<Jesteś z Louisem już prawie rok, ale swoje szczęście ukrywacie przed innymi. Chcecie spokojnie spędzać wolne dni i mieć prywatne życie więc o was powiedzieliście tylko najbliższym...Chłopacy w tym miesiącu jadą do USA na dwa tygodnie. Ty z nimi nie jedziesz, bo sama jeszcze studiujesz i masz urwanie głowy na uczelni. Nadchodzi dzień wyjazdu. Jest mniej więcej czwarta rano i wstajesz, aby przygotować chłopakom śniadanie...>
Ty: *Wstajesz z łóżka po cichu aby nie obudzić Louisa* Kocham cię, ty mój śpiochu...*dajesz mu buziaka w policzek i uciekasz na dół*.
Niall: O.O [T.I] cześć, co tak wcześnie w kuchni?
Ty: Dzień dobry, właśnie miałam cię o to samo spytać...
Niall: Zgłodniałem...
Ty: Rozumiem, zaraz zrobię śniadanie więc jak chcesz możesz mi pomóc...
Harry:*zbiega se schodów* Ja pomogę, w końcu najlepiej gotuję... *spiorunowałaś go wzrokiem* ...oprócz ciebie,[T.I] oczywiście...
Niall: To ja pójdę do góry...
Ty: Nie mam nic przeciwko, Harry.
Harry: To dobrze...wiesz nawet nie jestem już aż tak zazdrosny jak na początku, widać, że Louisowi zależy na Tobie...bardziej niż na mnie *udawał łzy*...
Ty: Harry, dziękuję... ale teraz śniadanie...
<Bawiliście się świetnie przy robieniu jedzenia... spaliliście parę naleśników, bo udawaliście, ze śpiewacie pod piosenki Beatlesów. Po schodach schodzi Liam, Niall i Zayn z zamkniętymi oczami...>
Zayn: Ja chcieć spać, teraz...
Liam: Zayn, obudź się, bo zamorduję twoją suszarkę i wykończę twój żel do włosów...!!
Zayn: DOBRA JUŻ, WSTAŁEM!!! Wystarczy? *Zasiadają przy już nakrytym stole, a ty biegniesz po Louisa*.
Ty: Słońce... pora wstawać...
Louis: Tak, jasne kochanie daj mi jeszcze pięć minut...
Ty: Nie ma żadnych pięć minut...*dajesz mu buziaka na zachętę wstania do śniadania*
Louis: Zrób tak jeszcze raz, a zejdę na dół...
<Tym razem całujesz go bardziej namiętnie niż wcześniej...A on przyciąga cię do siebie i doszło by do czegoś gdyby nie Liam...>
Liam: Loou.....is. Sorry, pardon. Sorry....emmm...no wiecie śniadanie... *chwycił się za kark i zakłopotany wyszedł z pokoju*
Ty: *Śmiejesz się i wstajesz z łóżka ciągnąc za sobą Lou* Tak wiemy...już idziemy...
<Zasiadacie przy stole i zajadacie się, ty jednak nie możesz nic przełknąć, więc pijesz tylko herbatę...>
Louis: [T.I] czemu nic nie jesz?
Ty: A tak jeść mi się nie chce...
Niall: Więcej żarcia dla mnie...*wszyscy się zaczęliście śmiać*
Ty: O której wylatujecie?
Zayn: Z tego co wiem, to chyba o 7...
Liam: Teraz jest 5.00, a za dwie godziny mamy samolot...
Zayn: Właśnie to powiedziałem!!
Liam: Właśnie to powiedziałem...*Liam przedrzeźniał Zayna, znów wszyscy w śmiech*
Ty: Dobra...
<Po śniadaniu posprzątaliście, a chłopacy zaczęli się szykować. Oczywiście Zayn pierwszy wparował do łazienki i zrobiła się długa kolejka...>
Liam: Zayn, wyłaź!!
Niall: Kolejka jest!!
Harry: Zayn, bo zaraz się posikam!!
Zayn: *słychać głos z łazienki* Harry idź na ogródek...
Ty: Dobra, spokój!!* wyciągasz zapasowy klucz do drzwi od łazienki i otwierasz je, w łazience Zayn już gotowy układa sobie fryzurę* Zayn, świetnie wyglądasz jak zawsze, a teraz won stąd!
Zayn: Dziękuje [T.I]...już wychodzę... *wychodzi z elegancją*
Liam: Dzięki... Harry!! *Hazza wbiegł przed Liamam do łazienki*
Harry: * wychodzi z toalety i mówi z ulgą* Mówiłem, że muszę siusiu...
<Idziesz do pokoju, tam gdzie jest Lou...Już skończył się pakować, odkładał walizkę na bok i podszedł do ciebie...>
Louis: Ty moje słońce, które specjalnie wschodzi i zachodzi tylko dla mnie. Wiedz, że mam tylko ciebie...*namiętnie cię całuje*
Ty: Mam nadzieję...
Louis: Nie jesteś tego pewna?
Ty: Pocałuj jeszcze raz, a się upewnię...
<Całuje cię namiętnie po szyi, po czym dochodzi do ust, kładzie cie na łóżko, powoli cię rozbiera, a ty go...doszło do namiętnych chwil pomiędzy wami...>
Ty: Teraz jestem pewna...
Louis: To się cieszę.
*Harry puka desperacko do drzwi...*
Louis: Słucham?
Harry: Louis jest 6.30 i czekamy tylko na ciebie!!
Louis: NO!!(Jimmy protested)
Ty: Ubieraj się...szybko i wyjeżdżajcie...już!
<Chłopcy wyszli z domu za piętnaście siódma, każdy z nich pocałował cię na pożegnanie. Ty po ich wyjeździe spokojnie się wyspałaś i wykąpałaś. Na 10.45 musiałaś być na uczelni.
Wieczorem wracasz zmęczona i padasz na kanapę. Jest cicho, jest porządek od razu wiedziałaś, że tak już nigdy na dłużej nie zostanie...włączasz telewizor, aby pooglądać występ swojego chłopaka. Kamera naprowadziła na Louisa, który przesłał buziaka do ciebie, ale nikt o tym nie wiedział. Występ bardzo ci się spodobał, bo Louis zadedykował ci parę piosenek. Dokładniej powiedział "Ta piosenka, jest dla mojej kochanej". Wyłączyłaś spokojnie telewizor i idziesz na kolację. Zjadasz tone marchewek, Louisowych marchewek :).
Ty: Jak ja je kocham...-patrzysz na nie i je zajadasz..Wydawało Ci się, że jesteś śpiąca, ale nie miałaś ochoty iść spać. Włączyłaś laptop. Chłopacy byli już po koncercie i Tweetowali z fankami. Jedna z nich wstawiła zdjęcie Lou i niejakiej sławnej Cheryl...Było to zdjęcie kiedy się witają i dają sobie buziaka na dzień dobry...jednak ta fanka dodała podpis pod nim: " Jesteś z Cheryl? Gratuluję!". Najwidoczniej Louis nie zdążył zaprotestować i fanki mu gratulowały, że znalazł dziewczynę...Patrzyłaś na te wszystkie komentarze i powoli się załamywałaś...Lou nawet nie zaprzeczał ani nie potwierdził...ze łzami w oczach położyłaś się spać na kanapie...
~~Ranek~~
Codziennie dostawaliście gazetę rano, tak samo dziś. Wyszłaś w piżamie Louisa i rozmazanym tuszem na twarzy po tą gazetę...Przeczytałaś nagłówek "Czyżby Louis zajęty?" oraz to wczorajsze zdjęcie, które było na Twitterze....Wyrzuciłaś gazetę...Najmocniej bolało Cię to, że twój chłopak nie zaprotestował... Musiałaś się wziąć w garść..umyłaś się, przebrałaś i umalowałaś...Dzisiaj chłopacy także mieli koncert, lecz już w innym mieście, bliżej waszego domu...samolotem już 2 godziny a nie 3. Myślałaś czy do nich nie pojechać, ale zrezygnowałaś z tego pomysłu.."Mogłam od razu z nimi pojechać..."pomyślałaś..nagle zadzwonił twój telefon. Louis dzwonił.
*Rozmowa przez telefon*
TY: Halo?
Louis: [T.I], kochanie jak tam?
Ty: Daruj sobie to kochanie..-powiedziałaś wkurzona.
Louis: Co się stało, [T.I]?
Ty: Nie udawaj, ze nie wiesz...
Louis: Przecież ja tego nie powiedziałem..
Ty: Ale też nie zaprzeczyłeś..
Louis: Kochanie, co miałem powiedzieć, nie ona nie jest moją dziewczyną, tylko [T.I]?
Ty: Mogłeś powiedzieć po prostu : Ona nie jest moją dziewczyną! Ta Cheryl też mogłaby coś powiedzieć na ten temat, a nie zmyślać Lou...ona to potwierdziła!
Louis: Kochanie...spokojnie odkręcę to..
Ty: Jak? Lou, jak? Ja nie wytrzymam...masz teraz dwie dziewczyny, jedna, którą nikt nie zna, a drugą, która teraz wielbią wszyscy!
Louis: [T.I], powiedziałem odkręcę to? Powiedziałem...a wiesz, ze ja zawsze dotrzymuję słowa...wiesz.
Ty: Tak, wiem..Lou. Wiem..Ja kończę, bo się spóźnię do szkoły..
Louis: Kocham Cię [T.I].!
Ty: Ja ciebie też, powodzenia na koncercie..
Louis: Dziękuję słońce...pa.
Rozłączyliście się...Ty wybiegłaś do domu i popędziłaś do szkoły...w szkole siedziałaś jak na szkle..nie mogłaś usiedzieć na miejscu. Cały czas myślałaś o Lou i o Cheryl. Nie mogłaś wytrzymać. Wyszłaś wraz z ostatnim dzwonkiem. W domu zjadłaś obiad i włączyłaś koncert chłopaków. Wszyscy wbiegli oprócz Louisa na scenę. Nagle na ekranie za chłopakami, pojawiła się taki napis: " KOCHAM[T.I] [T.N]. NAD ŻYCIE!" I wbiegł. Z telefonem w ręce, zadzwonił do ciebie na Skaypa.
Louis: *Do mikrofonu* Kochanie odbierz, chcę cie pokazać światu!-odebrałaś na komendę.
Louis: Oto moja prawdziwa, kochająca, przepiękna, sympatyczna..no i seksowna dziewczyna [T.I]!-wszystkie fanki, zaczęły krzyczeć twoje imię i imię Lou...
Ty: Louis kocham Cię...-fanki i chłopacy wydobyli z siebie "ooooł *_*".
Louis: Ja ciebie też kocham..słońce ty moje.
Louis zszedł ze sceny i powiedział ci coś:
Louis: [T.I] dotrzymałem słowa?
Ty: *pociekła ci łza szczęścia po policzku* Tak, Lou, tak...wbiegaj na scenę, ale już!
Louis: Kocham cię..-powiedział i się rozłączył.
Ty: Ja ciebie też..-powiedziałaś do pustego ekranu.
~Miesiąc później~~
Sprawa z Cheryl została wyjaśniona. Fanki Cię polubiły. Jeździsz z Louisem w trasy koncertowe, zawsze. Na pewnym koncercie:
Louis: Dobra, ludziska słuchajcie...I'm swag master from Doncaster! Nie, nie to chciałem powiedzieć.....
Harry: Lou!
Louis: Chcę zaprosić tutaj na scenę [T.I]! Chodź tu słonko!
Wchodzisz na scenę...
Louis: *daje ci buziaka, i zaczyna mówić i powoli osiada na podłogę. Na sali panowała kompletna cisza.*
Jak wiesz, kocham cię nad życie. Oddałbym za ciebie wszystko, nawet marchewki..*uklęknął na kolano* Życie za ciebie bym oddał...nawet bym zerwał z Harrym..*zażartował*
Harry: Ej! Louis, mamy do pogadania, takiej umowy nie było!- wszyscy na sali się zaśmiali..
Louis: Harry, nie teraz, teraz robię coś ważnego.*grzebie w kieszeni od spodni...* Harry chodź no tu...
Harry: NO co się dzieje?
Louis: Ktoś mi rąbną pierścionek!
Niall: Ja go mam!
Louis: Niall, zawału bym dostał *wyrywa pudełeczko z rąk Nialla i wraca na miejsce*[T.I] zostałabyś żoną oto tego wariata i przyjęłabyś jego nazwisko, Tomlinson?-wkłada ci pierścionek na palec.
Ty:Tak...-powiedziałaś przez łzy.-tak Lou, tak..-przyciągnęłaś go do siebie...
Louis: Powiedziała tak! Juppii!!!-Całujecie się na zapieczętowanie swojej miłości..Wszyscy bili wam brawo..
Teraz jesteście ze sobą już na zawsze. Miłość połączyła wasze serca na zawsze, no matter what will happens...
Opracowała: X
NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA DZIECKA!!
Kochamy Waszego bloga!<3 Świetny imagin
OdpowiedzUsuńzapraszamy do nas, my dopiero zaczynamy
www.1dgotthat1thing.blogspot.com
Jejku... proszę o więcej z Lou ♥ Cudooo
OdpowiedzUsuń