-------------------------------------------------------
Szłam szybkim krokiem w stronę wejścia do pobliskiego metra. Była wspaniała jesień - drzewa mieniły się wszystkimi, możliwymi barwami. Pod czapką miałam swój nieodzowny dodatek - słuchawki, dzięki którym cały czas słuchałam mojego ukochanego zespołu. Wszedłszy do budynku, kupiłam bilety i przeszłam przez bramki. Po raz kolejny raz zachwycałam się tym londyńskim środkiem transportu. W Polsce nie mieliśmy metra, a co dopiero mówić o takim metrze! Po tym jak zjechałam kilka kondygnacji ruchomymi schodami, minęłam kilka zakrętów korytarza wyłożonego mozaiką. Pomimo skomplikowanej budowy już mniej więcej wiedziałam co i jak. W biegu spojrzałam na zegarek - miałam jeszcze chwilę przed przyjazdem, ale zawsze lubiłam być wszędzie wcześniej. Zaczęłam schodzić, tym razem normalnymi, schodami. Usłyszałam wtaczający się na peron pojazd, przyspieszyłam i przeskakiwałam po kilka stopni naraz. Nagle z mojej torby wysypały się wszystkie książki.
- Cholera, znowu! - przeklęłam, pochylając się by je zebrać. Jednak kiedy wyciągnęłam moją rękę po Williama Whartona, zauważyłam inną dłoń na okładce - podniosłam wzrok i nie wierzyłam własnym oczom. To był jeden z nich, właśnie jego głosu słuchałam przed chwilą w słuchawce, a teraz byłam z nim twarzą w twarz. Pierwszy zareagował on, uśmiechnął się, wziął książkę, podniósł się, a za nim ja.
- To jego najlepsza powieść - powiedział wręczając mi tom "Ptaśka".
- "Werniks" też jest całkiem dobry... - bąknęłam w odpowiedzi, tonąc w jego brązowych oczach.
- Tak, ale wolę Salingera.. Widzę, że też go lubisz. - wskazał palcem jedną książkę, którą trzymałam kurczowo pod pachą. - A przepraszam, gdzie moje maniery... - dodał zakłopotany uśmiechając się tak, że kolana mi się ugięły, co było dla mnie nowym doznaniem, jeszcze nigdy nie denerwowałam się tak przy osobniku płci męskiej. - Jestem Liam... a ty...?
- A ty? Co tak siedzisz cicho? - spojrzał wyrywając mnie ze wspomnień. - O czym tak myślisz? No chyba się nie denerwujesz, co? Pokochają cię w zupełności, zobaczysz! - zaśmiał się serdecznie, a ja spojrzałam na niego z ukosa. Lubiłam przyglądać się jego twarzy w uśmiechu, te delikatne zmarszczki w kącikach oczu... Przeniosłam wzrok na widok za oknem. Pełno zieleni, epizodyczne rezydencje, a w tle było słychać szum fal. Jechaliśmy teraz do letniego domku samego One Direction! I Liam doskonale przypomniał mi, że nie powinnam była teraz siedzieć i myśleć o tym, jak go spotkałam i jak zostaliśmy "przyjaciółmi", ale o tym, że zaraz spotkam resztę mojego ulubionego zespołu.
- Nie denerwuję się, nie ma przecież czym... - powiedziałam pod nosem, ale na tyle głośno, żeby usłyszał. Parsknął tylko cichym śmiechem, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć. Zaczęliśmy rozmawiać i zanim się zorientowałam, już wjeżdżaliśmy na podjazd jakieś willi. Teraz byłam pewna, że mam oczy wielkości pięciozłotówek. Liam zaparkował, wysiadł z auta i podbiegł mi otworzyć drzwi samochodu.
- Hmm... Dziękuję Panie Payne... - podziękowałam mu głosem, jak w tych filmach o XX wieku, kiedy chłopak ujął mają jedną dłoń i pochylił się jak kamerdyner.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Pani [Twoje Nazwisko]... - odpowiedział mi tym samym tonem głosu, pocałował wierch mej dłoni i oboje wybuchnęliśmy śmiechem, idąc do drzwi. Chłopak otworzył je bez wahania, po czym zaprosił mnie do środka. Jeśli z zewnątrz dom robił wrażenie, to nic nie mogło się równać z wnętrzem! Elegancki, nowoczesny, ale zrobiony w domowym stylu z lekką nutką studenckiego nieładu.
