Dobra... Ogólnie to sama nie mogę się doczekać, co stanie się w rozdziale 4, bo zwykle piszę spontanicznie rozdziały, więc stwierdziłam, że napiszę go jeszcze dzisiaj... Po za tym muszę odkupić swoje winy i o to, że dawno nic nie wstawiałam... A i kochane Directionerki, a niechaj będzie wam dane wiedzieć iż kolejny rozdział zaszczyt będzie miała napisać X... A i dzięki za miłe komentarze, aż się ciepło na serduchu zrobiło:D No dobra, to w imieniu tych co nie mogą się doczekać...
<<Ciąg Dalszy>>
~~Liam~~
Wybiegłem na korytarz i zobaczyłem coś co wyglądało, jak niezła scena z filmu. Dziewczyna, po której widać było że wcześniej płakała, wyrzuciła na środek pomieszczenia dużą skórzaną walizkę i zaczęła się pakować... Ej, zaraz... Czy to przypadkiem nie moja koszula? I w tej chwili uświadomiłem sobie, że jednym z bohaterów tego melodramatu jestem ja i że to nie jest film, a rzeczywistość...
- Melissa, co ty do diabła robisz! - krzyknąłem zaciskając pięści. Nie odpowiedziała, zamiast tego wyrzucała ubrania z szafy i wrzucała je bezładnie do torby, była wściekła... - Melissa! - krzyknąłem głośnie, a ona nadal nie zareagowała, więc podszedłem i złapałem jej rękę w mocnym uścisku lekko ją wykręcając w górę...
- Estúpido! - krzyknęła głośniej, łzy na nowo zaczęły zbierać mi się w oczach... patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, ale już nie tak jak kiedyś... Ja zaciskałem szczęki, a ona patrzyła na mnie z nienawiścią mieszaną z odrazą - Qué te parece?! Usted piensa que yo soy un juguete?! (Co ty sobie myślisz? Myślisz, że jestem zabawką?!)
- Przestań.... Wiesz, że to nie ma sensu... - powiedziałem spokojnie, by trochę załagodzić tą całą sytuacje...
- Yo estaba ciego! (Byłam ślepa)... - odpowiedziała spokojniej, ale nadal tym... tonem. Wyrwała swoją rękę z mojego uścisku, zaczęła rozcierać nadgarstek gdzie miała teraz czerwony ślad, spojrzała na mnie trochę przerażona, a ja sam zdziwiłem się, że użyłem takiej siły, nawet nie odczuwałem tego jak coraz bardziej pragnąłem ją zatrzymać. Ona na nowo zaczęła pakować moje rzeczy w taki sam, jak poprzednio sposób. Ukucnęła na podłodze i wrzucała coraz szybciej różne drobiazgi... Cofnąłem się do drzwi sypialni, kiedy nie wytrzymałem i z całej siły uderzyłem zamkniętą pięścią w framugę drzwi, obróciłem się szybko, podszedłem do niej od tyłu, ukucnąłem za nią i z objąłem ją mocno, tak że nie mogła wykonać żadnego ruchu, jednocześnie odsuwając ją do tyłu... W ten sposób przewróciłem się do tyłu, a ona nie miała szans i bardziej wpadła w moje ramiona... Chwilę się wyrywała po czym przestała, kiedy krzyknąłem...
- Weź, bo nigdy cię nie puszczę! - to ją uspokoiło... na moment - Posłuchaj... Ja... - I właśnie w tej chwili wybuchnęła spazmatycznym i głośnym płaczem, a prze łzy krzyczała, a może raczej bardziej szydziła słowa...
- Ty co Payne? Ty nie chcesz mnie popędzać? Właśnie widzę... daj sobie spokój... to... znaczy my... to nigdy nie miałoby przyszłości... I to ty wiesz! Ty nawet mnie nie kochasz! - przerwałem jej pocałunkiem, a kiedy skończyłem wykrzyczałem najszybciej jak mogłem, kiedy ona była oniemiała...
- Ja dzisiaj sobie uświadomiłem, że nie chcę cię nigdy stracić... Jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz? To byłby największy błąd w moim życiu, bo jesteś dla mnie jak tlen... Nie mógłbym bez ciebie żyć! Ja Cię...
- Ty mnie co? -powiedziała nadal lekko zszokowana, po czym dodała mocniej i gniewniej - Wykrztuś to z siebie wreszcie!
- Ja cię kocham, zadowolona? - łzy zaczęły mi spływać po twarzy, więc zakryłem ją sobie dłońmi, a po chwili po czułem jak ktoś wtula się w moje ramiona...
- Przestań Liam... Ja ciebie też kocham i też bym nie mogła bez ciebie żyć, ale ty...
