czwartek, 13 grudnia 2012

"To nie jest koniec" - Ziall (one part and only)

Hai! :3 Przepraszam, że ostatnio nic nie wstawiałam, ale w tym tygodniu musiałam napisać aż dwie prace na konkurs z j. polskiego i chcę się jedną pochwalić przed wami;D No i musiałam jeszcze napisać artykuł do gazetki szkolnej i wg... Przepraszam! W weekend i jutro się poprawię;D No i jeszcze przyszły tydzień i święta;D <3 
Tak, czy siak.. Wstawiam Zialla mojego autorstwa, który byłby dłuższy, ale na konkurs były dozwolone maksymalnie 3 strony... Więc życzę przyjemności i mam nadzieję, że jakoś to skomentujecie w przeciwieństwie do mojej polonistki:3

PS Wiem, że Hazza, Zayn i Niall nie są w tym samym wieku, ale proszę was o wyrozumiałość - to było potrzebne dla fabuły:3

PSS Nie wiem czemu post podzielił mi się na akapity, tak jakoś...


Wasza B



-----------------------------------------






„To nie jest koniec”

       Biegłem chodnikiem i nie przeszkadzał mi nawet padający deszcz, który sprawił, że przemokłem do suchej nitki, a moje książki w plecaku pewnie były całkowicie mokre i zniszczone. Nawet nie poczekałem na autobus, ale nie mogłem, musiałem być jak najszybciej w domu – sam. Kilka ostatnich metrów pokonałem, jak najsprawniej potrafiłem, by otworzyć drzwi do domu. Zatrzasnąłem je, by każdy wiedział, że już wróciłem i mam podły humor. Na posadzkę kapały krople wody z moich włosów, a ja nie zdejmując kurtki, pobiegłem do kuchni, słysząc tam przytłumione głosy. Rodzice siedzieli przy stole i pili popołudniową herbatę. Rzuciłem głośno torbę na podłogę, by mnie zauważyli, a kiedy ich wzrok zwrócił się na mnie, przygryzłem dolną wargę – „Teraz albo nigdy.”.

- Przemyślałem to i chcę jechać do Brighton… - powiedziałem opanowanych głosem, po czym dodałem. – Mam nadzieję, że będziemy mieszkać blisko jakieś lodziarni.

Poczekałem na ich parsknięcie śmiechem i ruszyłem schodami na piętro, przeskakując kilka stopni na raz, wbiegłem do mojej sypialni. Zatrzasnąłem drzwi i oparłem się plecami o nie. Zacisnąłem mocno powieki, a łzy zaczęły mimowolnie spływać mi po policzkach. Mówiłem sobie, że muszę być silny, ale chyba byłem taki przez zbyt długi czas. Opadłem bezradny na podłogę i pozwoliłem sobie na wypłakanie wszystkich emocji, których ostatnio doświadczyłem.

       „Jakiś czas temu przeprowadziłem się z Mullingaru w Irlandii do Londynu, czyli jednego z ważniejszych miast Wielkiej Brytanii. Moja rodzina nie należała do zamożnej i często się przeprowadzaliśmy, gdy mój ojciec otrzymywał lepsze oferty pracy. Jednak nigdy nie wyjeżdżaliśmy z kraju, jak to było tym razem. Myślałem, że tutaj zacznę nowe życie, które jednak po pewnym czasie zaczęło przypominać mi istne piekło. Najgorsze było chodzenie do szkoły, ale nie mam tu na myśli nauki, lecz to, że nikt nie szanował mojej „odmienności”.” – przeczytałem swój ostatni wpis w  notatniku. Szedłem właśnie korytarzem szkolnym, gdy ktoś z ogromną siłą popchnął mnie na szafki, a ja uderzyłem w nie tak mocno, że zabrało mi aż dech w piersiach. Automatycznie wypuściłem z rąk moje książki, zeszyty i rzecz jasna notatnik.

- Uważaj, jak leziesz! – krzyknął mój roześmiany napastnik, gdy przybijał piątkę z jakimś maturzystą. Obróciłem oczyma i pomyślałem: „Znowu się zaczyna.”. Harry podszedł do mnie i pomógł mi zbierać moje rzeczy. Wyciągając rękę po książkę od biologii, spojrzałem na jego ciemne loki, które dodawały mu uroku, ale on był tylko moim przyjacielem, nigdy nie pomyślałem o nim w „ten sposób”.

- Nie przejmuj się, Craig jest w drużynie zapaśniczej i musi sobie nadrabiać brak inteligencji. – zaśmiał się Harry, a ja się lekko uśmiechnąłem. Razem z nim chodziłem do klasy i przyjaźniliśmy się prawie od początku roku szkolnego. Siadywaliśmy razem na lekcjach, jedliśmy lunche we dwójkę i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu wolnego. Harry też był w tej „drugiej lidze”, jak ja, ale on był przynajmniej jakoś szanowany w tej szkole.

- Styles… Słyszałem, że… - zacząłem i przerwałem, gdy podeszliśmy pod salę od biologii.

- Tak? – zauważył, że jestem niepewny, czy powinienem pytać, więc od razu dodał. - No dalej, nie wstydź się, Irlandczyku. – mruknął trochę zniecierpliwiony przyjaciel.

- Słyszałem, że ty i ten o dwa lata starszy… W sensie my mamy 17, a  on 19 lat.. No ten maturzysta… - zacząłem pokrętnie, bo nie wiedziałem, jak zapytać o to prosto z mostu.

- Hah, za to cię uwielbiam!  - klasnął w dłonie Harry, gdy prawie tarzał się ze śmiechu.

- Ty i Louis Tomlinson to na serio? – zapytałem oschle, bo jego reakcja zadziała mi na nerwy.

- Hm… Nie… chociaż może tak… - odpowiedział ze swoim wyraźnym, brytyjskim akcentem, a w jego głosie było słychać tą charakterystyczną chrypkę. Chciałbym, żeby ten chłopak chodził ze mną na wszystkie zajęcia pozalekcyjne, wtedy nie czułbym się tak samotnie. Poza nim nie miałem tutaj żadnych znajomych, ale  wrogów na pewno nie zdołałbym policzyć na palcach dwóch rąk. Jednak gdy dzisiaj popołudniu poszedłem na zajęcia plastyczne i zobaczyłem na nich  samego Zayna Malika, czułem, jak moje serce wykonuje obrót o 180 stopni. Usiadłem obok niego w ławce i bez słowa zacząłem kończyć mój projekt.

Co chwilę ukradkiem spoglądałem na jego piękne, ciemne włosy, które ułożył za pomocą żelu. Miał korzenie pakistańskie i był bladym mulatem, a do tego był w moim wieku.

Dzisiaj ubrał się w baseballową bluzę naszej szkolnej drużyny, a gdy wdychałem powietrze, czułem zapach jego silnych, męskich perfum.

- Tylko nie mów nikomu, że mnie tu widziałeś, ok? – zapytał Zayn, nachylając się do mnie i spoglądając mi w oczy. Jego czekoladowe tęczówki przyciągnęły mój wzrok na dłużej. Chłopak pomachał mi dłonią przed oczyma, bym mu odpowiedział, a ja tylko przytaknąłem ruchem głowy. Malik miał w szkole opinię Bad-boya i najwyraźniej starał się ją zatrzymać. Bardzo go lubiłem, czasem mój najlepszy przyjaciel sobie żartował, że Malik jest moją ukrytą miłością i chyba nawet miał rację… To dla tego chłopaka zapisałem się na zajęcia z piłki nożnej, której wielkim fanem nie byłem. Spojrzałem na to, co rysował i byłem zaskoczony. Zawsze sądziłem, że rysowanie i malowanie to moje broszki, a teraz byłem najnormalniej w świecie zazdrosny, jednak nie mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy sobie uświadomiłem, że Zayn zaczął mnie zauważać i nawet się do mnie odezwał.