- Może coś do picia? - zapytał mój przyjaciel, a ja skinęłam głową i już szliśmy do kuchni. - Robi wrażenie, hah... Co? Dlatego wybraliśmy to miejsce na nasz bankiet, a właściwie przyjęcie... - dodał, nalewając mi soku do szklanki, a ja nagle sobie przypomniałam o tym, co czeka mnie dzisiejszego wieczoru! Liam zaprosił mnie głównie, żeby przedstawić zespołowi, ale przy okazji tego, że zostaję tu na cały weekend, to jeszcze oni wydają wieczorem bankiet! Wybrałam kreację na tę okazję kilka dni temu, razem z moją przyjaciółką, która mi pomagała i już wtedy ją spakowałam, a teraz nie pamiętałam całkowicie o sukience spoczywającej pod stertą innych rzeczy. Wzięłam łyk soku i zauważyłam, że Liam też sobie trochę nalał. Opieraliśmy się o blat kuchennego stołu, a ja ukradkiem rozglądałam się po pomieszczeniu. Nagle usłyszałam syczenie i spojrzałam na Liama - strużka wody, wycelowana w jego tors, moczyła mu koszulkę. Po chwili ja też oberwałam. Próbując się zasłonić, przeszliśmy kawałek i schowaliśmy się za szafką kuchenną.
- Mogę nie wyjść z tego cało, ale zaryzykuję... - wyszeptał mi do ucha, muskając jego płatek tak, że aż poczułam przyjemne dreszcze.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytałam przerażana po chwili... Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, już wstał i rzucił się bokiem w kierunku stołu kuchennego. Dostał przy tym mocno w twarz, po czym upadł na podłogę.
- Mam go! - odezwał się męski głos z lewej...
- Raport. Agent wrogiego wydziału został zdjęty. Powtarzam. Agent wrogiego wydziału został zdjęty! - zawtórował mu inny po tej samej stronie.
- Odebrano! Gratulacje agencie 007! Znów jesteś najlepszy! - odpowiedział ktoś po prawej.
- Tak, agenci sekcji 00 (czyt. double O)... MI6 ( czyt. em aj siks) znowu może być z was dumne! - dodał ktoś dokładnie za mną, tak że wstałam podskakując. Wszyscy w pomieszczeniu wybuchnęli śmiechem, łącznie z mym przyjacielem pod stołem.
- Haha... [Twoje imię], poznaj One Direction! Haha...! - zaśmiał się Liam, wstając.
Uśmiech sam wyszedł na moją twarz. Liam nas sobie przedstawił, dodając komentarze o infantylności niektórych osób, które bawią się jeszcze pistoletami na wodę... Chłopcy bardzo mnie polubili, gdy nachyliłam się do zegarka i wyszeptałam:"Przechwycili mnie! Jest ich czwórka... Smok poległ! Czekam na rozkazy.".
- Miło cię poznać! - wtrącił się Louis.
- Tak! Tyle o tobie słyszeliśmy... - dodał przeciągając Zayn.
- Ona jest taka zabawna, a zarazem inteligentna... - zawtórował Niall przedrzeźniając głos Liama.
- Ale nie powiedział nam, że jesteś taka piękna... - powiedział Harry, nachylając się do mnie...
- Ejej! Przestańcie... W szczególności ty, Hazza... - mój przyjaciel odsunął jedną ręką nowego "adoratora", a ja myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem.
- A co z imprezą? Pomogę w przygotowaniach! - rzuciłam, aby zmienić temat. Odpowiedział mi śmiech piątki chłopców.
- Taa... Możesz... - zaśmiał się Zayn, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Chodź, zobaczysz tylko coś! - powiedział, najbardziej podekscytowany wieczorem członek zespołu, chwytając mnie za rękę. Irlandczyk wyprowadził mnie tylnymi drzwiami na taras. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Basen, parkiet do tańczenia, bufet, a to wszystko otoczone ogrodem, gdzie na drzewach porozwieszane lampki dodawały uroku temu miejscu. Jednak nic nie mogło się równać z długą plażą i morzem w tle parkietu tanecznego. Jeszcze kilka osób krzątało się i coś rozkładało, porządkowało dookoła. Jak się dowiedziałam (od Nialla), będzie katering, który przyjedzie za godzinę, żeby mieć pół godziny przed przyjazdem gości. Słuchałam tego patrząc na ogród i nagle do mnie coś dotarło! Zaraz muszę się zacząć szykować!
- [T.I.]... Pokażę ci twój pokój, co? - powiedział Liam, który zauważył mój przerażony wzrok. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że patrzy na mój mokry podkoszulek bez skrępowań. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i szeptem poprosiłam o eskortę do mej tymczasowej celi, co znowu wywołało salwę śmiechu, a w konsekwencji sympatię chłopców. Liam poprowadził mnie schodami na górę i pokazał pokój gościnny, jak i łazienkę, po czym się oddalił. Przyszykowałam sobie kreację i buty oraz dodatki, a potem poszłam wziąć kąpiel. Gorąca woda sprawiała mi przyjemność, po tym jak trochę zmarzłam stojąc w mokrej koszulce. Jak się umyłam i zrobiłam sobie delikatny makijaż - włożyłam sukienkę. Do przyjazdu gości zostało z 20 minut, podobno miały tam być same sławy! Rozpuściłam włosy by opadały na moje plecy. Postanowiłam zejść na dół modląc się, żeby nie potknąć się w tych butach. Z góry słyszałam odgłosy telewizora i moich nowych przyjaciół na dole. Kiedy weszłam do salonu - wszystkie pary oczu były skierowane na mnie.
- WOW! - powiedział Louis!
- WOW to mało powiedziane... - obrócił oczyma Mulat, po czym dodał - Niezłe panna! - i puścił mi oczko.
- Tak... Wyglądasz zabójczo! - zaśmiał się Niall.
- Nie dziwie się, że Liam chciał mieć pokój obok ciebie... - dodał w końcu Harry i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, natomiast wspomniany Payne, dał mu kuksańca w bok.
Wyszliśmy na dwór, było już ciemno, więc zapalone lampki na drzewach i pływające świece na tafli basenu wprowadzały wspaniałą atmosferę. Już po chwili zaczęli zjeżdżać się goście, chłopcy szybko mnie opuścili. Co prawda poznałam kilku gości i miałam okazję z nimi rozmawiać, ale wszystkim skradłam serce dopiero na parkiecie! Tańczyłam od dosyć dawna, umiałam tańczyć prawie wszystko, więc nie dziwiło mnie, że wiele osób prosiło mnie o jeden taniec. Po kilku piruetach z jakimś Włochem, stanęłam z boku parkietu z lekką zadyszką. Nagle poczułam ciepłą dłoń na moim nagim ramieniu. Znałam dobrze te dłonie. To one 6 miesięcy temu, podnosiły moje książki na stacji metra. Chłopak nachylił się do mnie od tyłu.
- Czy moja agentka zatańczyłaby ze mną jednego? - zapytał, muskając moje ucho przy każdym wypowiedzianym słowie. Przytaknęłam i już prowadził mnie na parkiet. Z głośników poleciał wolniejszy kawałek, a my stanęliśmy naprzeciwko siebie. Liam nie wiedział zbytnio co zrobić, więc wzięłam jego dłonie i położyłam sobie na biodrach, po czym zarzuciłam własne na jego szyję. Zaczęliśmy się kołysać w rytm, a po chwili przysunęłam się bliżej niego i oparłam głowę o jego ramię. Czułam jego perfumy - uwielbiałam ten zapach. Kiedy piosenka dobiegła końca, Liam splótł swoje palce dłoni z moimi i zaprowadził mnie na plażę. Bez oporów usiadłam na piasku, a chłopak dziwiąc się usiadł obok mnie.
- To sukienka z lumpeksu - rzuciłam i ugryzłam się od razu w język.
- I co z tego, jest piękna... [T.I.], ty jesteś piękna... - odpowiedział patrząc mi w oczy.