- Rozumiem cię... - odkryłem twarz i spojrzałem na nią, opierała się teraz o moją klatkę piersiową - Też bym nie wytrzymał z takim dupkiem jak ja...
- Przestań Liam... Zapomnijmy... - Oparłem się o ścianę, ona była nadal wtulona we mnie... Zapanowała cisza, dopóki Melissa nie przerwała jej... - Ale ci szybko serce bije... To aż nienaturalne, powinieneś iść z tym do lekarza, może to...
- To zupełnie naturalne... Bije tak tylko wtedy, kiedy jesteś przy mnie... - Mel wyprostowała się i spojrzała mi w oczy... Lekko się uśmiechnęła, a ja wiedziałem że to moja ostatnia szansa... - Przepraszam, ja...
- To też moja wina. - Wytarła mi zagubioną łzę, po czym pocałowała w policzek i wstała - Wstawaj, czas posprzątać ten bałagan - wskazała ręką na walizkę, a ja uśmiechnąłem się mimo woli.
- Tak jest Pani Lestrage! - ona uśmiechnęła się szerzej i wyglądała przepięknie mimo zapuchniętych od płaczu oczu...
~~Melissa~~
Cieszyłam się na wyjście wieczorem, muszę się z kimś spotkać, pogadać...Było już około 18:00, kiedy zeszłam na dół i szłam już stronę drzwi, kiedy nagle usłyszałam za sobą głos...
- Ślicznie wyglądasz... ( jesteś ubrana w... ) - szepnął mi do ucha Liam odgarniając kosmyk moich lekko podkręconych lokownicą włosów. - Jak zwykle z resztą... - uśmiechnął się cwaniacko, a ja zapomniałam o tym, co działo się rano i moje kolana się lekko ugięły, ale odwzajemniłam uśmiech... - Dokąd to? - spytał uśmiechając się szerzej, kiedy jedna z jego rąk obejmowała moją szyję...
- A z koleżanką się spotykam na mieście... - odpowiedziałam sprytnie...I myślałam, że już o nic więcej mnie nie spyta i nie będę go musiała znowu okłamywać, aż tu nagle...
- A z Jessicą? Pozdrów ją ode mnie... Gdzie będziecie? - znów ten cwaniacki uśmiech, który sprawia że nie jestem w stanie go okłamywać...
- W Olksie... - spojrzałam na jego pełną podziwu twarz, w końcu Olks znany był z nietuzinkowych imprez, po których nikt nic nie pamiętał - Wiesz, trzeba świętować sukcesy swoich przyjaciół, a Jessica właśnie dostała się do wydawnictwa...- I tu go nie okłamałam, to znaczy miejsce oczywiście, że podałam fałszywe, ale to że Jessica dostała się do wydawnictwa, akurat było prawdą, szkoda że nie będę miała szansy jej osobiście złożyć gratulacji... - Może też powinieneś gdzieś wyjść, wiesz spotkać się kumplami albo coś takiego...
- No jasne, chyba tak zrobię...I pozdrów Jessicę ode mnie i złóż gratulacje... Dobra widzę, że się spieszysz, to cię nie zatrzymuje, słońce. - pocałował mnie na pożegnanie w czoło, ja wyszłam za drzwi i w ostatniej chwili cofnęłam się by pocałować go w progu domu... Kiedy nasze usta się złączyły znów poczułam fajerwerki... Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale kiedy się od niego oderwałam, uśmiechnęłam się jak najszerzej umiałam i kiedy biegłam już wzdłuż ulicy do metra, krzyknęłam: "Cześć, kochanie!". Kiedy wsiadłam już do metra odetchnęłam z ulgą, pomimo zżerającego mnie poczucia winy, że okłamałam tak bliską mi osobę jak Liam. Włożyłam słuchawki w uszy i puściłam w nich głośno muzykę, a wyjęłam je kiedy usłyszałam głos oznajmujący, że znajduje się na stacji w Green Parku i wtedy również wysiadłam... Kiedy wyszłam na świeże powietrze poszłam parkiem wzdłuż ulic Londynu, aby odejść kawałek od centrum... Mogłam bym wysiąść później, ale musiałam się przejść... Kiedy doszłam już na miejsce tej kamienicy, zauważyłam podświetlaną tradycyjną tablicę z napisem: "BillyBobBilly" i od razu tam weszłam. Co prawda bar ten został wymyślony z myślą dla studentów i zawsze tu było głośno i pełno ludzi, ale sama atmosfera tego miejsca sprawiała, że nie jedna osoba poczułaby się tutaj jak w domu. Barmani łatwo nawiązywali z tobą kontakt, prawie każdy znał tutaj moje imię. Kiedy ktoś wznosił toast wszyscy w środku mu dopingowali, było tu ciasno, ale pomimo tego przytulnie. Każdy element wystroju nawiązywał do historii Wysp Brytyjskich. Najczęściej używanym elementem były autentyczne wycinki z gazet, wszędzie tutaj walały się gry intelektualne albo jakoś bardziej rozrywkowe... Ale najbardziej tutaj podobała mi się scena do karaoke z tyłu pomieszczenia, gdzie czasem również śpiewali jakieś drobne koncerty jacyś uzdolnieni amatorzy, raz nawet ja miałam okazję na niej śpiewać... Podążyłam w jej kierunku, usiadłam przy wolnym stoliku obok niej, spojrzałam na scenę i uśmiechnęłam się pokazując wszystkie zęby widząc chłopaka w koszulce w paski, który właśnie zaczynał grać na gitarze i przerwał kiedy mnie zobaczył, po czym spojrzał przed siebie powiedział...
