj niewiniątka!- warknęłam.- Miej przynajmniej odwagę, powiedzieć mi to wszystko.
- Oni by się nie zgodzili!
- Nie znasz ich... -wycedziłam i wróciłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Złość uleciała ze mnie, a teraz został tylko smutek i wstyd. Zrobiłam awanturę osobie, która jest dla mnie najważniejsza. Gdybym miała chociaż jakiś powód, ale on chciał tylko mojego bezpieczeństwa. Zawsze szybko się denerwowałam, ale to nie jest wytłumaczenie. Po jakimś czasie do mojego pokoju wszedł Zayn i usiadł koło mnie. Nie pukał, ale nie miałam mu tego za złe.
- Przepraszam, nie chciałem...-zaczął.
- To ja przepraszam. Nie potrzebnie się uniosłam-przerwałam mu, wycierając łzy wierzchem dłoni i spoglądając na Mulata.
- Ja...muszę ci coś wyznać...-chłopak kontynuował, nie zwracając uwagi na, to co powiedziałam.- Od zawsze byłaś dla mnie bardzo ważna... Ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć... Jednak teraz nie potrafię tego ukrywać... Ja cię kocham...
- Zayn...-szepnęłam, będąc w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Wiem, że pewnie nie czujesz tego samego, ale nie chciałam, żebyś wiedziała-chłopak urwał, wstał z łóżka i poszedł w kierunku drzwi.
- Ja ciebie też, ciołku!-krzyknęłam, kiedy wychodził z pokoju.
- Jak to...?-Zayn odwrócił się i podszedł do mnie parę kroków.- Myślałem, że...

- To źle myślałeś-uśmiechnęłam się delikatnie podeszłam do chłopaka i pogłaskałam go po policzku.
- Przecież to co mówiłaś na dole, świadczyło o czymś zupełnie innym
- Wolałam, nie mieć żadnych nadziei, niż nimi żyć...-powiedziałam spuszczając wzrok
- W tym się różnimy-zdjął moją dłoń ze swojego policzka i splótł nasze palce ze sobą. W momencie, kiedy podniosłam wzrok, poczułam jego usta na swoich. Zaskoczona odwzajemniłam pocałunek, więc zaczęliśmy się namiętnie całować. Po jakimś czasie niechętnie oderwałam się od niego.
- No, tak-zaśmiał się Mulat.- Muszę uważać, żeby cię nie uszkodzić
- Jeszcze trochę-uśmiechnęłam się słodko.
- Czy...
- Tak-przerwałam mu.
- Nawet nie wiesz, o co chciałem zapytać...!
- Tak, zostanę twoją dziewczyną
- Widzę, że masz ukryty talent...-nachylił się nad moim uchem i szepnął do niego.-...umiesz czytać w myślach... Ale nie martw się, nikomu nie powiem
- To będzie nasz sekret-zaśmiałam się.
- Ale nie chcę, żebyś ty była moim sekretem...-powiedział, po czym pocałował mnie delikatniej, więc tym nie musiałam tego przerywać.

Napisała E(która jeszcze raz bardzo przeprasza)

PS. Mam nadzieję, że przekupiłam Was tym imaginem:) Przepraszam jeszcze raz i błagam o wybaczenie...





8 komentarzy:

  1. Spoko. Ale nie wstawiałaś tego wcześniej...? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstawiałam początek(kończyło się tuż przed rozmową w szpitalu):) Rozbudowałam to, ponieważ niektórzy mnie o to prosili w komentarzach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach! No tak coś mi nie pasowało a nie przeczytałam początku - w sensie wstępu - wcześniej, bo mam limt internetu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Emmm nie rozumiem skoro piszesz, że nie zasługujesz itd... to po co piszesz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ku*wa robi to zajebiaszzzo!! Masz nigdy nie przestać pisać!!! Kocham i pzdrawialm
      -Alicja <#

      Usuń
    2. Hmm... W sumie to masz rację... Często narzekam i histeryzuję, więc w moich postach może pojawiać się wiele sprzeczności:) Alice kocham Cię, jesteś niesamowita<3

      Usuń
  5. mogłabys pisac wiecej o Zaynie bardzo lubie twoje imaginy prosze o wiecej takich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 I na pewno spełnię twoją prośbę, bo najlepiej się czuję pisząc Zayna:)

      Usuń