Skończyłaś liceum i twoi rodzice pozwolili tobie spełniać
twoje marzenia… więc przeprowadzasz się wraz z najlepszą przyjaciółką do
Londynu! Tak naprawdę jedziesz tam z powodu warsztatów… Taniec to twoja
największa pasja! A ty masz talent… W końcu nie każdy dostaje szansę do
współpracy z choreografem takich sław jak Britney Spears! Musisz bardzo dbać o
swoje ciało, więc codziennie biegasz po Hyde Parku.
~~Pewnego ranka~~
Jest dopiero 8:00 rano, ale ty wybiegasz właśnie z domu, by
dobiec do parku i tam chwilę pobiegać… W uszach masz jak zwykle słuchawki i
słuchasz swojego ulubionego zespołu, czyli One Direction, a poza tym zawsze gdy
biegasz, śpiewasz albo myślisz o milionie spraw… Dzisiaj nie ma wyjątku…
Biegniesz zastanawiając się „co by było gdyby”, dobiegasz do parku i wskakujesz
na drogę rowerową, by piesi na chodniku ci nie przeszkadzali… Jakieś dzieci
głośno się śmieją, więc włączasz maksymalną głośność, zaczynasz śpiewać pod
nosem i już myślisz o zajęciach tanecznych, które masz wieczorem… Kiedy nagle
wpadasz na jakiegoś rowerzystę! Ty się przewracasz i oszołomiona lądujesz na
tyłku tuż obok drogi rowerowej, a on spada z roweru, koziołkuje dwa metry i
kładzie się na plecach na środku drogi rowerowej. Chwilę starasz się dojść do
siebie, kiedy czujesz jak ktoś łapie cię za ramię… To był rowerzysta, który
najwyraźniej nic sobie nie zrobił i stwierdził, że sprawdzi czy z tobą jest
wszystko OK… Przez pierwsze minuty jesteś zdezorientowana, po czym wracasz do
siebie, strącasz jego dłoń ze swojego ramienia…”
Ty: Co ty sobie wyobrażasz?
Rowerzysta: Ja się tylko pytałem, czy się dobrze czujesz….
<odpowiada zdezorientowany, instynktownie odsuwając się od ciebie…. Po czym
dodaje odważniej oskarżycielskim tonem…> Ej… Miło jest tak witać kogoś, kto
sprawdza czy nie masz wstrząsu mózgu?
Ty: <odpowiadasz mu w taki sam sposób> Miło jest się
tak drzeć na kogoś, kto ma podejrzenie o wstrząs mózgu?
*Oboje wybuchacie śmiechem*
Rowerzysta: Hah, jestem Lou, a ty… nieroztropna biegaczko?
Ty: [Twoje Imię]… Ejej! Jak to nieroztropna, co?
Lou: W końcu to nie ja biegam zasłuchany w jaki oni się
nazywają…. Nie ważne! Ale nie biega się po drodze rowerowej… <wstaje i
podaje ci rękę, by ci pomóc wstać> Chyba, że to było specjalnie…
Ty: Tak wiesz… marzę o misji samobójczej!
Lou: Hah, słodka jesteś, kiedy prawdopodobnie masz wstrząs
mózgu …<uśmiechnął się słodko, po czym dodał> Z chęcią bym sprawdził, czy
na co dzień też taka jesteś … <teraz
uśmiechnął się szerzej>
*Odwzajemniłaś jego uśmiech, ale chwilę później on zbladł z
twojej twarzy… Nie mogłaś uwierzyć, że tego nie zauważyłaś wcześniej… Przecież to sam Louis Tomlinson z 1D! „Boże,
ale wtopa” – pomyślałaś.*
Ty: Też z chęcią bym to sprawdziła… To znaczy to, czy na co
dzień też jesteś taki bezinteresowny… <stwierdzasz, że pomimo tego, iż
jesteś ich fanką, to nie musisz piszczeć albo wylatywać z tekstami o tym jak
bardzo ich kochasz… Przecież Louis sam chciał to zatuszować…>
Lou: Wiesz… masz trochę chwiejny krok… <spojrzał na twoje
nogi, stał teraz bardzo blisko ciebie> Może cię odprowadzę do domu? <podniósł
wzrok i spojrzał ci w oczy>
Ty: <stanęłaś jak sparaliżowana i nie byłaś w stanie
zrobić nic więcej niż potrząść głową w geście zgody> Emmm…
Lou: Czyli to znaczy tak po mózgowo-wstrząsnemu?
<uśmiechnął się teraz od ucha do ucha, przypiął rower do drzewa i wrócił do
ciebie> Idźmy po chodniku… <spojrzał na ciebie jakby wyciął świętny
kawał, więc mimowolnie też się uśmiechnęłaś>
*Teraz szliście obok siebie ocierając się ramionami… Czasem
wasze dłonie lekko się muskały, szliście w kompletnej ciszy, do czasu…*
L:<stanął kompletnie wryty robiąc face palma, podszedł do
ciebie i wskazał cię palcem> Czy my w ogóle najpierw nie powinniśmy obrać
kierunku, wraz z miejscem twojego zamieszkania?
Ty: <Również stanęłaś, zdezorientowana rozejrzałaś się
dookoła i wybuchłaś głośnym śmiechem> Rzeczywiście idziemy w złym kierunku!!
*Louis uśmiechnął się na twój śmiech, oboje zawróciliście i
szliście, jak poprzednio ale tym razem rozmowa się nie urywała…*
Lou: Wow…< patrzy tobie w oczy, oboje cały czas się
śmiejecie> Świetnie się z tobą gada, jak już pomyli się kierunki…
<wybuchasz śmiechem, co jest największą nagrodą dla Lou> Właściwie to…
Ty: <jesteś szybsza> Tak właściwie to szliśmy w dobrym
kierunku, tylko zwrot był przeciwny niż do wymierzonego celu <odpowiadasz
bardzo szybko, jakbyś była wyrwana do odpowiedzi>
Lou: No i proszę lubisz fizykę… <patrzysz na niego
zdziwiona> Jesteś chyba bardziej inteligentna ode mnie, bo ja miałem na
myśli tego, lecz właściwie to w jakiej dzielnicy mieszkasz?
Ty: Ooo… W Kilburn. <odpowiedziałaś nadal się
uśmiechając>
Lou: Wow, to muszę cię koniecznie odprowadzić!
<powiedział pół serio, pół żartem… a ty spojrzałaś na niego z ukosa, nie
uśmiechając się>
Ty: Czarna dzielnica to tylko stereotyp… <mówiłaś
oburzona, ale Louis ci przerwał>
Lou: Nie to miałem na myśli… <chyba chciał zmienić temat,
zrobiło ci się go żal… bo powiedział>
O popatrz! Masz ochotę? <wskazał na budkę, a ty mimowolnie się
uśmiechnęłaś, kiedy on złapał cię za rękę i poprowadził w wskazanym
kierunku>
Ty: Szkoda, że nie ma o smaku marchewkowym… <spojrzałaś na możliwe smaki, a Louis się
uśmiechnął na twoje słowa> Jakie bierzesz?
Lou: Yyyy… < Przestał się tobie przyglądać, po czym
dodał>Miętowe z czekoladą… A ty?
Ty: Ja też! To moje ulubione…
Lou: Moje też! < Lou kupuje po dwie gałki na głowę,
bierzecie w dłonie rożki i udajecie się w dalszą drogę>
*Rozmowa cały czas przerywana jest śmiechem albo waszymi
spojrzeniami w oczy… Czujesz, że Lou od dłuższego czasu trzyma twoją rękę,
stajecie przed twoją kamienicą…*
Ty: <przysuwasz się bliżej niego, tak że wasze ciała się
prawie stykają, on odgarnia ci kosmyk włosów z twarzy> Szkoda, że nic mi nie
zaśpiewałeś Louisie Wiliamie Tomlinsonie… <mówisz z satysfakcją w głosie, jakbyś
odkryła jakąś tajemnicę rządową…>
Lou: Może kiedyś indziej… A i… jednak jesteś tak samo słodka
bez wstrząsu, jak z … <ujął twoją twarz jedną dłonią>.
Ty: Ja chyba coś do ciebie…
*Louis zamknął twoje usta długim namiętnym pocałunkiem,
staliście tak w objęciach z jakąś chwilę i pewnie byście jeszcze stali, gdyby
nie nagły deszcz… Zaprosiłaś Lou do środka na tartę marchewkową… Od tamtej
chwili nie jesteś już zwykłą „nieroztropną biegaczką”, a dziewczyną samej 1/5
One Direction…
Opracowała: B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz