piątek, 11 stycznia 2013

Imagine - Harry (XIV - PART II!)

Joł! Jestem chora i się pakuję na narty. Numero de uno: dziękuję za miłe komentarze i praktycznie chcę, żebyście wiedzieli, że jesteście genialni! I numero de dos: Ten imagine dedykowany jest dla kochanej, wspaniałej Hani, mojej korepetytorki od matematyki... Przyszłej przynajmniej. Hanno, mam nadzieję, iż zaiste bardzo spodoba Ci się, o najdroższa, ta epika, którą tworzę tu dla Ciebie! No coś w ten deseń... A i wstawiam linka pod spodem z PARTEM I-szym tego tutaj imagina.. I czy o czymś zapomniałam? A! Dwie sprawy...  III part pojawi się jak wrócę... 
I na koniec jeszcze chciałabym dodać... "ciche podziękowania i drobną dedykację" dla Anonima, który poprosił w "Zamówieniach" bym to skończyła:3     <3

Wasza B

No... Ready, steady, go!

PS I dobra... Dodam twoje imię, a nie "T. I." :D




--------------------------------------------------------





Ze snu wyrwał mnie głośny dźwięk budzika. Otworzyłam powoli oczy i uśmiechnęłam się szeroko. Pobiegłam szybko do kuchni, gdzie siedzieli moi krewni,którzy spożywali śniadanie przed pójściem do pracy.
- Dzień dobry! - wykrzyknęłam radośnie i ucałowałam wujka, i ciocię w policzki. Byli trochę zdziwieni moim zachowaniem, ale chwilę potem przestali na to zwracać większą uwagę, gdyż musieli powoli opuszczać dom. 
Wlałam wodę do czajnika i przyszykowałam dwa kubki z miętą - dla mnie i dla mojej kuzynki. Odwróciłam i oparłam się o kuchenny blat plecami. Przygryzłam dolną wargę na wspomnienie wczorajszego dnia. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się naprawdę wydarzyło. A jednocześnie czułam się taka lekka i wesoła! Nawet ciocia i wujek nie mieli wczoraj do mnie zbytniego żalu... Co prawda nakrzyczeli, że opuściłam Marie (moją kuzynkę), ale uznali, że to był wyjątkowy raz i nie powiedzą o tym moim rodzicom... Tym bardziej zdziwieni byli moimi obrażeniami, a gdy opowiedziałam im o miłym chłopcu, który pomógł mi je opatrzyć - ich zdziwienie stało się tak wielkie, że trudno jest to opisać słowami. Obyło się bez zbędnego szlabanu i... długich wyjaśnień kim tak naprawdę był kierowca, który podrzucił mnie pod dom. Co prawda wiedzieli, że ma na imię Harry i to powinno im wystarczyć, Marie wystarczyło... Chciałam jej powiedzieć, ale na pewno by nie uwierzyła, tylko obróciłaby oczyma i powiedziała, że znowu fantazjuję. Po raz kolejny przygryzłam wargę na wspomnienie ostatnich słów Harry'ego... 
- Oh, woda się zaparzyła ciołku! - z rozmyślań wyrwał mnie głos mojej kuzynki, która podeszła do kuchenki i zdjęła z niej gwiżdżący już czajnik. Nalała wody do dwóch kubków i obróciła oczami, spoglądając na mnie.
- Znowu fantazjujesz o tym chłopcu, że nie masz kontaktu ze światem rzeczywistym? - zapytała trochę ostro, znając odpowiedź.
- Może... - odparłam, uśmiechając się, a Marie to odwzajemniła po pewnej chwili.
- Może mi jeszcze powiesz, że czujesz motyle w brzuchu, gdy pomyślisz o dzisiejszym wieczorze, co? - zaśmiała się, a ja delikatnie przytakując głową, uśmiechnęłam się szerzej.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy szykować śniadanie...

*Kilka godzin później*

- Wyglądasz ślicznie... Chłopak nie będzie mógł odwrócić od ciebie wzroku! - powiedziała zachwycona Marie. 
Obie stałyśmy przed dużym lustrem w jej pokoju i oceniałyśmy efekt naszej wspólnej pracy. Starannie wybrałyśmy niezbyt elegancki i niezbyt luzacki zestaw. Włosy upięłam w luźnego koka, a makijażem zajęła się Marie. Był on bardzo delikatny i naturalny, ale zakrywał dokładnie ranę na policzku. Spojrzałam na zabandażowaną dłoń i zdjęłam z niej opatrunek - nie wyglądała źle. 
- Tylko wróć przed 24, kochanie... - powiedziała ciocia, która niespodziewanie wychyliła się zza uchylonych drzwi. Nadal nie mogłam uwierzyć, że wujostwo nie zrobiło mi bury o wczorajszy wybryk, a do tego jeszcze zgodzili się, bym wyszła dziś wieczorem. 
Kilka minut później po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, a Marie uderzyła mnie kolanem w pupę, mówiąc "Co taka zdziwiona? Kopniak na szczęście!".
Poszłam razem z nią i wujostwem pod drzwi - chcieli przynajmniej wiedzieć, kto był moim "wybawcą". 
Gdy wujek otworzył drzwi, ciocia zdziwiona rozszerzyła oczy, a kuzynka spojrzała na mnie.
- Porozmawiamy sobie potem... - powiedziała oschle po polsku, by Harry nie zrozumiał. Spojrzała na mnie wilkiem, po czym przeniosła wzrok na Hazzę.
- Wczorajszy koncert był genialny! - dodała, tym razem po angielsku, uśmiechając się.
- Dziękuję... Przekażę reszcie - uśmiechnął się do niej, po czym zwrócił się do wujka. - Odwiozę pańską córkę przed 11, proszę pana... punktualnie - dodał niepewnie, gdyż mój wujek przyjął zamkniętą postawę i miał srogi wyraz twarzy - był dobrym aktorem.
- Odwieź ją, o której chcesz, byle przed 12... - rozluźnił się i uśmiechnął do Harry'ego wujek. - Tylko pilnuj jej, żeby nie zrobiła sobie niczego złego! - dodał, a Harry przytaknął. Oboje wyszliśmy z przedpokoju na dwór i poszliśmy w stronę samochodu. 
Harry podszedł szybciej do auta i otworzył mi drzwi od strony pasażera, wsiadłam, a gdy chwilę później oboje siedzieliśmy w środku, spojrzałam na niego.
- Nie przejmuj się moim wujkiem... Jest dziwny. - zaśmiałam się.
- Wujkiem? A nie... - zwrócił się do mnie, trochę zdziwiony.
- Oh... Mieszkam w Polsce, a przyjechałam na tydzień do mojego wujostwa, które tu mieszka... - powiedziałam, a uśmiech nikł na mojej twarzy, gdyż Harry posmutniał, gdy to powiedziałam. Bez słowa odpalił silnik i ruszyliśmy. W radiu akurat leciało "Bitter Sweet Symphony" zespołu The Verve, więc oboje zaczęliśmy podśpiewywać i chwilę później atmosfera się całkowicie rozładowała. 
- To... Gdzie mnie porywasz? - zapytałam, spoglądając na niego i zauważyłam, jak uśmiecha się, znów pokazując swoje wspaniałe dołeczki.
- Cóż... Z tego co pamiętam... Oboje lubimy włoską kuchnie, a ja znam takie jedno dobre miejsce - odpowiedział, a na końcu zdania spojrzał mi w oczy. Odwróciłam spojrzenie, od jego intensywnie zielonych tęczówek, które mnie hipnotyzowały.
Wchodząc do restauracji, byłam zachwycona jej wystrojem.
- Ale tu ślicznie... - powiedziałam, a Harry podążył za mym wzrokiem.
- Tak, ale właściwie... - zaczął, a ja od razu spojrzałam na niego. - Będziemy jeść na górze.
Nie wiedziałam, co miał na myśli, ale poprowadził mnie bocznymi schodami do góry i szliśmy nimi trochę, a potem otworzył drzwi. Znów znajdowaliśmy się na dworze, ale tym razem na dachu czteropiętrowej kamienicy. Cieszyłam się, że wzięłam kurtkę oraz że mamy lato, bo wieczorami było teraz trochę cieplej. Harry poprowadził mnie do nakrytego stołu, który stał niedaleko przedniego krańca dachu. Odsunął mi krzesło, bym usiadła, a ja oszołomiona zrobiłam to od razu, nie zastanawiając się nad niczym. Harry usiadł naprzeciwko mnie. 
- Wow! Tu jest... - pokręciłam głową, bo nie wiedziałam, jakimi słowami opisać to miejsce. Wszędzie błyszczały miliardy świateł Londynu pogrążonego w ciemnościach nocy. 
- Wyjątkowe miejsce... - odparł, spoglądając na widok, po czym odwrócił wzrok i spojrzał na mnie, dodając - Dla wyjątkowej dziewczyny.
Wytrzymałam jego spojrzenie, dopóki nie poczułam, że policzki zaczynaj mnie piec. Wiedziałam, że zaczynam się rumienić i miałam nadzieję, że nie będzie tego widać w tym półmroku. Na szczęście wybawił mnie kelner, który przyniósł karty, a potem wrócił się na klatkę schodową. Otworzyłam kartę i starałam się ją przeczytać, ale ukradkiem spoglądałam na Harry'ego. Siedział z zamkniętą kartą i oglądał miasto. Nie zauważył kiedy kelner podszedł do nas.
- Co państwo zamawiacie? - zapytał się nas mężczyzna, wyciągając notes.
- Dla mnie to co zawsze, a dla ciebie, Hanno? {nie kumam czemu nie lubisz zdrobnienia} - spojrzał na mnie, a pod wpływem spojrzenia Harry'ego kolana zawsze mi miękną.
- Hm... Eh... - poczęłam gorączkowo przeszukiwać wzrokiem kartę, aż w końcu się poddałam. - Może ty coś za mnie wybierzesz? - zapytałam.
- Dwa razy - zaśmiał się Harry, a kelner odszedł, zastawiając nas samych. 
- Jak często tu bywasz? - nachyliłam się w stronę Harry'ego, a wzrok skierowałam na stół. Biały obrus wydawał się tak miły w dotyku, że odruchowo wyciągnęłam rękę by go dotknąć. Na białym tle odcinały się płatki czerwonych róż i małe świeczki rozstawione tu i tam. 
- Cóż... zbyt często - odpowiada, a jego wzrok podąża za moimi palcami muskającymi obrus.
- Hm.. Przepraszam - powiedziałam i położyłam dłonie na stole.
- Nic nie... Nie masz za co. A co do miejsca to bywam tu na okrągło, jedna z lepszych restauracji w Londynie i w Wielkiej Brytanii... - odparł i spojrzał na moje dłonie. Sięgnął po jedną. - Widzę, że się goi dobrze... - zaśmiał się i spojrzał mi w oczy, a moje ciało przeszył dreszcz.
- Tak, byłbyś dobrym pielęgniarzem - powiedziałam i ugryzłam się w język, a on tylko uśmiechnął się szerzej, nie wypuszczając mojej dłoni ze swojej. Spojrzałam na nie i spokojniej dodałam - Skąd znasz to miejsce?
- Restauracje znam od kiedy skończyłem 10 lat. Byłem raz tutaj, gdy rodzinnie pojechaliśmy na wycieczkę do Londynu, akurat to były moje urodziny, więc poszliśmy tu na pizzę. Od tamtego czasu, pomimo, że to kawał drogi z Holmes Chapel, jeździmy zawsze tutaj w moje urodziny na kolację. A co do tego miejsca... - dodał, odwracając wzrok od naszych dłoni, na oświetlony Londyn - To zabawna historia - spojrzał mi w oczy, a ja się uśmiechnęłam.
- Opowiesz mi ją? - zapytałam, przygryzając dolną wargę.
- Cóż... Kiedyś zaprosiłem tutaj resztę zespołu, to było chyba po tym jak wygraliśmy naszą pierwszą nagrodę EMA. Siedzieliśmy na dole, żartując sobie i jedząc pizzę. Jakaś fanka nas zauważyła i poszła plotka, że siedzimy tutaj, na tej ulicy i w ogóle... W ciągu kilku minut pod restauracją były tłumy. Mój znajomy powiedział, że nas stąd wyprowadzi i zaprowadził nas tu... na dach - opowiadał, a ja słuchałam go zafascynowana, gdy to zauważył, uśmiechnął się szerzej, pokazując dołeczki.
- Jak możesz zobaczyć dach ten łączy trzy kamienice obok siebie, my jesteśmy nad pierwszą, a w trzeciej z kolejny znajduje się biblioteka. Poszliśmy do niej, wchodząc wejściem na dachu. Dawno nie byłem w żadnej bibliotece, więc się bardzo ucieszyłem - dokończył.
- I co się stało potem? - zapytałam, chcąc dowiedzieć się reszty historii. 
- Nic specjalnego. Wyszliśmy tylnym wyjściem i pojechaliśmy do Brighton, do mnie na pizzę i gry komputerowe - zaśmiał się, a ja pokiwałam głową.
- A ty? Opowiesz mi jakiś śmieszny epizod z twojego życia? - zapytał, a ja zaczęłam opowiadać o różnych wypadkach i gafach, na co Harry opowiedział mi swoje. Coraz bardziej czułam, że lubię go i to bardzo - mogłam z nim rozmawiać o wszystkim i niczym. Zanim się obejrzeliśmy zjedliśmy dania i deser, które wcześniej przyniósł nam kelner. Jedzenie było wyśmienite, ale kto by zwracał na nie uwagę, siedząc obok kogoś, o kim się wcześniej marzyło, a teraz czując, że jest się mu coraz bliższym... 
- Siedzimy tu już od dwóch godzin... Chyba musimy już wracać... - powiedziałam w pewnej chwili zasmucona.
- Cóż... lepiej wracajmy, bo twój wujek mnie zabije - zaśmiał się Harry.
- Ja bym się nie śmiała, był w marynarce wojennej i uprawiał zapasy - powiedziałam poważnie, a Harry się przestraszył, bo jego uśmiech zbladł, więc dodałam od razu - Żartuje przecież! - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
Zeszliśmy na dół, Harry zapłacił i wyszliśmy na dwór. 
- Odwiozę cię od razu pod... - zaczął, a ja mu przerwałam.
- Wolę spacer - powiedziałam i przygryzłam wargę, mając nadzieję, że się zgodzi.
- No dobrze... - uśmiechnął się szerzej.
Podążaliśmy ulicami Londynu i rozmawialiśmy o wszystkim, co nam przyszło do głowy. W pewnym momencie Harry zdjął swoją kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona.
- Widzę, że ci zimno - powiedział powoli tym swoim magnetycznym głosem z chrypką.
- Dziękuję - odrzekłam uśmiechając się.
Szliśmy tak ramię, w ramię, aż w pewnym momencie poczułam, jak moje palce splatają się z jego ciepłymi. Spojrzałam na niego ukradkiem, a on nadal spoglądał przed siebie, opowiadając o czasach z X factora. Uśmiechnęłam się więc i podążyłam wzrokiem w tym samym kierunku, co on. 
Godzinę później staliśmy już pod domem wujostwa - była 23, jak obiecał Harry. 
- No... - zaczął, gdy staliśmy pod drzwiami naprzeciwko siebie i spoglądaliśmy sobie w oczy. Odgarnął włosy z lewej na prawo tak, jak zawsze to robił. Staliśmy na tyle blisko, że czułam ciepło bijące od jego ciała - moje serce biło teraz szybciej.
- Było bardzo miło - wypowiedziałam cicho, a Harry uśmiechnął się, pokazując swoje dołeczki. Nadal mieliśmy złączone dłonie. Harry powoli nachylił się do mnie, zamknęłam oczy i już byliśmy blisko siebie, gdy zatrzymałam go ręką. 
- Ja... - zaczęłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Harry, wiem, że ty taki nie jesteś... i nie uwierzysz, jak bardzo chcę, żebyś mnie pocałował. Marzyłam o tym odkąd pamiętam, ale... Ja nie całuję się na pierwszych randkach - wypowiedziałam szybko na jednym tchu, a na końcu zdania - ugryzłam się w język. "Co ja robię? Kit zasady... To jest Harry. Ten Harry! O którym tak fantazjowałam..." - przeleciało mi przez myśl i żałowałam, że zepsułam atmosferę.
- Przepraszam - wyszeptałam i cofnęłam rękę, opuszczając głowę. 
- Nic nie szkodzi, właściwie... - powiedział wesoło, gdy położył palec pod moją brodą i delikatnie podniósł mój podbródek tak, bym na niego spojrzała, po czym dodał - Przez to, że masz zasady i trzymasz ich się nawet w takich sytuacjach, jak ta... Podobasz mi się jeszcze bardziej - dokończył i oblizał wargi przez co kolana jeszcze bardziej mi zmiękły. 
 Wspięłam się na palce i ledwie musnęłam ustami jego policzek trochę niżej, tuż obok ust. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego jeszcze raz.
- Do usłyszenia - powiedziałam i oboje się uśmiechnęliśmy do siebie. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. 

Chwilę później dostałam SMSa: "Słodkich snów! Mam nadzieję, że niebawem znów Cię zobaczę! xx - Harry". Uśmiechnęłam się do ekranu i przygryzłam wargę - jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa...




CIĄG DALSZY NASTĄPI...




Opracowała: B - Jadę na narty, będę za Wami tęsknić!! <3 Wracam w sobotę, ale maila sprawdzać będę... !!




PS Przepraszam, że takie krótkie!!
PSS Będę wdzięczna za komentarze! :3   <3
 

3 komentarze:

  1. Ojj jak sie ciesze, ze cos dodalyscie :-*. Rozdział podoba mi sie bardzo. Pozytywny, dobrze napisany, zwyczajny niby, ale to sprawia ze jest wlasnie dobry :-) Duzo śniegu!!!! :-* ja jeszcze musze czekać 2 tygodnie do moich nart :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. swietne zresztą jak wszystko ja sobie w tym roku na narty ani nigdzie nie pojadę niestety jestem po operacji kolana ale zycze ci dużo zabawy

    OdpowiedzUsuń
  3. ^^ podoba mi sie ta mowa o zasadach ^^

    OdpowiedzUsuń