- Hm… Niall, czy mógłbym? – z rozmyśleń wyrwał mnie jego mocny głos, a on w ręku trzymał moją temperówkę.

- Tak, jasne bierz. – rzuciłem, jakby od niechcenia, ale wydawało mi się, że poszedłem kilka oktaw w górę z powodu stresu. Zayn tylko się uśmiechnął, a potem nie rozmawialiśmy do następnego dnia, czyli treningu piłki nożnej. Przebraliśmy się w szatni i wybiegliśmy całą drużyną na boisko.

- Dzisiaj sobie pogramy, ciamajdy. – krzyknął donośnie trener Ticks, który był znany ze słabego panowania nad sobą. – Wybiera Zayn i Liam! – dodał równie głośno, wybierając na liderów dwóch najlepszych zawodników i jednocześnie jego ulubieńców.  

- Ja pierwszy… - oznajmił Malik i zaczął spoglądać na wszystkich chłopców w drużynie. – Wybieram Horana! – krzyknął i wskazał na mnie ręką. Byłem w wielkim szoku, ja nawet dobrze piłki nie umiem prowadzić, a chłopak mnie wybiera na pierwszym miejscu. „Chyba chce się odwdzięczyć za to, że nie wydam go z tym rysunkiem…” – pomyślałem.

- Kogo bierzemy? – zapytał mnie, szepcząc, a jego ciepłe wargi muskały przy tym moje

ucho - moje serce na chwilę stanęło.

- Hm… Może Josha? – zaproponowałem niepewnie, a on przytaknął i się uśmiechnął. „Zayn jeszcze nigdy nie był dla mnie, dla kogokolwiek taki miły…” – przeleciało mi przez myśl.

Kiedy wybraliśmy zespoły, zaczął się mecz. Starałem się grać, jak najlepiej potrafię, ale i tak wiele moich prób podania lub strzału kończyło się niepowodzeniem. Raz dostałem piłkę i prowadziłem ją już, a kiedy byłem przy bramce – poślizgnąłem się na mokrej od deszczu murawie. Byłem zawiedziony, ale On wtedy do mnie podszedł i pomógł mi wstać.

- Każdemu mogło się zdarzyć, następnym razem będzie lepiej! – zaśmiał się Malik, a ja się uśmiechnąłem i zrobiłem to jeszcze szerzej, gdy zmierzwił moje blond włosy i odbiegł, by pomóc napastnikowi na lewym skrzydle. Pamiętam, że od tamtej chwili byłej jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie, aż do pewnego feralnego wieczora. Wróciłem właśnie z treningu i wszedłem do kuchni, gdzie reszta rodziny już na mnie czekała.

- Hah, nie uwierzycie! Strzeliłem dzisiaj 2 bramki, a nasza drużyna odniosła ogromną wygraną! – wykrzyknąłem radosny, dając się ponieść emocjom.

- No… Moja krew! W końcu Niall znaczy „zwycięstwo” w Irlandii, co nie? Nie bez powodu daliśmy ci takie imię… - odpowiedział mój ojciec tym samym, podekscytowanym tonem, co ja. Mama siedziała ze spuszczoną głową i dopiero po chwili zauważyłem, że łzy spływają jej po policzkach.

- Co się stało? – zapytał poważny i podszedłem do matki, by ją objąć.

- Nie mamy zbyt dużo środków, jak wiesz, a uczelnia w Brighton chce ci dać stypendium… - zaczęła matka, urywając, gdyż widziała, jak wyraz mojej twarzy gwałtownie się zmienia.