- Drodzy Państwa, chciałbym zadedykować tą piosenkę wyjątkowej dziewczynie, którą pewnie wszyscy tutaj znacie - przerwał, by spojrzeć mi w oczy. - Mel to dla ciebie... - Opuścił wzrok, zarzucił głową by poprawić włosy i zaczął znów grać to samo na gitarze. Wiedziałam, że to już jego ostatni utwór dzisiaj, zawsze swoje występy kończył tą piosenką "Hey There Delilah", ale zdziwiło mnie to że zadedykował ją właśnie mnie po tylu latach ( tekst + tłumaczenie )! Kiedy chłopak skończył, rozległy się głośne oklaski i wiwaty, a on niezgrabnie się ukłonił i zszedł ze sceny zostawiając tam gitarę.
- Hej, Mel... - uśmiechnął się szeroko, kiedy do mnie podchodził, a ja pomyślałam, że tylko on tak mówił "Mel"... Inni albo w ogóle nie skracali tego imienia albo starali się je skracać na różne sposoby, ale nie pomyśleli by powiedzieć do mnie po prostu "Mel"... Wstałam od stołu i szybko podeszłam do niego, przytuliłam go i pocałowałam w policzek, on odwzajemnił uścisk ze śmiechem... Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy i powiedziałam grożąc mu palcem wskazującym...
- Wiesz, że ci mówiłam coś o tej piosence... - mówiłam kiedy siadaliśmy przy stoliku - Kiedyś ci się za nią oberwie... - uśmiechnęłaś się słodko. A barman właśnie stawiał nam na stole dwie cole i jedno piwo bezalkoholowe, nie zamawialiśmy, ale to było wasze stałe zamówienie...
- Och, weź Mel... - spojrzał na szklankę i podniósł wzrok patrząc ci prosto w oczy... A ty na chwilę zapomniałaś o bożym świecie tonąc w tych błękitnych oczach, niczym Morze Karaibskie... "Ej dziewczyno, opanuj się! Ty masz chłopaka!" - Tęskniłem za tobą...
Dawno się nie widzieliśmy... Co tu robisz, a X factor?
- Też za Tobą tęskniłam, Lou... - powiedziałam nadal rozmarzona, po czym dopiero się obudziłam i zrozumiałam o co pytał... - Nie mów tak głośno co, nie chcę żeby...
- Liam nie wie, prawda... - powiedział Louis, po czym dodał szeptem widząc twoją twarz, z której można było czytać jak z książki. - Nie powiedziałaś mu jeszcze? Niezła historia, jak się dowie...
- Nie może się dowiedzieć. - przerwałam mu - Przynajmniej nie teraz... - "Mi się zdaje, czy on wie więcej niż mój chłopak?" ta myśl przeleciała szybko przez twój umysł i nie pomogła w tej sytuacji...
- Dobra Mel, gadaj co cię trapi... - Powiedział do mnie wygodniej rozsiadając się na krześle.
- Mnie? Mnie nic nie trapi... - machnęłam ręką, po czym dodałam - Tylko ten bar...
- Wiem, że go lubisz...Zawsze lubiłaś. Tylko chcesz zmienić temat i wiesz że ja ci na to nie pozwolę, więc... - przerwał kiedy zobaczył, jak opuszczam głowę i patrzę na podłogę... - Ojej, jest aż tak źle?
- Taa... Między mną, a Liamem... Ej zaraz... A ty i twoja dziewczyna? - nadal starałam się zmienić temat...
- To przeszłość...A my gadamy teraz o twojej teraźniejszości, no dawaj...
- O patrz, a tamta dziewczyna która siedzi przy barze... Niezła jest co?
- Przestań, proszę... Mów co jest nie tak... - od zawsze byłam pełna podziwu dla spokoju Louisa, pomimo tego że był najbardziej spontaniczną osobą jaką znałam...