Wiedziałam, że nikt nas nie słyszy, byliśmy co najmniej 100 metrów od najbliższych gości. Położyłam się na miękkim piasku obok Liama, a ten objął mnie ramieniem.
- Spójrz! Spadająca gwiazda! - przerwałam ciszę łączącą nas, wyciągając rękę w niebo.
- Pomyśl życzenie... - zaśmiał się chicho Liam.
- Hmmm... Mam! A ty? Pomyślałeś? - zapytałam, pomimo tego, że serce waliło mi jak młotem, bo właśnie leżałam obok mojego przyjaciela, a właściwe kogoś, kto zawsze był kimś więcej.
- Nie muszę... - zaczął i spojrzał na w moim kierunku... - Moje marzenie się już spełniło... Jesteś tutaj. - dokończył, a ja utonęłam w jego tęczówkach po raz kolejny. Liam chwycił mój policzek, a ja zamknęłam oczy, bo wiedziałam co się zaraz wydarzy. Chłopak musnął delikatnie moje usta, a ja przyciągnęłam go do siebie mocniej dzięki dłoni na jego karku. Nasz pocałunek stał się trochę bardziej namiętny, a ja nie mogłam uwierzyć czyje rozgrzane wargi właśnie całuję! Liam przerwał i odsunął się, uśmiechając się radośnie.
- Moje życzenie teraz też się spełniło... - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Szkoda, żeby coś zniszczyło taką piękną chwilę, co? - zapytał, a ja przytaknęłam. Chłopak spojrzał przed siebie na morze i nagle, jak od dotknięcia czarodziejską różdżką - źrenice mu się powiększyły, a na twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech.
- Ooo, nie...! - wykrztusiłam z siebie, wiedząc co się szykuje, gdy on zaczął ściągać mi i sobie buty.
Chłopak nie słuchając moich próśb - podniósł mnie na ramionach i już niósł w kierunku wody. Wszedł do poniżej pasa, tak że ja ledwie dotykałam nogami tafli wody...
- I jeden, i dwa, i trzy i...! - zaczął odliczać, po czym wrzucił mnie do lodowatej wody. Kiedy się wynurzyłam, rzuciłam się na niego i zaczęłam go podtapiać. Po chwili oboje byliśmy cali mokrzy, ale nie przeszkadzało nam to, żeby zacząć się chlapać i bawić jak małe dzieci. W pewnym momencie Liam przyciągnął mnie do siebie.
- Nawet teraz jesteś najpiękniejsza... - powiedział, obejmując mój policzek, a ja wspięłam się na palce i pocałowałam namiętnie jego zimne wargi o smaku truskawek, które pasowały idealnie do moich. Liam objął mnie w pasie...
Wstaliśmy wcześniej z Liamem, bo wpadł nam pewien szatański plan... Zeszliśmy po cichu na dół i zastaliśmy tam całą resztę zespołu, śpiącą na kanapie! No cóż, tak długo balowali, że nie mieli nawet siły wejść po schodach...
- Ty od lewej, ja od prawej... - wyszeptał Liam.
- Już się robi, Smoku! - zażartowałam i przeczołgałam się na lewą stronę kanapy.
- 3, 2 ..1... Już! - zawołał Liam i oboje zaczęliśmy polewać Zayna, Nialla, Harry'ego i Lou wodą z pistoletów.
- Ej! - zaśmiał się Louis.
- Przestańcie! - zaprotestował Loczek.
- To za wczoraj, chłopcy! - odpowiedziałam i nie przerwaliśmy, dopóki nie zabrakło nam wody.
- Jak już nas tak budzicie, to byście śniadanie zrobili... -powiedział ten zawsze głodny.
- Ty? A Zayn? - nachyliłam się nad Mulatem , który, jak się okazało, spał! Ten to ma żelazny sen! Zrobiliśmy śniadanie, a ja przy posiłku wygłupiałam się razem z chłopcami i jak się miało później okazać, przez to co połączyło mnie z Liamem, takich śniadań i chwil miało być więcej.
Opracowała B:)
PS W tym tygodniu napiszę dedykację!
PSS Ktoś był na nowym filmie o agencie 007? Piszcie w komentarzach co u was!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz