czwartek, 24 stycznia 2013

Imaginy z gifami (III)

Hai! Dzisiaj mam 100% lepszy humor niż wczoraj, bo... wiele się działo! Między innymi moja siostra wzięła mnie dzisiaj ze sobą na uniwerek i.. skserowałyśmy sobie twarze kserokopiarką! No i nie tylko twarze... A teraz te ładne "zdjęcia" wiszą u mnie w pokoju na ścianie <3 

Dziękuję za miłe komentarze pod Louisem i cieszę się, że Ci się podobało Nieznajoma!! <3

PS Jutro wstawiam 2 imaginy! Jeden rano i drugi wieczorem!!

Wasza B

-----------------------------------------------------------



1.
*Zayn i Niall patrzą przez okno w kawiarni na park i "obczajają" dziewczyny, dając im oceny od 1 do 10, przy czym 10 to najlepsza liczba. Akurat przechodzisz przez pasy, gdy chłopcy cię zauważają.*
Zayn:*kiwa głową w twoim kierunku i rysuje palcem na stole 10*
Niall: *kiwa głową i rysuje 11*
Zayn:*spogląda na niego*
Niall:












 2.
*One Direction ma wywiad na żywo w telewizji*
Ty: *wysyłasz Zaynowi SMSa podczas show* "Widzę cię... wyglądasz zbyt dobrze..."
Zayn: *szybko odpisuje* "Jak zwykle... Ale spokojnie... zaraz to naprawię!"
Ty: *zdziwiona, ale roześmiana wysyłasz ostatniego SMSa* "No mam nadzieję :) x"
Zayn:*zaczyna robić głupie miny do kamery*















 
















3.
Ty: *całujesz Nialla namiętnie w usta i szepczesz zmysłowo, ciągnąc go za kołnierz koszuli* Świetnie wyglądasz w tym stroju...
Niall: Wiem... Nie możesz mi się oprzeć!











4.
*Siedzisz na lotnisku, bo wracasz do Polski z wakacji i czekasz na samolot, nagle słyszysz krzyk. Odwracasz się w tamtym kierunku i zauważasz 1D. Bezmyślnie biegniesz tam z yearbookiem, który dopiero co dostałaś*
Ty: Zayn, podpiszesz mi się? To moje marzenie!
Zayn: Yeah, of course and maybe...

















5.
*Wchodzisz do pokoju Nialla i aż się dusisz od zapachu jaki tam jest... Wszędzie walają się rzeczy i praktycznie nie widać podłogi.*
Ty:Niall, kiedy ostatni raz tu sprzątałeś, co?!
Niall: No zaraz posprzątam...
Ty: Oby...
Niall:













6.
*Podczas wywiadu 1D na żywo.*
Liam: Pamiętaj, że [T.I.] nas ogląda...
Niall:


















7.
*Brałaś udział w wypadku samochodowym, Harry przyjeżdża wraz z twoją rodziną do szpitala cały zapłakany.*
Harry: To moja wina!
Twoja mama: Harry, nawet nie byłeś przy tym wypadku!
Harry: No właśnie... A powinienem był...
















8.
*Jeden z tych dni, gdy nie chcecie z Harrym ruszać się z domu, tylko siedzicie na kanapie przy kominku o rozmawiacie o wszystkim, co wam przyjdzie do głowy.*
Harry:
















9.
*Po ciężkim dniu kładziecie się z Niallem do łóżka*
Ty: Dobranoc!
Niall:















10.
*Jesteście na koncercie Eda, który w pewnym momencie dedykuje tobie i Liamowi piosenkę.*
Ed:












11.
*Ostatnio pokłóciliście się z Harrym i nie rozmawiacie ze sobą od 3 dni. Harry na koncercie jest załamany, że nie ma tam ciebie. Dedykuje ci piosenkę "Back For You", przepraszając za to, że był taki zły i głupi.*
Harry:












12.
*1D wydaje teledysk, ale wcześniej promują go serią pt. "Behind the scenes..".*
Niall: * w swoim filmiku* Przepraszam, [T.I.], że nie jestem dzisiaj z tobą. Nie uwierzysz, jak bardzo chciałbym być z tobą na rozdaniu świadectw ukończenia szkoły... Ja swoje przegapiłem. Na szczęście niedługo cię zobaczę... Kocham cię!











13.
*Podczas wywiadu 1D.*
Dziennikarz: Może jakoś pozdrowisz swoją dziewczynę?
Lou:


















 14.
*Podczas wywiadu 1D*
Dziennikarz: Jak myślisz... Za co najbardziej [T.I.] cię kocha?
Harry: To oczywiste! Za moje ciało! Nie no żartuję... Kochana, to dla ciebie!














15.
*Podczas wywiadu 1D*
Dziennikarz: No to jak wygląda wieczór takiego sławnego chłopaka?
Harry: Nic szczególnego...
Dziennikarz: Tak? A co przykładowo robiłeś wczoraj? Opowiadaj!
Louis: No właśnie, Harry... Opowiadaj, co robiłeś wczoraj w nocy z [T.I.]!
Harry:


















16.
 *Alan Carr obraził cię właśnie w towarzystwie Nialla*
Niall:












17.
Ty: Kocham cię...
Harry: Nawet z moimi wszystkimi dziwactwami?
Ty: Hah, głuptasie! One dodają ci jeszcze więcej uroku...
Harry: To dobrze! *bierze łyk i "przeżuwa" wodę*


















18.
*Chłopcy siedzą za kulisami, nagle wbiegają Niall i Zayn.*
Zayn: Nie uwierzycie! Żenię się!
Niall: A ja jestem jego drużbą!













19.
*Zayn zauważa cię w tłumie*
Zayn: Hej, [T.I.]!
Harry*podchodzi i odsuwa Zayna* Ona jest moja, stary...











20.
*Chłopcy mają trasę koncertową, a ty zostałaś w domu. W środku nocy Niall budzi się, żeby pomimo różnicy czasu i zmęczenia po koncercie, tylko porozmawiać z tobą na skypie...Chce usłyszeć twój głos i zobaczyć twoją twarz.*
Niall:














21.
*Całujecie się namiętnie z Niallem... Nagle on się odsuwa.*
Niall:*pyta z chytrym uśmieszkiem* Chcesz więcej?












22.
*Budzisz się po wspaniałej nocy, gdy Harry zaczyna bawić się twoimi palcami...*









23.
*Jesteście za kulisami, przed koncertem. Zamknęliście się razem w garderobie na ponad godzinę, Harry jako pierwszy się ubiera i z niej wychodzi.*
Zayn: Hah.. Ciekawe, czemu go tak wcięło...
Niall: Ej... [T.I.] też nigdzie nie ma... 
Harry: Dziwne nie?
Lou: Taaa... Myślisz, że my nie wiemy co robiliście? A i proszę cię....Harry... Zapnij rozporek...
Harry:


















24.
*Siedzisz na kanapie w poczekalni. Nagle wchodzi Harry, a ty przyciągasz jego uwagę.*












25.
*Niall robi twitcama i dzwoni do ciebie, bo chce usłyszeć twój głos.*











26.
*Gala rozdania nagród. Przyszłaś na nią jako dziennikarka, ale ubrałaś się w wieczorową kreację. Przechodzisz przed chłopcami, a Niall nie może od ciebie oderwać oczu...*













27.
*Masz okres i strasznie się źle czujesz, a twój chłopak Liam kupił ci lody i wypożyczył filmy, byście mogli razem spędzić wieczór w swoim towarzystwie.*










28.
*Harry nie wiedział, jak wyznać ci swoje uczucia, więc poprosił Louisa o pomoc*


















 29.
*Na koncercie 1D*
Fan:Niall! Jak tam [T.I.]?
Niall:










30.
*Wiele osób na twitterze pisze ci niemiłe słowa. Jesteś tym załamana, a gdy na koncercie stoisz na backstage'u, Niall odwraca głowę w twoją stronę przy solówce w LT*













31.
*Wywiad 1D*
Dziennikarz:  Niall... Co u [T.I.]?
Niall: Niestety nie jesteśmy  już razem...












32.
*Niall wieczorem wychodzi z domu, co nie umyka uwadze reszty zespołu.*
Louis: Nic nam nie powiesz?
Harry: Idziesz na noc do [T.I.]?
Niall:















33.
*Harry ma parszywy humor i nie chce o tym rozmawiać, więc odchylasz jego rękę, by wtulić się w jego tors i przynajmniej swoją obecnością poprawić mu trochę samopoczucie.*











34.
*Twój pierwszy raz z Harrym*











35.
*Niall bardzo się stara skupić przy pisaniu piosenki dla ciebie*























Opracowała; Zmęczona i zabiegana B

środa, 23 stycznia 2013

Imagine - Louis (XI)

Hai! Wróciłam z nart... Strasznie jestem dumna z Polish Directioners za akcję #PolandNeedsTakeMeHomeTour ...
Przepraszam, że nie pisałam...
Przepraszam, że nie jadę kolejnością chronologiczną zamówień, ale dzisiaj przy obiedzie moja rodzina doprowadziła mnie do płaczu, więc nie jestem w sosie na pisanie zbytnio, nie licząc jednego zamówienia, któremu chyba dzisiaj podołam. Resztę zamówień dotrzymam w tym tygodniu.

Dedykuję ten imagine wspaniałej Nieznajomej - mam nadzieję, że się spodoba i dziękuję, że mnie wybrałaś <3

PS Będzie serio dłuuuuugi...

Wasza B

---------------------------------------------------









- Przepraszam, szuka Pan czegoś? - zapytałam opryskliwie już trochę poirytowana, widząc po raz kolejny tą samą osobę, włóczącą się za mną... Zacisnęłam mocniej dłonie na niesionych książkach i odwróciłam się na pięcie, by stanąć przodem do mojego prześladowcy.
- Nie... Raczej powiedziałbym, że czegoś straszliwie potrzebuję... - odparł i się uśmiechnął, a ja pewnie odwzajemniłabym ten uśmiech, gdyby nie to, co właśnie ujrzałam.  Mimowolnie wypuściłam książki z dłoni, a one upadły na podłogę, rozsypując się. Od razu uklękłam na ziemi, by je pozbierać, a mój rozmówca zrobił to samo. Uśmiechnął się szerzej podając mi jeden z tomów. Odwróciłam jak najszybciej wzrok od chłopaka przede mną i przygryzłam dolną wargę. Nie musiałam mu się przyglądać, doskonale znałam każdy szczegół jego twarzy. Wstałam powoli, a serce uderzało w mojej klatce piersiowej tak mocno, że miałam wrażenie, jakby chciało się z niej wyrwać. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście i głupotę zarazem. Szczęście - bo nigdy nie przeleciało mi nawet przez myśl, że spotkam Go w tej bibliotece, co prawda najlepszej w Londynie, ale jednak bibliotece. 
A głupocie - bo skrzyczałam właśnie członka mojego ulubionego zespołu... Spoglądałam na podłogę przede mną i westchnęłam głęboko.
- A czego potrzebujesz? - zapytałam tym razem milszym tonem.
- Cóż... Chciałem... Ale gdzie moje maniery - zaśmiał się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który pozostał na niej już do końca rozmowy - Jestem Lo... - zaczął, ale ja mu szybko przerwałam.
- Wiem, jesteś Louis... - odparowałam i ugryzłam się w język, ale napotykając jego wzrok - uśmiechnęłam się pogodnie.
- Haha... A mogę wiedzieć, kim jest moja piękna ofiara prześladowań? - zaśmiał się, ale był poważny.
- Jestem... Jestem zażenowana, że tak to wyszło... Przepraszam - powiedziałam, a on znów wybuchnął śmiechem.
- Haha... To chyba niespotykane imię... - uśmiechnęłam się szerzej na te słowa, a Louis dodał. - A czy droga zażenowana dałaby się przynajmniej wyrwać z biblioteki? - zapytał z pewnością siebie.
-Hahah... Oczywiście, ale może najpierw wróćmy do tego, czego potrzebowałeś... - zaproponowałam lekko. Chyba charakter Louisa wpływał na mnie tak odprężająco.
- Cóż... No właśnie potrzebowałem, żebyś się uśmiechnęła przynajmniej... dla mnie - powiedział, przechodząc z nogi na nogę, a ja uśmiechnęłam się, pokazując wszystkie zęby.
- Może lody i spacer? - zaproponował, a ja przytaknęłam.

*** 
Dwa miesiące minęły od kiedy poznałam tego chłopaka, a serce nadal biło z jakieś 500 razy szybciej, tylko na wypowiedzenie tego imienia - Louis. 
Spotykaliśmy się już od dnia, gdy poznałam go w bibliotece... Naprawdę bardzo go lubiłam...
Z rozmyślań wyrwały mnie krople wody, które uderzyły w moją twarz.
- Ej! Co ty robisz?! - zaśmiałam się i wychyliłam rękę, by też opryskać go wodą. 
- Ja? Ja nic nie robię... Sprawiam tylko, że jest ciekawiej! - zaśmiał się i znów odłożył wiosła, by mnie ochlapać. Śmialiśmy się obydwoje, będąc mokrzy.
- Zaraz się przewrócimy przez ciebie! - krzyknęłam, nadal się śmiejąc, bo chybotało nami we wszystkie strony. 
Louis zabrał mnie do Hyde Parku i teraz pływaliśmy łódką po jeziorze dzięki jednemu z jego szalonych pomysłów. A był to szalony pomysł, bo dochodziło powoli do 1:00 w nocy i normalnie nie można o tej porze wypożyczyć łódki, ale dla Louisa nie stanowiło to problemu, by odwiązać jedną od pomostu i popływać. 
- A jak się przewrócimy to co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem, chwytając się obu burt, by rozbujać jeszcze mocniej drewnianą łódeczkę. 
- Przestań! Jak się przewrócimy, to mnie popamiętasz! - krzyknęłam w odpowiedzi, już trochę wystraszona, bo wiedziałam co czai się w umyśle tego chłopaka - od razu pożałowałam swoich słów.
Kolejne minuty wydawały się sekundami. Łódka przewróciła się do góry dnem, a nasza dwójka wpadła do wody. Gdy się wynurzyłam - znajdowałam się w środku odwróconej łódki. Rozejrzałam się dookoła i już chciałam wypłynąć spod łodzi na świeże powietrze, gdy coś, a raczej ktoś chwycił mnie za kostkę i pociągnął pod taflę wody. Wynurzając się znowu, wzięłam głęboki wdech, po czym  zauważyłam roześmianego Louisa - którego od razu ochlapałam.
- Myślisz, że to zabawne? - spytałam wściekłym tonem i wyciągnęłam ręce, by odepchnąć go. Louis odczytał moje zamiary i chwycił mnie za nadgarstki obu dłoni i przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego błękitne oczy i poczułam, jak moje serce bije wolniej i wolniej... Muskaliśmy się nogami pod wodą, próbując się utrzymać na powierzchni wody, nadal będąc w przewróconej łódce. Czułam ciepło jego ciała w lodowatej wodzie. Lou puścił jedną moją rękę i przyciągnął moją twarz już wolną dłonią, a jego usta prawie nie musnęły  moich - był to nasz najbardziej delikatny pocałunek. 
- Kocham cię - wyszeptał, gdy przerwał na chwilę pocałunek.
- Ja ciebie też... - powiedziałam, pozwalając by nasze usta znów się złączyły.
***
 
Wtuliłam się mocniej w jego tors, od którego biło ciepło i uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dnia sprzed pół roku. Od tamtej pory byliśmy z Louisem nierozłączni - każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Zdążyłam już poznać chłopców z zespołu i wydaje mi się, że nawet mnie lubią.
- O czym tak myślisz, kochanie? - wyszeptał mi do ucha, muskając wargami jego płatek. Przymknęłam oczy, gdy jego usta zjechały niżej i złożyły delikatny pocałunek na mojej szyi. 
Siedzieliśmy na wydmach - pojechaliśmy na weekend nad morze. Louis był świetnym grzejnikiem na tutejsze wietrzne dni - opierałam się o jego tors plecami, a on swoje nogi rozprostował po obu stronach moich własnych nóg. 
- A nic... - zaczęłam, spoglądając na moją dłoń, którą subtelnie zakreślałam kółka na jego udzie. Wiedziałam, że on też patrzy na moją rękę. Po chwili dodałam. - Zastanawia mnie tylko, czy woda naprawdę jest taka zimna, jak wszyscy myślą... 
- Możemy to sprawdzić... - Lou uśmiechnął się szerzej i zaczął mnie łaskotać po brzuchu. 
- Hahaha... przestań! Przestań!! Pomocy!! - śmiałam się i próbowałam się wyrwać z jego żelaznego uścisku bez skutku. 
Chłopak obrócił mnie tak, że leżałam teraz na piasku, a on pochylał się nade mną. Nie miałam drogi ucieczki - po obu stronach moich ramion, on trzymał ręce, by się wspierać. 
- Wolę cię zdecydowanie bardziej teraz niż zmarzniętą w wodzie... - wyszeptał i pochylił się bardziej, by złożyć delikatny pocałunek na moich wargach. Moje serce stanęło na chwilę, a przynajmniej mi się tak wydawało. Delikatnie objęłam dłonią jego twarz i przyciągnęłam mocniej do pocałunku, który stał się bardziej namiętny. Oderwałam swoje od jego ust, ale nasze twarze nadal dzieliły milimetry.
- Ale wiesz... Jak wejdę do wody to tak zmarznę, że będzie mnie ktoś potem musiał ogrzać... - wyszeptałam i całując Louisa, przygryzłam delikatnie jego wargę.
Louis wstał szybko i zrzucił z siebie swoją koszulkę. 
- Kto ostatni w wodzie, ten zmywa naczynia po kolacji! - krzyknął i rzucił się pędem do wody.
- Ej! To nie fair! - krzyczałam za nim, biegnąc w tym samym kierunku. - Ja ostatnio zmywałam!

                                ***
 Dzisiaj jest już 23 grudnia. Minęło sporo czasu od kiedy w wiosnę poznałam Lou. Zdążyłam się z nim tak zżyć, że myślę, że nie potrafiłabym już normalnie funkcjonować bez niego. Jutro są urodziny Louisa i dopiero jutro mieliśmy się spotkać, ale chciałam mu zrobić "małą" niespodziankę. Ubrałam się niezbyt wyzywająco, ale to co miałam pod spodem było ważniejsze - bielizna. Szłam w stronę kamienicy Lou, która była położona niedaleko Hyde Parku - chłopak nie lubił dużych mieszkań, wolał "nie wyróżniać się z tłumu". Stałam już pod drzwiami i na szczęście nie musiałam dzwonić domofonem, bo jakaś staruszka właśnie wychodziła z kamienicy, więc przytrzymałam jej drzwi i po chwili weszłam na klatkę schodową. Przeszłam dwie kondygnacje schodów w górę i stanęłam przed drzwiami do mieszkania Lou. Mając nadzieję, że chłopak jak zwykle przez typowe dla siebie roztargnienie, zapomniał zamknąć drzwi - nacisnęłam klamkę...
Ku mojemu szczęściu, jak przynajmniej wtedy myślałam, drzwi były otwarte.
Uśmiechnęłam się szeroko i weszłam na palcach do środka. Zaczęłam powoli rozpinać guziki płaszcza i gwałtownie opuściłam dłonie, a uśmiech zszedł z mojej twarzy, gdy weszłam do salonu. 
- Kochanie... To nie tak, jak myślisz... - zaczął Louis, który właśnie wstał prawie nagi z kanapy, na której leżała blond piękność w samej koronkowej bieliźnie.
- Ah, czyżby? Czyli właśnie nie liżesz się na kanapie i nie próbujesz się przespać z Jennifer jakąś tam, która grała w tym nowym filmie z Joshem Hutchersonem? - powiedziałam, jak najszybciej potrafiłam, a go zamurowało, nie potrafił nic powiedzieć, więc dodałam zrezygnowana. - Wiesz co? Oszczędź sobie... - podążyłam szybko w stronę wyjścia, a Louis w ostatnim momencie złapał mnie za rękę, bym się odwróciła do niego przodem.
- To nie tak... Kocham cię! - powiedział, a ja się zamachnęłam i uderzyłam go w twarz tak mocno, że puścił mnie i chwycił się za policzek, otwierając usta. Spojrzał na mnie oniemiały.
- Jesteś kiepskim kłamcą... - rzuciłam, wybiegając z mieszkania, bo czułam, jak łzy zbierają mi się w oczach, a ostatnią rzeczą jaką chcę to, to żeby on widział ile dla mnie znaczył i jak bardzo teraz cierpię. Wybiegłam z kamienicy na ulicę i pobiegłam, nie zważając na nic do parku naprzeciw. Miałam szczęście, że jakieś auto się zatrzymało i tylko na mnie zatrąbiło. Biegłam ile sił w nogach, a z oczu cały czas płynęły mi łzy. Stanęłam pod wielkim dębem i oparłam się dłonią o jego pień. Otworzyłam gwałtownie oczy i próbowałam złapać dech - przebiegłam jakieś 500 metrów parkiem, więc stosunkowo niewiele, a czułam jakby ktoś wypruwał mi płuca. Otworzyłam usta, nie mogąc uspokoić oddechu. Przyłożyłam dłoń do mojej klatki piersiowej - moje serce biło jak oszalałe. Osunęłam się na ziemię, dysząc, a łzy płynęły mimowolnie po moich policzkach... Ostatnie co pamiętam, to odgłosy dobiegające z oddali i silne ręce, które potrząsnęły mym ciałem za ramiona...

                                 ***

Otworzyłam powoli oczy, mój organizm był słaby - czułam to. Gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, zauważyłam najpierw rurkę przyczepioną do mojej ręki, a potem dopiero rodziców wraz z bratem śpiących na krzesłach w kącie sali. Nigdy tu wcześniej nie byłam, ale każdy by się zorientował, że znajduję się w jednej ze szpitalnych sal. Musiała być dość późna pora, że  cała trójka spała snem sprawiedliwego. Spojrzałam na nich z czułością i się uśmiechnęłam. "Pewnie nic mi nie jest, a te ciołki i tak tutaj będą!" - przeleciało mi przez myśl. Nagle mój brat otworzył oczy i poderwał się na równe nogi, podszedł do mnie i zaczął wykrzykiwać hasła, że żyję i wszystko będzie dobrze. Kochałam tego 13-latka, który właśnie obudził resztę rodziny i sprowadził pielęgniarkę. 
- Haha... Może ktoś mi wyjaśni, co się właściwie stało, co? - zapytałam, gdy brat wypuścił mnie z uścisku, a chwile potem poczułam mocny ból, jakby ukłucie, serca. 
- Au... - wyrwało się z moich ust.
- Wiesz, skarbie... Lekarz powiedział, że z tobą porozmawia, jak tylko się obudzisz, ale najlepiej będzie dopiero rano, teraz powinnaś odpoczywać - powiedziała pielęgniarka, która zmieniła mi kroplówkę i wyszła z sali, mrugając do mnie.
- Jak długo byłam nieprzytomna? - zapytam, marszcząc brwi.
- 8 dni... Lekarze zdążyli cię zdiagnozować i... - zaczęła mama, a jej głos powoli słabnął, nie chciałam, by powiedziała prawdę, więc szybko jej przerwałam.
- Wow! 8 dni! To ponad tydzień! Jeszcze nigdy tak długo nie spałam! - zaśmiałam się, co chyba polepszyło humor tacie.
- Tak... rzeczywiście! Powinniśmy przestać się czepiać, że śpisz w weekendy do południa, co? - zażartował sobie, a ja się uśmiechnęłam, przytakując głową.
- Aaa i tak z innej beczki, piękna... - powiedział sarkastycznie mój młodszy brat - Twój chłoptaś stoi pod drzwiami - dodał i wskazał głową w stronę drzwi.
Spoglądając tam, serce zamarło mi na chwilę, odwróciłam wzrok i spojrzałam na swoje dłonie.
- Coś się stało między wami zanim... no wiesz? - zapytała zatroskana mama, a ja się nie poruszyłam, więc dodała - Może powinniście pogadać... Gdyby mu na tobie nie zależało, to by tu nie przyszedł... Będziemy na krzesłach przed salą.
Spojrzałam w oczy mamie i wiedziałam, że ona już wszystko wie. Była niesamowita, po kilku gestach człowieka doskonale wiedziała, co jest grane. Moja rodzina wyszła i zobaczyłam tylko, jak przed salą mój tata rozmawia z Louisem, chłopak spuścił głowę i pokiwał nią delikatnie. Otworzył drzwi i wszedł do sali, a ja odwróciłam wzrok i spojrzałam za okno - na oświetlone ulice Londynu.
- Jeśli nie chcesz rozmawiać to... Mówi się trudno... - zaczął, a ja czułam jego wzrok, który sprawdzał, jak szybko się ugnę - Pozwól, że ja będę mówić - dodał. To zdanie sprawiło, że na chwilę opuściłam wzrok, ale potem znów spojrzałam za okno i postanowiłam, że będę w nie patrzeć do końca monologu Lou.
- Kiedy tylko wybiegłaś, ubrałem się i wybiegłem za tobą, ale nie mogłem cię nigdzie znaleźć, dopiero twoi rodzice do mnie zadzwonili i każdego dnia czuwałem przy twoim łóżku, bo chciałem być pierwszym, którego zobaczysz po obudzeniu się, jak trzyma cię za rękę... - zaciął się na chwilę, by chwycić moją dłoń. Nie spoglądając na niego, splotłam palce z jego własnymi ciepłymi palcami. - Ja żałuję... To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem, bo ja naprawdę cię kocham i nie mogę normalnie żyć bez ciebie. Myślałem, że to koniec z nami, ale że przynajmniej... Ale kiedy się dowiedziałem, że jesteś chora, poczułem, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Ja tak nie dam rady... Bez ciebie... - ciągnął, a jego głos z każdym zdaniem słabnął, mimowolnie zaczął płakać, a i po moim policzku spłynęły dwie pojedyncze, ciepłe łzy. - Ja nie będę umiał żyć bez ciebie, rozumiesz? Kocham cię, nie opuszczaj mnie... - powiedział błagalnym tonem. Siedział na krześle obok mnie, ale nie wytrzymał i pochylił się, by wtulić się w moje nogi i się w nie po prostu wypłakać. Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę. Wolną dłonią przeczesałam jego gęste włosy. Louis spojrzał na mnie, a ja mogłam odczytać z jego twarzy, że wszystko co powiedział, co to słowa, było prawdą.
- W jednym się na pewno nie myliłam... - zaczęłam i uśmiechnęłam się delikatnie do niego. - Jesteś na serio kiepskim kłamcą - powiedziałam, a on się uśmiechnął słabo, a wierzchem dłoni wytarł twarz od łez.
- Jedyne co mogę dodać to, to że Jennifer od razu wyszła za tobą i powiedziała, że jestem dupkiem. Miała racje - wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się szeroko, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Lou... Co mi jest? - spytałam, a on uciekł wzrokiem.
- Rodzice prosili mnie, żebym... - zaczął, ale mu szybko przerwałam.
- Długo mi zostało? - spytałam znowu, a on spojrzał mi w oczy. W jego błękitnych tęczówkach mogłam przeczytać, ile bólu kosztuje go ta rozmowa.
- Tak. Wszystko będzie dobrze... - powiedział spokojnie, bardziej uspakajając samego siebie niż mnie - Powinnaś odpoczywać... Pogadamy jutro, co? - dodał, prosząc. Skinęłam głową, a on nachylił się i złożył subtelny pocałunek na moich ustach. Delikatnie odsunęłam go od siebie.
- Louis... Zostańmy przyjaciółmi - rzuciłam, a on otworzył usta oniemiały i uciekł wzrokiem w bok. 
- Dobrze... Przynajmniej będę ciebie miał blisko... Pójdę do bufetu po wodę, chcesz coś? - zapytał jakby od niechcenia, ale wiedziałam, że łamię mu tym serce, a on chce być teraz sam.
- Hah... Oni zbytnio o mnie dbają... - odpowiedziałam, wskazując na kroplówkę, a na twarzy chłopaka pojawił się nikły uśmiech. Chwilę potem zostałam sama w sali i się cieszyłam. Musiałam wszystko przemyśleć. "Chyba wybrałam dobre rozwiązanie... Czuję, że mój koniec jest blisko, a nie mogę pozwolić, by Lou cierpiał, gdy odejdę... Lepiej będzie, gdy złamię mu serce wcześniej i mniej boleśnie, prawda?" - próbowałam przekonać samą siebie. Zamknęłam oczy, ale nie zasnęłam, nie mogłam. Gdy je znów otworzyłam, za oknem wstał nowy dzień, a Louis siedział obok mnie i przez sen trzymał mnie za rękę...

Dwa dni później...

 Pielęgniarka weszła do pokoju i mnie obudziła. To dzisiaj... Dzisiaj będę miała operację. W sali znajdowali się wszyscy, wszyscy oprócz Louisa, który zniknął wczorajszego wieczora. 
Gdy dwa dni temu usłyszałam, że mam skazę serca i to taką, że nie może prawidłowo transportować krwi, nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Potrzebowałam nowego serca i na szczęście przez zeszły tydzień - udało nam się takie znaleźć. Nie mogę sobie wyobrazić, że od jutra, bo nie wiem kiedy skończą operację, w mojej klatce piersiowej już nie będzie biło moje serce, ale serce jakiegoś innego człowieka. To był dla mnie szok, ale bardziej się bałam. Lekarze oceniali raczej mój stan jako fatalny, skoro ot tak dają mi serce, na które niektórzy czekają latami. Nic dziwnego, nie potrafiłam usiedzieć 15 minut prosto - szybko się męczyłam. Bałam się, bo przeszczep serca to jedna z najbardziej skomplikowanych operacji... Tyle rzeczy może pójść nie tak... 


"Chciałabym, żeby Louis mnie teraz pocieszył jednym z tych swoich szalonych  pomysłów... albo żeby powiedział, że po operacji weźmie mnie na lody i przejdziemy się po parku - jak na naszej pierwszej randce. Gdzie on do cholery jest?" - pytałam samą siebie, gdy lekarze zakładali mi maskę tlenową, by mnie uśpić, a potem wywieźć na salę operacyjną... 
 ***
Ociężale otworzyłam powieki, a ostre światło południa mnie oślepiło. 
- Jeden dzień w narkozie i mieliśmy tyle spokoju, a teraz znowu się zacznie! - usłyszałam znajomy głos mojego przemądrzałego brata.
- Witamy, witamy! - zawołała radośnie mama, podchodząc do mojego łóżka.
- Operacja przeszła doskonale... Teraz serce jest jak nowe, haha... - zaśmiał się lekarz, który musiał właśnie rozmawiać z rodzicami, gdy się obudziłam.
- Cóż... Ono jest nowe, prawda? - spytałam, przecierając oczy i siadając.
- No tak, prawda... Ja zostawię państwa samych - powiedział doktor i wyszedł.
- Gdzie Louis? - zapytałam, spoglądając na tatę, a uśmiech na jego twarzy zbladł. Ojciec usiadł obok mnie i chwycił moją dłoń.
- To był szalony pomysł, ale znasz go przecie... Gdy zachorowałaś i było wiadomo, że... - mówił ojciec, a ja wiedziałam, co on miał na myśli.
- Nie, nie... to nie może być... - zaczęłam, łkając.
- Ktoś musiał dać ci serce... - dokończył mój brat, a ja zaczęłam płakać, jak jeszcze nigdy dotąd. 
- Ejej... Kochanie... To był kawał. Lou poszedł do toalety - przytulił mnie tata, a ja na niego spojrzałam wilkiem, łzy przestały spływać mi po policzkach.
- Jesteście najgorszymi ciołkami pod słońcem! - krzyknęłam na brata i ojca, a ci wybuchnęli śmiechem. 
Skrzyżowałam ręce na piersiach i modliłam się w duchu o cierpliwość do tej rodziny.
Nagle do sali wszedł Lou i zdziwił się na widok mojej zapłakanej twarzy. Podszedł do łóżka i... przybił piątkę z moim bratem i tatą.
- Nie złość się kochanie... - powiedział i nachylił się by mnie pocałować, a ja zrobiłam unik w bok.
- To że mam nowe serce, nie znaczy, że możecie je tak maltretować! -  powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. 
Louis uśmiechał się, pokazując wszystkie zęby.
- No, przepraszamy... - powiedział i wyciągnął rękę zza pleców, za którymi chował cały czas coś przede mną. W rękach trzymał ogromny bukiet kwiatów - tulipanów, moich ulubionych. 
- Wow, a to z jakiej okazji...? - zapytałam zaskoczona, gdy nachylił się i pocałował mnie z czułością w czoło.
- Ehm... Z kilku... Za udaną operację, za przespanie Nowego Roku, w ramach przeprosin za głupi, szalony i nieodpowiedzialny dowcip... Ale myślałem, że się domyślisz... - powiedział i spojrzał mi w oczy, a ja odpowiedziałam mu błagalnym spojrzeniem, bo nie wiedziałam, co jeszcze mógł mieć na myśli...
- Podpowiedź? - zapytałam, a on się uśmiechnął szeroko.
- Liczba tulipanów... - odpowiedziała, a ja szybko policzyłam kwiaty.
- 40... Ja nie kończę 40 lat, Lou! - zaśmiałam się, a chłopak to odwzajemnił.
- Cóż... 40 oznacza 40 tygodni... - mówił, przechodząc z nogi na nogę, kochałam to jak się tak denerwował. - A 40 tygodni to 9 miesięcy, a dokładnie 9 miesięcy temu...
- Się poznaliśmy... - dokończyłam zdanie za niego. - Jak ja mogłam zapomnieć! 
- Zostawimy was samych... - powiedziała mama i rodzina wyszła z pokoju, już i tak zdążyłam zapomnieć o ich obecności przy Louisie.
- Przepraszam... że zapomniałam... Ja nic dla ciebie nie mam - wyszeptałam zasmucona i odłożyłam kwiaty na bok.
- Myślę, że masz... - powiedział Lou i przysiadł na krześle obok łóżka, nachylił się i otarł kciukiem jedną zagubioną łzę. - Nie chcesz mi czegoś powiedzieć? 
- Louis nie graj ze mną w te gierki... - rzekłam, trochę już zmęczona.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi i nigdy nie będziemy tylko nimi - powiedział i się nachylił, a ja przyciągnęłam go ręką za koszulkę. Nasze usta złączyły się w długim, namiętnym pocałunku.
- Kocham cię... - wyszeptał Lou, gdy oderwaliśmy się od siebie, by złapać oddech.
- Ja ciebie też, ale nie rób mi więcej takich chamskich kawałów - powiedziałam, a chłopak się uśmiechnął.
- Nigdy więcej - dodał i delikatnie musnął moje wargi swoimi.
- Ale ja kocham cię mocniej... - wyszeptał.
- Nawet z nowym sercem? - zapytałam.
- Może nie dorównuje staremu modelowi, ale tak, czy siak... Z tym sercem, czy tamtym... Z każdym dniem kocham cię bardziej - powiedział, a ja uśmiechnęłam się najszerzej jak się da.

                                ***
"Można powiedzieć, że z nowym sercem, zaczęłam życie od nowa. Tylko z jedną małą różnicą... Wszystko zostało po staremu..." - pisałam właśnie ostatnie słowa w pamiętniku, gdy Louis nachylił się nad moim ramieniem.
- Powinnaś napisać książkę... Masz dobre pióro... - powiedział.
- I najlepiej zadedykować ją tobie? - zaśmiałam się.
- Hm... Nie musisz mi od razu książki dedykować, ale wiesz jakby tak... - odparł i delikatnie pocałował moją szyję, a ja wybuchnęłam śmiechem...


KONIEC






Opracowała: B - Mam nadzieję Nieznajoma, że się podobało <3




PS W tygodniu wstawię inne zamówienia
PSS Proszę o komentarze!! :)

wtorek, 15 stycznia 2013

Żeby zacząć nowe życie...(II)

Znowu przerwa w moim pisaniu, ale na szczęście nie taka wielka:) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Mam drugą część mojego partowca... Jest dość krótka i słaba, ale nie potrafię napisać tego lepiej... Przepraszam. Tutaj pojawia się wątek z Tobą i jednym z chłopców, ale jest mały. Obiecuję, że w następnych częściach będzie tego więcej:D Przepraszam Was...
Postaram się coś jeszcze wstawić w tym tygodniu, ale mam dość dużo na głowie. Mam wiele spraw do załatwienia, a rodzice zagrozili, że nie wezmą mnie na wakacje, jeśli wszystkiego nie zrobię... 
Pewnie, jak każda Directionerka jestem zboczona... Przyznaję się do tego otwarcie... B cały czas mi to powtarza, ale ja przez długo...hm... można powiedzieć, że nie wierzyłam... Teraz powoli zaczynam dorównywać X... Tak więc w moich imaginach jest pełno fragmentów, w których tylko ja widzę podtekst. Wybaczcie...
I chyba ostatnia rzecz... Chciałabym podziękować za dedykację. Zabiorę się za nią, gdy tylko skończę tego partowca, bo nie mogę pisać dwóch na raz... Potem się zgubię i nie skończę żadnego... Przepraszam...
Tą część dedykuję Anonimowi, który w zakładce Zamówienia prosił o kontynuacje. <3






~Oczami [T.I]~

Obudziłam się w zupełnie nieznanym sobie miejscu... Nie wiedziałam, jak się tutaj znalazłam... Miałam zupełny mętlik w głowie... Pojawiały się w niej wspomnienia, które wydawały się być tylko snem... To że koło mnie siedziała [I.T.N.P.], tylko je urzeczywistniało... Chociaż z drugiej strony cieszyłam się, że ona tu jest, bo nie czułam się samotna...
- [I.T.N.P.]...? Czy to wszystko mi się śniło, czy to jest prawda...? - zapytałam i wsparłam się na łokciach.
- Zależy o co pytasz... - odwróciła się do mnie i delikatnie uśmiechnęła.
- O to, że całowałaś się z Harry'm... I znasz One Direction...
- No to...
- Poczekaj... - przerwałam jej.- Znasz 1D i spotykasz się ze Harry'm Stylesem, i nic mi o tym nie powiedziałaś?!
- Kochanie, co ci miałam powiedzieć? Nie uwierzyłabyś mi, a chłopcy przeważnie byli w rozjazdach, kiedy ty byłaś u mnie... Nie miałam, jak...
- Mogłaś chociaż spróbować...-mruknęłam.
- Nie chciałam... Bo bałam się, że wtedy będziesz się ze mną kontaktować tylko ze względu na chłopców...-powiedziała pod nosem.
- Co? - spytałam się, chociaż doskonale wiedziałam, co powiedziała.
- Już nic...-powiedziała, po czym pospiesznie wstała z łóżka. Natychmiast zrobiłam to samo, żeby móc z nią normalnie porozmawiać.
- Jak mogłaś, tak pomyśleć? Kocham Cię, jesteś dla mnie jak siostra...-przytuliłyśmy się, a do pokoju wszedł Niall. Natychmiast się od siebie oderwałyśmy i spojrzałyśmy na niego ze zdziwieniem. 
- Hej...-powiedział zmieszany, jakby nakrył nas na czymś dziwnym(wiem, jestem zboczona i pewnie tylko ja mam tutaj skojarzenia...-.-). - Nie chciałem, wam przeszkadzać, po prostu...-zamilkł.
- Po prostu co? - spytała się [I.T.N.P.] i założyła ręce na piersiach. 
- My już idziemy... Nie ma sensu dłużej was niepokoić
- Jakoś wcześniej, nigdy wam to nie przeszkadzało...
- Ale teraz macie gościa. A wcześniej...
- ...też mieliśmy - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. - Liam wam kazał, prawda?
- Może... - zaśmiał się po czym wyszedł z pokoju zostawiając nas same. 
- To co słońce? Mam ich zatrzymywać, czy wolisz pogadać ze mną i z Harry'm? - spytała  [I.T.N.P.] i spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. 
- Z Harry'm i z tobą?! Chyba cię...
- No dobrze...-westchnęła. - Możesz tu zostać, jeśli tak bardzo chcesz...
- Nie chcę tu zostawać... Wracam do domu...
- Co?! Nie ma mowy! Przed chwilą zemdlałaś, jakbyś nie pamiętała! Nie puszczę cię nigdzie!
- Ale będę tutaj przeszkadzać. Poza tym czuję się strasznie, że znowu mnie utrzymujesz...
- Jedna noc, cię nie zbawi. Jutro po śniadaniu cię puszczę do domu
- Ale będę się czuła, że się narzucam... - próbowałam ją przekonać, chociaż doskonale wiedziałam, że nie wygram z nią.
- Kochanie, przestań... To też jest mój dom, więc nie masz prawa się źle czuć...
- Twój dom? - jej słowa sprawiły, że zupełnie zapomniałam o kłótni.
- Ups...
- Jak to twój dom? - kontynuowałam nie zwracając na nią uwagi. - Od kiedy? Dlaczego? Co na to rodzice?
- Nie powinnam ci tego mówić...
- Skoro już zaczęłaś, to musisz skończyć! - założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na nią wyczekująco.
- Dobrze, niech ci będzie... Pomieszkuję tutaj od miesiąca. Nadal mieszkam u rodziców, ale większość czasu spędzam z chłopakami.
- Hmm... Noce też zapewne... Ale to tylko z Hazzą... Mrau...-powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie żyjesz... - wycedziła i zaczęła mnie gonić. Natychmiast wybiegłam z pokoju. Zaczęłam zmierzać w kierunku salonu. Znaczy miałam nadzieję, że to salon. Nie znałam zupełnie tego domu. Jedyne, co mnie prowadziło to głosy chłopców, na które byłam już mocno wyczulona. Byłam Directionerką prawie od początku ich występów w XFactorze. To [I.T.N.P.] ich mi pokazała... Teraz już wszystko zaczęło układać się w logiczną całość, tylko skąd ona ich znała... Nagle wpadłam do pokoju, w którym siedzieli chłopcy. Jednak nie poszli do domów, jak obiecali. Tym razem nie byłam już oszołamiana ich widokiem, ponieważ goniła mnie wściekła [I.T.N.P.]. Stanęłam po drugiej stronie kanapy tak, żeby dziewczyna miała do mnie trudniejszy dostęp.
 - O widzę, że nasza Śpiąca Królewna już się obudziła! - powiedział Zayn.
- Hej [T.I.]. Co cię tak wystra...- wypowiedź Louisa przerwała [I.T.N.P.], która wbiegła do pokoju. - Aaaa... czyli wszystko jasne...
- Trafiłaś na czuły punkt? - spytał Liam.
- Jaki czuły pun..- nie zdążyłam tego skończyć, ponieważ [I.T.N.P.] prawie mnie złapała. W ostatnim momencie uciekłam i schowałam się za stołem.
 - Nie wiesz? - zdziwił się Niall. - No tak, skąd miałaś się dowiedzieć...
 - Nie wspominaj o jej życiu seksualnym. - zaczął Liam. - Żadnych aluzji, spojrzeń, słówek... Dosłownie nic..
- Ale możesz się zachowywać, jak my- zaśmiał się Lou. - Czyli nic sobie z tego nie robić...
- Nie martw się. Obronimy cię przed jej gniewem... - dodał Zayn. - Nienawidzę was...-powiedziała [I.T.N.P.], po czym usiadła koło Hazzy, rezygnując z dalszej pogoni. - Przyzwyczaisz się... Harry już to zrobił...-powiedział Niall. - Pewnie nawet się cieszy, że jest w centrum uwagi...- powiedział Zayn. - A może cieszy się, że potem musi cię w nocy pocieszać...- powiedział ze złośliwym uśmiechem Lou.
- Mówicie tak, jakby mnie tutaj nie było-wreszcie odezwał się Styles.- I jakbym nie mógł za siebie odpowiedzieć.
- Ale my znamy twoją odpowiedź, dziubasku(Boże co się ze mną dzieje-.-). Wiemy, że odpowiesz, tak jak twoja dziewczyna ci karze...- wypowiedź Louisa przerwał dzwonek do drzwi.
- Kogo jeszcze tu niesie?- [I.T.N.P.] wstała z kanapy i poszła otworzyć. Po chwili w drzwiach salonu pojawiła się razem z Perrie(pozdrowienia dla X, naszej nowej Mixer Nr 1)
- Słońce? Mógłbyś?- zaczęła blondynka.- Jesteś trochę nam potrzebny... I poza tym widzę, że [I.T.N.P.] jest już wystarczająco zdenerwowana.
- Ale skąd pomysł, że to nasza wina, kochanie?
- Zayn, tylko wy potraficie ją tak wkurzyć. Będę czekać w domu, tu i tak jest was dużo - gdy tylko dziewczyna skończyła to mówić, natychmiast wyszła.
Zaraz po tym reszta też zaczęła się zbierać. Oczywiście zajęło im to dość dużo czasu, więc zostaliśmy same dopiero godzinę później. Nawet Harry gdzieś poszedł, żebyśmy mogły porozmawiać na osobności. Szczerze mówiąc nie wiem, po co skoro Hazza nie mówi po polsku. Może po prostu dziwnie by się czuł...
- Pewnie chcesz się wszystkiego dowiedzieć...-powiedziała [I.T.N.P.] i usiadła koło mnie na kanapie.
- Taaa.... To wszystko jest....- zabrakło mi słów, więc zaczęłam gestykulować. Niezbyt dobrze to mi wychodziło, bo prawie uderzyłam [I.T.N.P.].
- Słońce, przestań... proszę.... Powiedz lepiej, co chcesz wiedzieć na początek...
- No to... Jak ich poznałaś...?
- To trochę skomplikowane... Bo wiesz, wyjechaliśmy z Polski z powodu pracy mojego taty. Jakiś czas tam pracował, ale potem to się zmieniło. Co prawda nadal nadal ma swoją firmę, ale ona od pewnego czasu współpracuje w tworzeniu XFactora. To tak poznałam chłopców. Często jeździłam z tatą do pracy, więc znam wiele osób...
- Szczęściara...-westchnęłam.
- Mimo wszystko tęsknię za Polską...-uśmiechnęła się delikatnie.
- To dziwne, że tata zabierał cię tak często do pracy... Nie zrozum mnie źle, ale mój by tak nie robił...
- Wiesz, cały czas słuchał tylko o XFactor, więc w końcu uległ. Poza tym zaczęłam tam dorywczo pracować, dlatego musiał mnie tam zabierać.
- Jako kto?
- Stylistka... Nadal tam pracuje, ale chyba zrezygnuję, bo mam na to mało czasu...
- No tak masz wiele obowiązków...! Bycie dziewczyną Harry'ego Stylesa to nie przelewki...! - zaśmiałam się.
- Taaa...Podobno tak.
- Jak to się stało?
- Co się stało?
- Jak zostaliście parą? Bo to na pewno nie wyszło tak samo z siebie... Wiesz, Harry nie miał dużo prawdziwych dziewczyn
- Prawdziwych? - zaśmiała się.
- No wiesz, nie pokazywał się z wieloma dziewczynami.
- Ze mną też się nie pokazuje...-uśmiechnęła się.
- A to w parku?
- No tak... Można powiedzieć, że się ze mną pokazuje...
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jak zostaliście parą?
- Szczerze? Wyszło to tak sam z siebie... Poszliśmy kiedyś razem na imprezę razem jako przyjaciele, ale wszyscy wzięli nas za parę... I tak już zostało... Jasne, były pierwsze randki, kwiaty, spotkania z rodzicami... Ale to już po tym wszystkim.
- Rodzice go lubią?
- Tak... Wiesz, jak to rodzice... Cieszą się, że jestem szczęśliwa
- Dlaczego się jeszcze nie ujawniliście..? To bez sensu... Niby chłopcy robili aluzje w wywiadach, ale on nigdy o tobie nie wspominał
- Uznaliśmy, że będziemy się ukrywać dopóki nie pojawią się nasze zdjęcia w necie...
- Czyli chcecie szanować swoją prywatność, całując się w Hyde Parku?
- Uwierz mi, to jest bezpieczne... Robiliśmy już tak parę razy i nikt się nie skapnął...
- Skoro tak mówisz... Ale nie zdziw się jeśli jutro zobaczysz swoje zdjęcia w gazetach! - zaśmiałam się. - Już widzę te nagłówki! "Harry Styles całuje się z tajemniczą dziewczyną w Hyde Parku!"
- Hahaha... bardzo śmieszne - powiedziała sarkastycznie.
- Wiem - uśmiechnęłam się do niej.- Ale jeśli myślisz, że to koniec to się grubo mylisz! Jak wyglądał początek waszej znajomości? Znaczy twojej i 1D..
- Było dziwnie... Kiedy mój tata nas zapoznawał, oni dawali sobie jakieś dziwne znaki, a ja stałam i się cholernie rumieniłam. Ale bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. Pasowałam do nich. Czasem zachowywałam się najdoroślej, mimo że jestem z nich wszystkich najmłodsza. Jednak nie mam zamiaru im “matkować”. Mają już ojca, to powinno wystarczyć.
- Co sobie pomyślałaś, gdy ich pierwszy raz spotkałaś?
- To może po kolei. O Liamie miałam podobne zdanie co teraz,był najbardziej normalny, chociaż wiele przeszedł... Teraz to się trochę zmieniło, ale to wpływ tych wariatów;) Wyjaśnijmy sobie coś, Louis nigdy nie był cichy. Nie wiem, jakim cudem reszta tak o nim pomyślała. Często sobie dogryzaliśmy, w sumie nadal to robimy... Mamy podobne charaktery, może dlatego...;) Nienawidzę ludzi, którzy jedzą ile chcą, a są chudzi. To przeczy wszystkiemu! W Niallu zakochałam się od pierwszego wejrzenia;) Moje pierwsze skojarzenie z nim to szczeniak... Nie wiem czemu... Z Zaynem, kłóciłam się bez przerwy... Jakiś dziwny się wydawał. Dopiero potem wszystko zrozumiałam... No to jeszcze Hazza, bezczelny, wkurzający, niewyżyty dzieciak... To może dlatego zawsze mi się podobał...
- O czym plotkujecie? - usłyszałam głos z tyłu. Tą chrypkę potrafiłabym rozpoznać na kilometr... Chociaż nie, w parku go nie rozpoznałam. To dziwne... Może lepiej, żebym zrzuciła to na szok, bo przecież nie przyznam się nikomu, że nie rozpoznałam Harry'ego... Nadal nie mogę się powstrzymać od fantazjowania o nim, mimo że koło mnie siedzi jego dziewczyna, która w dodatku jest moją przyjaciółką. To wszystko wydarzyło się tak szybko... Potrzebuję czasu, żeby przywyknąć i to wszystko przemyśleć. Dlatego wolałabym pojechać do domu, bo tutaj nie mogę się skupić.
- A co ciekawy? - powiedziała zalotnie [I.T.N.P]
- Trochę... [T.I] mogę na chwilę porwać twoją przyjaciółkę. Oddam ją za chwilę...
- Jasne, ale nie zachowujcie się za głośno...- uśmiechnęłam się szeroko, a [I.T.N.P] dała mi kuksańca w bok, po czym wyszła razem z Hazzą do kuchni.
Kiedy tylko drzwi za nimi się zamknęły wstałam z kanapy i pobiegłam do wyjścia. Musiałam wrócić do domu i tam wszystko przemyśleć. Im dłużej siedziałam u [I.T.N.P], tym większy mętlik miałam w głowie. Wiedziała, że zanim ona i Harry zorientują się, iż mnie nie ma, będę już w domu. Szłam chodnikiem w stronę najbliższego postoju taksówek. Widziałam go, kiedy tutaj jechałam. Nagle zatrzymał się koło mnie ciemny samochód. Szyba się opuściła i zobaczyłam w nim...
- Hej [I.T.N.P]... Widzę, że nie wytrzymałaś tam z nimi. Norma - zaśmiał się Niall.- Podwieść cię gdzieś?


Ciąg dalszy nastąpi...
Napisała E




PS. No to wiemy, kto jest naszym głównym męskim bohaterem:)

PSS. Mam nadzieję, że mimo wszystko się spodobało.