- Drobna sprzeczka, ale teraz jest już lepiej... serio. - dodałam kiedy zauważyłam jego niedowierzający wzrok.
- No dobra, jak nie chcesz mówić to nie mów...- I to był właśnie chwyt, który mój przyjaciel stosował od 7 lat, czyli od początku naszej przyjaźni... Zawsze kiedy on wypowiadał to zdanie, mówiłam mu wszystko jak na spowiedzi... "Ale nie tym razem" - pomyślałam...
- Czemu akurat tą piosenkę zawsze śpiewasz na końcu? - spytałam, a go najwyraźniej zdziwiło to pytanie, bo pewnie myślał iż zacznę mówić o porannej kłótni...
- Czemu "Hey There Delilah"? - zrobił słodką minkę, spojrzał na sufit, po czym znów na mnie i się uśmiechnął... - Nie mów, że nie wiesz czemu... Pamiętasz przecież tamtą noc... - Lou uśmiechnął się szerzej, a ja odwzajemniłam jego uśmiech, a on dodał - Może ty mi ją przypomnisz? - Opuściłaś wzrok na szklankę z colą i zaczęłaś opowiadać...
- Kiedy na swoje 11 urodziny dostałeś gitarę od dziadka nie mogłeś przestać skakać z radości... Mówiłeś, że kiedyś będziesz tak samo dobry, a nawet lepszy niż on... Ćwiczyłeś dzień i noc, aż miałeś palce pozdzierane do krwi od strun... Pamiętam, że znałam cię niecałe dwa lata, ale już byliśmy ze sobą bardzo zżyci, obraziłam się wtedy na ciebie bo myślałam, że wolisz gitarę niż mnie... Więc pewnego wieczora - spojrzałaś na niego i wróciłaś do opowieści - Kiedy leżałam już w łóżku i patrzyłam przez okno na ośnieżone londyńskie ulice, zauważyłam chłopca, który jechał na rowerze z ogromnym futerałem na plecach... Usiadłam wówczas na łóżku, otworzyłam okno i... - przerwałaś, spojrzałaś na niego, zauważyłaś że się strasznie słodko uśmiecha... - Dalej ty mówisz... - powiedziałaś krzyżując ręce na piersi i opierając się wygodnie o oparcie... On nachylił się nad stołem...
- I przez nie wyjrzałaś... Tym tajemniczym chłopakiem okazał się twój najlepszy przyjaciel w całym życiu, ale jeszcze wtedy tego nie wiedzieliśmy - mrugnął do mnie okiem... - Więc kiedy chłopak zaczął ci grać i śpiewać piosenkę...A właśnie jaka to była?
- "Hey there Delilah"...- obróciłam oczami, jakby to było oczywiste...
-Byłaś na tyle tak zauroczona - kontynuował Lou - że wybiegłaś z domu po cichu by nie obudzić rodziców, że kiedy już spotkałaś się w samej piżamie w środku zimy z tym przystojniakiem - Lou przerwał, by poprawić włosy, dopiero teraz zauważyłam, że obije nachylaliśmy się nie tyle nas stołem, co ku sobie... - To nie mogłaś zrobić nic innego niż go pocałować...
- Kogo pocałować? - odsunęliśmy się od siebie, a wasz wzrok powędrował w jednym kierunku - Liam. "Co? Nigdy się go tutaj nie spodziewałam..." - pomyślałam...
- O, hej... Liam... - Lou uśmiechnął się, on zawsze wiedział jak wybrnąć z nawet najgorszej sytuacji, w przeciwieństwie do mnie... Liam usiadł obok nas...
- Nie przerywajcie sobie, z chęcią posłucham... - powiedział Liam krzywo odwzajemniając uśmiech mojego przyjaciela...I Lou musiał się najwyraźniej poczuć tak, jakby Liam rzuciłby mu rękawice, bo kontynuował...
- I wtedy mnie pocałowałaś... - zwrócił wzrok z Liama na mnie. - Był to dla nas obojga pierwszy pocałunek w życiu... I kiedy to się stało, stwierdziliśmy że to się nigdy nie może powtórzyć i zostaliśmy przyjaciółmi na zabój... - przerwał na chwilę, po czym dodał - Dlatego śpiewam zawsze "Hey There Delilah" na koniec... Bo przypomina mi to o tych dobrych czasach, a poza tym mam taką cichą nadzieję śpiewając to, że skoro początek był dobry, to koniec też będzie... Tak, zdecydowanie dlatego lubię śpiewać ją jako ostatnią... - uśmiechnął się słodko...Liam zaczął cicho śpiewać...
- Hey there Delilah
What's it like in New York City
I'm a thousand miles away
But girl tonight you look so pretty - spojrzał na nasze twarze, po czym dodał - To jest to, tak?
- No... uwielbiam ten utwór... - powiedział Lou.
- Wiecie co, już jest serio późno... - przerwałam Louisowi.- Liam, kochanie wracamy do domu??
- No to nawet dobry pomysł - spojrzał na Lou, a potem... - Jestem trochę zmęczony - dopowiedział Liam ziewając...
- Ślicznie wyglądasz... ( jesteś ubrana w... ) - szepnął mi do ucha Liam odgarniając kosmyk moich lekko podkręconych lokownicą włosów. - Jak zwykle z resztą... - uśmiechnął się cwaniacko, a ja zapomniałam o tym, co działo się rano i moje kolana się lekko ugięły, ale odwzajemniłam uśmiech... - Dokąd to? - spytał uśmiechając się szerzej, kiedy jedna z jego rąk obejmowała moją szyję...
- A z koleżanką się spotykam na mieście... - odpowiedziałam sprytnie...I myślałam, że już o nic więcej mnie nie spyta i nie będę go musiała znowu okłamywać, aż tu nagle...
- A z Jessicą? Pozdrów ją ode mnie... Gdzie będziecie? - znów ten cwaniacki uśmiech, który sprawia że nie jestem w stanie go okłamywać...
- W Olksie... - spojrzałam na jego pełną podziwu twarz, w końcu Olks znany był z nietuzinkowych imprez, po których nikt nic nie pamiętał - Wiesz, trzeba świętować sukcesy swoich przyjaciół, a Jessica właśnie dostała się do wydawnictwa...- I tu go nie okłamałam, to znaczy miejsce oczywiście, że podałam fałszywe, ale to że Jessica dostała się do wydawnictwa, akurat było prawdą, szkoda że nie będę miała szansy jej osobiście złożyć gratulacji... - Może też powinieneś gdzieś wyjść, wiesz spotkać się kumplami albo coś takiego...
- No jasne, chyba tak zrobię...I pozdrów Jessicę ode mnie i złóż gratulacje... Dobra widzę, że się spieszysz, to cię nie zatrzymuje, słońce. - pocałował mnie na pożegnanie w czoło, ja wyszłam za drzwi i w ostatniej chwili cofnęłam się by pocałować go w progu domu... Kiedy nasze usta się złączyły znów poczułam fajerwerki... Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale kiedy się od niego oderwałam, uśmiechnęłam się jak najszerzej umiałam i kiedy biegłam już wzdłuż ulicy do metra, krzyknęłam: "Cześć, kochanie!". Kiedy wsiadłam już do metra odetchnęłam z ulgą, pomimo zżerającego mnie poczucia winy, że okłamałam tak bliską mi osobę jak Liam. Włożyłam słuchawki w uszy i puściłam w nich głośno muzykę, a wyjęłam je kiedy usłyszałam głos oznajmujący, że znajduje się na stacji w Green Parku i wtedy również wysiadłam... Kiedy wyszłam na świeże powietrze poszłam parkiem wzdłuż ulic Londynu, aby odejść kawałek od centrum... Mogłam bym wysiąść później, ale musiałam się przejść... Kiedy doszłam już na miejsce tej kamienicy, zauważyłam podświetlaną tradycyjną tablicę z napisem: "BillyBobBilly" i od razu tam weszłam. Co prawda bar ten został wymyślony z myślą dla studentów i zawsze tu było głośno i pełno ludzi, ale sama atmosfera tego miejsca sprawiała, że nie jedna osoba poczułaby się tutaj jak w domu. Barmani łatwo nawiązywali z tobą kontakt, prawie każdy znał tutaj moje imię. Kiedy ktoś wznosił toast wszyscy w środku mu dopingowali, było tu ciasno, ale pomimo tego przytulnie. Każdy element wystroju nawiązywał do historii Wysp Brytyjskich. Najczęściej używanym elementem były autentyczne wycinki z gazet, wszędzie tutaj walały się gry intelektualne albo jakoś bardziej rozrywkowe... Ale najbardziej tutaj podobała mi się scena do karaoke z tyłu pomieszczenia, gdzie czasem również śpiewali jakieś drobne koncerty jacyś uzdolnieni amatorzy, raz nawet ja miałam okazję na niej śpiewać... Podążyłam w jej kierunku, usiadłam przy wolnym stoliku obok niej, spojrzałam na scenę i uśmiechnęłam się pokazując wszystkie zęby widząc chłopaka w koszulce w paski, który właśnie zaczynał grać na gitarze i przerwał kiedy mnie zobaczył, po czym spojrzał przed siebie powiedział...
- Drodzy Państwa, chciałbym zadedykować tą piosenkę wyjątkowej dziewczynie, którą pewnie wszyscy tutaj znacie - przerwał, by spojrzeć mi w oczy. - Mel to dla ciebie... - Opuścił wzrok, zarzucił głową by poprawić włosy i zaczął znów grać to samo na gitarze. Wiedziałam, że to już jego ostatni utwór dzisiaj, zawsze swoje występy kończył tą piosenką "Hey There Delilah", ale zdziwiło mnie to że zadedykował ją właśnie mnie po tylu latach ( tekst + tłumaczenie )! Kiedy chłopak skończył, rozległy się głośne oklaski i wiwaty, a on niezgrabnie się ukłonił i zszedł ze sceny zostawiając tam gitarę.
- Hej, Mel... - uśmiechnął się szeroko, kiedy do mnie podchodził, a ja pomyślałam, że tylko on tak mówił "Mel"... Inni albo w ogóle nie skracali tego imienia albo starali się je skracać na różne sposoby, ale nie pomyśleli by powiedzieć do mnie po prostu "Mel"... Wstałam od stołu i szybko podeszłam do niego, przytuliłam go i pocałowałam w policzek, on odwzajemnił uścisk ze śmiechem... Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy i powiedziałam grożąc mu palcem wskazującym...
- Wiesz, że ci mówiłam coś o tej piosence... - mówiłam kiedy siadaliśmy przy stoliku - Kiedyś ci się za nią oberwie... - uśmiechnęłaś się słodko. A barman właśnie stawiał nam na stole dwie cole i jedno piwo bezalkoholowe, nie zamawialiśmy, ale to było wasze stałe zamówienie...
- Och, weź Mel... - spojrzał na szklankę i podniósł wzrok patrząc ci prosto w oczy... A ty na chwilę zapomniałaś o bożym świecie tonąc w tych błękitnych oczach, niczym Morze Karaibskie... "Ej dziewczyno, opanuj się! Ty masz chłopaka!" - Tęskniłem za tobą...
Dawno się nie widzieliśmy... Co tu robisz, a X factor?
- Też za Tobą tęskniłam, Lou... - powiedziałam nadal rozmarzona, po czym dopiero się obudziłam i zrozumiałam o co pytał... - Nie mów tak głośno co, nie chcę żeby...
- Liam nie wie, prawda... - powiedział Louis, po czym dodał szeptem widząc twoją twarz, z której można było czytać jak z książki. - Nie powiedziałaś mu jeszcze? Niezła historia, jak się dowie...
- Nie może się dowiedzieć. - przerwałam mu - Przynajmniej nie teraz... - "Mi się zdaje, czy on wie więcej niż mój chłopak?" ta myśl przeleciała szybko przez twój umysł i nie pomogła w tej sytuacji...
- Dobra Mel, gadaj co cię trapi... - Powiedział do mnie wygodniej rozsiadając się na krześle.
- Mnie? Mnie nic nie trapi... - machnęłam ręką, po czym dodałam - Tylko ten bar...
- Wiem, że go lubisz...Zawsze lubiłaś. Tylko chcesz zmienić temat i wiesz że ja ci na to nie pozwolę, więc... - przerwał kiedy zobaczył, jak opuszczam głowę i patrzę na podłogę... - Ojej, jest aż tak źle?
- Taa... Między mną, a Liamem... Ej zaraz... A ty i twoja dziewczyna? - nadal starałam się zmienić temat...
- To przeszłość...A my gadamy teraz o twojej teraźniejszości, no dawaj...
- O patrz, a tamta dziewczyna która siedzi przy barze... Niezła jest co?
- Przestań, proszę... Mów co jest nie tak... - od zawsze byłam pełna podziwu dla spokoju Louisa, pomimo tego że był najbardziej spontaniczną osobą jaką znałam...
- Drobna sprzeczka, ale teraz jest już lepiej... serio. - dodałam kiedy zauważyłam jego niedowierzający wzrok.
- No dobra, jak nie chcesz mówić to nie mów...- I to był właśnie chwyt, który mój przyjaciel stosował od 7 lat, czyli od początku naszej przyjaźni... Zawsze kiedy on wypowiadał to zdanie, mówiłam mu wszystko jak na spowiedzi... "Ale nie tym razem" - pomyślałam...
- Czemu akurat tą piosenkę zawsze śpiewasz na końcu? - spytałam, a go najwyraźniej zdziwiło to pytanie, bo pewnie myślał iż zacznę mówić o porannej kłótni...
- Czemu "Hey There Delilah"? - zrobił słodką minkę, spojrzał na sufit, po czym znów na mnie i się uśmiechnął... - Nie mów, że nie wiesz czemu... Pamiętasz przecież tamtą noc... - Lou uśmiechnął się szerzej, a ja odwzajemniłam jego uśmiech, a on dodał - Może ty mi ją przypomnisz? - Opuściłaś wzrok na szklankę z colą i zaczęłaś opowiadać...
- Kiedy na swoje 11 urodziny dostałeś gitarę od dziadka nie mogłeś przestać skakać z radości... Mówiłeś, że kiedyś będziesz tak samo dobry, a nawet lepszy niż on... Ćwiczyłeś dzień i noc, aż miałeś palce pozdzierane do krwi od strun... Pamiętam, że znałam cię niecałe dwa lata, ale już byliśmy ze sobą bardzo zżyci, obraziłam się wtedy na ciebie bo myślałam, że wolisz gitarę niż mnie... Więc pewnego wieczora - spojrzałaś na niego i wróciłaś do opowieści - Kiedy leżałam już w łóżku i patrzyłam przez okno na ośnieżone londyńskie ulice, zauważyłam chłopca, który jechał na rowerze z ogromnym futerałem na plecach... Usiadłam wówczas na łóżku, otworzyłam okno i... - przerwałaś, spojrzałaś na niego, zauważyłaś że się strasznie słodko uśmiecha... - Dalej ty mówisz... - powiedziałaś krzyżując ręce na piersi i opierając się wygodnie o oparcie... On nachylił się nad stołem...
- I przez nie wyjrzałaś... Tym tajemniczym chłopakiem okazał się twój najlepszy przyjaciel w całym życiu, ale jeszcze wtedy tego nie wiedzieliśmy - mrugnął do mnie okiem... - Więc kiedy chłopak zaczął ci grać i śpiewać piosenkę...A właśnie jaka to była?
- "Hey there Delilah"...- obróciłam oczami, jakby to było oczywiste...
-Byłaś na tyle tak zauroczona - kontynuował Lou - że wybiegłaś z domu po cichu by nie obudzić rodziców, że kiedy już spotkałaś się w samej piżamie w środku zimy z tym przystojniakiem - Lou przerwał, by poprawić włosy, dopiero teraz zauważyłam, że obije nachylaliśmy się nie tyle nas stołem, co ku sobie... - To nie mogłaś zrobić nic innego niż go pocałować...
- Kogo pocałować? - odsunęliśmy się od siebie, a wasz wzrok powędrował w jednym kierunku - Liam. "Co? Nigdy się go tutaj nie spodziewałam..." - pomyślałam...
- O, hej... Liam... - Lou uśmiechnął się, on zawsze wiedział jak wybrnąć z nawet najgorszej sytuacji, w przeciwieństwie do mnie... Liam usiadł obok nas...
- Nie przerywajcie sobie, z chęcią posłucham... - powiedział Liam krzywo odwzajemniając uśmiech mojego przyjaciela...I Lou musiał się najwyraźniej poczuć tak, jakby Liam rzuciłby mu rękawice, bo kontynuował...
- I wtedy mnie pocałowałaś... - zwrócił wzrok z Liama na mnie. - Był to dla nas obojga pierwszy pocałunek w życiu... I kiedy to się stało, stwierdziliśmy że to się nigdy nie może powtórzyć i zostaliśmy przyjaciółmi na zabój... - przerwał na chwilę, po czym dodał - Dlatego śpiewam zawsze "Hey There Delilah" na koniec... Bo przypomina mi to o tych dobrych czasach, a poza tym mam taką cichą nadzieję śpiewając to, że skoro początek był dobry, to koniec też będzie... Tak, zdecydowanie dlatego lubię śpiewać ją jako ostatnią... - uśmiechnął się słodko...Liam zaczął cicho śpiewać...
- Hey there Delilah
What's it like in New York City
I'm a thousand miles away
But girl tonight you look so pretty - spojrzał na nasze twarze, po czym dodał - To jest to, tak?
- No... uwielbiam ten utwór... - powiedział Lou.
- Wiecie co, już jest serio późno... - przerwałam Louisowi.- Liam, kochanie wracamy do domu??
- No to nawet dobry pomysł - spojrzał na Lou, a potem... - Jestem trochę zmęczony - dopowiedział Liam ziewając...
~~Liam~~
Kiedy wracaliśmy do domu dużo rozmawialiśmy i się też dużo śmialiśmy...Okazało się, że Jessica nie mogła się spotkać z powodu prestiżu, więc Melissa spotkała się z Louisem. Nie mogłem być na nią zły, ma najlepszego przyjaciela, tak jak ja najlepszą przyjaciółkę... Kiedy weszliśmy do domu, od razu poszedłem do części kuchennej, bo kuchnia nie jest jakoś bardzo wyodrębniona w tym mieszkaniu, by napić się wody. Nalałem sobie trochę do szklanki, aż poczułem jej ciepłe ciało, które przytulało się do moich pleców...
- Chyba nie jesteś zły, co...? - powiedziała, z powodu braku mojej reakcji...
- Nie, niby dlaczego? - chciałem wydawać się obojętny, ale tak na serio byłem trochę zazdrosny.
- No wiesz, Lou... On jest tylko przyjacielem, ale ... - urwała, a ja stanąłem do niej przodem. Przysunęła się blisko i spojrzała mi w oczy... - Ja ci nigdy nie mówiłam, że to z nim się po raz pierwszy raz całowałam i myślałam...- opuściła wzrok, by po chwili znów spojrzeć mi w oczy.
- Nie jestem zły... - powiedziałem uśmiechając się i obracając oczami, kiedy sięgałem po wcześniej odstawioną na bok szklankę...
- Taa... Właśnie widzę... - spojrzała na mnie z pod tych swoich pięknych, długich rzęs, a ja nie mogłem nie ulec...więc nachyliłem się trochę bardziej do niej, bo byłem wyższy...a ona dodała - W takim razie, czemu tak ci się spieszyło do domu?
- Mówiłem, że jestem zmęczony... A... Jak on ma? - Melissa się cicho zaśmiała, spojrzała na kołnierz mojej koszuli, a ja oparłem swoją głowę o jej czoło, kiedy ona go poprawiała. Spojrzała mi prosto w oczy nadal trzymając mój kołnierz...
- Wiesz... - powiedziała, po czym na chwile przerwała, by przygryźć wargi - Może mi pokarzesz na górze... - pocałowała mnie w usta przyciągając za kołnierz koszuli i znów spojrzała w oczy - Jak bardzo jesteś zazdrosny?
Odsunęła się a wchodząc po schodach, zdjęła buty...Zanim poszedłem za nią zdążyłem tylko szepnąć pod nosem...
- I to jest właśnie to, za cię kocham...
Opracowała: B - mam nadzieję, że opowiadanie się wam podoba... Teraz wyjeżdżam do Kołobrzegu, ale biorę laptopa i będę pisać jak będzie internet i czas:D A i piszcie co sądzicie... I czy czekacie na kolejne rozdziały:) Jeszcze raz bardzo dziękuje za komentarze...
CZEKAJCIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!:D
- Chyba nie jesteś zły, co...? - powiedziała, z powodu braku mojej reakcji...
- Nie, niby dlaczego? - chciałem wydawać się obojętny, ale tak na serio byłem trochę zazdrosny.
- No wiesz, Lou... On jest tylko przyjacielem, ale ... - urwała, a ja stanąłem do niej przodem. Przysunęła się blisko i spojrzała mi w oczy... - Ja ci nigdy nie mówiłam, że to z nim się po raz pierwszy raz całowałam i myślałam...- opuściła wzrok, by po chwili znów spojrzeć mi w oczy.
- Nie jestem zły... - powiedziałem uśmiechając się i obracając oczami, kiedy sięgałem po wcześniej odstawioną na bok szklankę...
- Taa... Właśnie widzę... - spojrzała na mnie z pod tych swoich pięknych, długich rzęs, a ja nie mogłem nie ulec...więc nachyliłem się trochę bardziej do niej, bo byłem wyższy...a ona dodała - W takim razie, czemu tak ci się spieszyło do domu?
- Mówiłem, że jestem zmęczony... A... Jak on ma? - Melissa się cicho zaśmiała, spojrzała na kołnierz mojej koszuli, a ja oparłem swoją głowę o jej czoło, kiedy ona go poprawiała. Spojrzała mi prosto w oczy nadal trzymając mój kołnierz...
- Wiesz... - powiedziała, po czym na chwile przerwała, by przygryźć wargi - Może mi pokarzesz na górze... - pocałowała mnie w usta przyciągając za kołnierz koszuli i znów spojrzała w oczy - Jak bardzo jesteś zazdrosny?
Odsunęła się a wchodząc po schodach, zdjęła buty...Zanim poszedłem za nią zdążyłem tylko szepnąć pod nosem...
- I to jest właśnie to, za cię kocham...
Opracowała: B - mam nadzieję, że opowiadanie się wam podoba... Teraz wyjeżdżam do Kołobrzegu, ale biorę laptopa i będę pisać jak będzie internet i czas:D A i piszcie co sądzicie... I czy czekacie na kolejne rozdziały:) Jeszcze raz bardzo dziękuje za komentarze...
CZEKAJCIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!:D
Świetne! Nie mogę się doczekać aż przeczytam rodział X :)
OdpowiedzUsuńOmfg koocham teen imagin ;D Love xxxXxx
OdpowiedzUsuń