- Dopiero co, zaczęło mi się tu podobać! – odsunąłem się od niej. – Wreszcie zacząłem mieć normalne życie! – wykrzyknąłem, a słysząc tylko „Niall, tak będzie lepiej” w odpowiedzi, wbiegłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko, w które zacząłem uderzać dłońmi zaciśniętymi w pięści. Jedynym uczuciem jakie teraz czułem była złość, która mną całkowicie owładnęła. Przez ostatni miesiąc zdążyłem bardzo się zbliżyć do Zayna, który teraz był główną przyczyną mojego dobrego samopoczucia. Zaczęło się, gdy Malik raz odprowadził mnie pod dom,  a potem począł robić to coraz częściej. Na wspólnych lekcjach angielskiego machał mi z przeciwległego rzędu, a  z czasem siadywał na lekcjach ze mną w ławce. Kiedy indziej spytał się mnie, czy chciałbym z nim zjeść lunch, a ja bez wahania się zgodziłem. Czasem wydawało mi się, że zbyt łatwo i szybko ze szkolnego Bad-boya stał się takim miłym i ciepłym chłopakiem w stosunku do mnie. Teraz gdy słyszałem przezwiska i obelgi na mój temat, nie reagowałem, nie widziałem w tym sensu – byłem „inny” i się tego nie wstydziłem.

Raz, kiedy Zayn mnie odprowadzał po lekcjach, szliśmy ramię w ramię, a on bez słowa splótł swoje ciepłe palce z moimi. Nikt nas nie widział, ale i tak jego zachowanie nie pasowało mi do tego „dawnego Malika”. Stojąc pod wejściem, uśmiechnął się i pochylił, a moje usta złączyły się w pocałunku z jego rozgrzanymi i trochę spierzchniętymi wargami. Nie wiedziałem co robić, chciałem tego, ale myśl, że coś może pójść nie tak, sparaliżowała mnie doszczętnie, więc tylko stałem oniemiały. To z nim po raz pierwszy całowałem się z chłopakiem i musiałem przyznać, że bardzo mi się to podobało. Od tamtego popołudnia spędzaliśmy ze sobą dużo czasu wolnego, a Zayn przestawał być moją ukrytą miłością, którą miałem szansę tylko podziwiać z daleka. Mówiłem mu o wszystkim, a on z czasem sam zaczął mi się zwierzać. Nie byliśmy już zwykłymi znajomymi, łączyło nas coś więcej, tak mi się przynajmniej wydawało. Przez ostatnie dwa tygodnie byliśmy prawie nierozłączni.

Dzisiaj kiedy po treningu wyszedłem prędko z szatni, bo spieszyłem się do domu, musiałem się wrócić, bo zapomniałem jednej książki, która najprawdopodobniej musiała zostać w szafce. Wchodząc do szatni usłyszałem śmiechy. Zayn stał tyłem do reszty zespołu, a ci szydzili z niego. Podszedłem do Malika i dotknąłem jego ramienia, chciałem się spytać, co się dzieje.

- Nie dotykaj mnie… - warknął, po czym wybiegł z pomieszczenia na korytarz.

Stałem oniemiały w tej samej pozycji i nagle wszystko się wyjaśniło. Kilka osób z drużyny szeptało teraz między sobą, że Malik, tak ten Bad-boy jest gejem, pedałem, a i gorsze określenia padały. Ścisnąłem mocno wargi i wybiegłem  z szatni, mając nadzieję, że go spotkam. Stał sam, a korytarz był zupełnie pusty, pakował coś do swojej szafki, a ja do niego podszedłem.

- Zayn, nie zwracaj na nich uwagi… - powiedziałem, a on trzymał spojrzenie na swojej szafce. Powoli się obrócił do mnie i przygryzł wewnętrzną stronę policzka.

- Wiesz, co jest najgorsze? – zapytał ostrym tonem, przechylając głowę i podchodząc do mnie o krok.

- Co? – spytałem, marszcząc brwi. Znałem go na tyle, by wiedzieć, że nie panuje nad swoimi uczuciami, ale teraz wiedziałem, że musiało się stać coś naprawdę okropnego. Złapał moje dwie ręce nad łokciami i obrócił mnie, uderzając moim ciałem o szafki szkolne. Znów poczułem, że tracę dech w piersiach, a serce prawie wyrywało się z mojej klatki piersiowej.

- Najgorsze jest to, że nie powinni mnie tak nazywać… - rzekł wściekły, a ja ukradkiem spojrzałem na jego malinowe usta. Nagle rozległ się dzwonek, a kilku uczniów wyszło na korytarz i poczęło spoglądać na naszą dwójkę. Zayn nie zwracał na nich uwagi, a właściwie wyglądał, jakby chciał ich towarzystwa. Hipnotyzował mnie wzrokiem, kontynuując. – To był tylko zakład, Niall! Oni mnie w to wciągnęli. Chłopaki z drużyny chciały wyciąć takiej niedojdzie, jak ty kawał… - skończył, a ja odwróciłem swoje spojrzenie w pustą przestrzeń obok nas. Przygryzłem wargi, próbowałem powstrzymać się od tego, co w tej chwili poczułem, gdy cała prawda się wydała.

- Przez myśl nie przeszło mi nigdy, że ktoś taki, jak ty by mi się spodobał. Jesteś mężczyzną, tak samo jak ja… Powinieneś wiedzieć, że nic do ciebie nie czułem. – wypowiedział, a ja znów spojrzałem w jego oczy, które jeszcze niedawno były pełne sympatii, jednak teraz mogłem dostrzec w nich tylko żal i drwinę.  

- Czyli to koniec? – zapytałem, a mój głos zadrżał na końcu zdania.

- Hah… Jesteś nie możliwy! – krzyknął mój rozmówca, puścił mnie i się odsunął o krok, stając na środku przejścia. Obrócił oczyma. – To nie jest koniec… Bo nigdy, przenigdy nic między nami nie było. – rzucił zdenerwowany, a ja zacisnąłem mocniej wargi i zrobiłem coś, co sądziłem, że nigdy się nie stanie – po prostu wybuchłem.

- Było! Czemu nie chcesz tego przyznać! Wszyscy znają prawdę! – krzyknąłem.

 Hah, zabawny jesteś – mruknął i dodał. – Wszyscy ją znają, oprócz ciebie. – poszedł wzdłuż korytarza i  będąc do mnie tyłem, dorzucił jeszcze oschle. - Jedź do Brighton, nie masz co tu robić, Horan.

Czułem, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Wszystko, co było moim szczęściem i życiem zarazem, okazało się teraz fikcją…





Opracowała: B

PS Proszę o oceny i komentarze!! Btw, też macie zaciesz, jak myślicie o świętach??:D

5 komentarzy:

  1. Właśnie go przeczytałam *__* Jeśli śliczny <3
    Pozdrawiam i też zapraszam do sb www.youonlyliveonce2509.blogspot.com:)

    OdpowiedzUsuń
  2. CUUUUUUUUUUUUUUUUUUDOO <3 szkoda że tak sie kończy ale takie imaginy tez są zajebiste *-* Jasne że mam zaciesz na myśl o świętach ^^ Na mojej liście jest 76 punktów *O* L0L rodzina musi mieć z czego wybierać xdde Kocham i pozdrawiam
    -Alicja <#

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki smutny. A przecież idą święta...

    OdpowiedzUsuń
  4. Japierdole jakie cuuudo... Ryczalem jak nigdy... Piekne. Konkurs masz wygrany... <333. Kacper. xxx.

    OdpowiedzUsuń
  5. superaśne opowiadanie, pisz więcej:)) Co prtawda to nie mój blog, ale jest super i warty przeczytania, zapraszam:))
    http://imaginyoonedirection1dmraukicie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń