Zbliżają się urodziny Hazzy. Zamierzasz coś upiec, ale wiesz, że nie
najlepiej ci to idzie więc prosisz o pomoc Zayna.
Ty: Zayn, pomożesz mi w czymś?
Zayn: Tak, jasne, a w czym...w zapinaniu
stanika chętnie...
*Nie byliście parą, ale pomiędzy wami
iskrzyło od zawsze. Louis usłyszał odpowiedź Zayna i wbiegł do twojego pokoju...*
Lou: Coś się święci :)
T: Nie, Lou.
Z: Powiedziałem to tylko dla żartu...
T: Widać, nie wszyscy to wzięli na
żarty...
Lou: Em, dobrze. Skorzystam z okazji, że
jesteśmy w pokoju sami..
*Zayn zaczyna się śmiać pod nosem, a ty go
szturchasz aby przestał.*
Lou: Zayn...Harry gdzieś pojechał z
Liamem i Niallem, więc sami jesteśmy, ale pomińmy ten fakt.. Musimy coś upiec
na urodziny mojego chłopaka.
T: Właśnie po to, wołałam Zayna. Tylko
błagam nic związane z marchewkami, wiesz, że to nam źle idzie.
Lou: Marchewki, to inna historia, będzie
fontanna czekolady a w niej
marcheweczki... słodko!
Z: Marchewki w czekoladzie...wolałbym
truskawki...
T: Objadłbyś czekoladę z truskawek, a je
same wrzucił z powrotem...
Z: Skąd wiedziałaś??
T: Znam cię za bardzo..
Lou: Dobra, idźcie pieczcie, a ja... no
idę sobie na zakupy...
T: Ok, widzimy się wieczorem, czy jutro na imprezie? <zadałaś głupie pytanie, bo zauważyłaś jak Zayn zmienia koszulę na
T-shirt w twoim pokoju>.
Lou: No tak, jutro też, ale wiesz [T.I],
że my razem mieszkamy?
T: Tak, wiem... pomyliłam się...
Z: [T.I], zabieramy się do pieczenia.
*Poszliście do kuchni piec, a Louis
pojechał na zakupy. Przy pieczeniu bawicie się świetnie. Upiekliście z pięć
tuzinów (60) babeczek oraz trzy małe torty i jeden wielki, w którym będą
świeczki. Po pieczeniu padliście na kanapę zmęczeni*.
Z: Myślałem, że pójdzie nam szybciej...
T: Gdybyśmy mieli wszystkie składniki w
domu i nie musielibyśmy jechać z trzy razy do sklepu..
Z: Tak racja...czekaj masz coś na
nosie... <wyciera Ci czubek nosa i okazuje się że to mąka, która rzucaliście się w kuchni.>
T: Dzięki, a ty masz mąkę na ustach.
Z: Niech sobie będzie...
*Śmiejecie się cały czas gdy nagle Zayn
zbliża się do ciebie i przyciąga cię do siebie...*
T: Za...yn... Może pójdziemy posprzątać
kuchnnieęe?? <drżysz mówiąc to.>
Z: Tak, jasne... <mówi zrezygnowany.>
*Sprzątacie kuchnię w pięć minut, bo
przychodzą chłopcy, którzy wam pomagają.*
Liam: Spędziliśmy cały dzień z Harrym w
jednym sklepie...
Lou: uu...a w jakim?
Niall: W zoologicznym, zauważył kotki.
Z: Mogliście go tam zostawić, nie skapnął
by się.
Niall: Nie mogliśmy tego zrobić, bo
trzymał nas za ręce i nie chciał puścić...
Liam: A kiedy próbowaliśmy go odciągnąć
od kotków, krzyczał na nas...
H: Nie krzyczałem, tylko mówiłem, bardzo
głośno.
T: Nie ważne, chodźmy lepiej już spać,
jutro wielki dzień... <wychodzisz z kuchni uśmiechając się.>
Ranek:
Budzisz się wcześnie, bo musisz
przygotować dom na imprezę. Schodzisz na
dół w piżamie i widzisz...
Chłopacy wstali przed tobą i już wszystko
było gotowe. Nawet te dwa leniuchy, Harry i Zayn, wstali wcześnie.
H: Dzień dobry, [T.I]. Jak się spało?
T: Dobrze, nawet się
wyspałam... <podbiegasz do Hazzy i go przytulasz> NAJLEPSZEGO... <dajesz mu
buziaka w policzek.>
H: Dziękuję. <odwzajemnia twój pocałunek.>
Z: Dobra, przestańcie. Musimy jeszcze
dużo zrobić, a zostały nam tylko dwie godziny..
T: Jak to dwie goście przychodzą o
osiemnastej...
Lou: Nie,
o trzynastej, tak się umawialiśmy...
Liam: Louis, my jej nie powiedzieliśmy..
T: Czego nie powiedzieliście?
Niall: No, że zmiana planów....
T: Dziękuję za informację, chłopcy.
Z: Spokojnie, masz dużo czasu aby się
przygotować.
T: Nie, o to mi chodzi, chodzi mi o to,
ze czemu tak wcześnie.
H: Bo najpierw z gośćmi, a później
są....a z resztą jesteś gościem dowiesz się.
*Idziesz do pokoju zła, bo nie wiesz o co
chodzi tym matołom. Ty wszystko zaplanowałaś a oni wszystko zmieniają, tak
zawsze było. Ubierasz się w piękną sukienkę, którą specjalnie kupiłaś na tę
imprezę. Schodzisz na dół, gdzie już są
gotowi twoi przyjaciele. Zaniemówili na twój widok, bo bardzo ładnie wyglądasz.*
T: Lou, otworzysz gośie się zbierają.
Lou: Aha...
Po pół godzinie już wszyscy goście się
zebrali. Wszyscy bawiliście się świetnie.
Cały czas tańczyłaś z Zaynem, ale kiedy odeszłaś, aby się napić i
wróciłaś, zauważyłaś jak on całuje się z jakąś blondi. Wkurzyłaś się, ale
wiedziałaś, że nie jesteście parą. Odeszłaś do kolegów, próbując zapomnieć o
tym incydzencie. Impreza się kończy, a wy zostajecie sami w domu.*
H: Ah, nareszcie cisza...
Lou: Spokój...
N: Mniej żarcia...
Liam:
Zmęczeni..
Z: Szczęśliwie zakochani...
T: Nie powiedziałabym, że szczęśliwie..
H: Hmm? O co ci chodzi [T.I]?
T: O nic... <idziesz w stronę schodów ale
się potykasz i upadasz na szkło, które nie wiadomo skąd się tam znalazło.>
Z: [T.i] nic ci nie jest..
T: Nie tylko trochę krwawię..trochę
Liam: Krwawisz, trochę za mocno...
Niall: Pomógłbym ci, ale się boje..
*Harry wtula się w Louisa, bo nie nienawidzi patrzeć na pokrzywdzone osoby*
Z: Chodź szybko do łazienki,
pomogę ci...
*Idziecie do łazienki, a tam Zayn, wyciąga
ci szkło, oczyszcza ranę i bandażuje ci rękę.*
Z: Powiedziałaś, że jesteś zakochana...
T: Nie, ja tylko powiedziałam...
Z: Że nie jesteś zakochana szczęśliwie,
jeśli można wiedzieć, kto jest tym idiotą, że przez niego cierpisz..
T: Ty...
Z: Ja?
T: Ty, Zayn.
Z: Ale czemu nie szczęśliwe?
T: Bo masz już laskę, tą blondi, co
całowałeś na imprezie...
Z: Ach...[T.I], ja jej nie kocham, ja
kocham ciebie i to od zawsze, jeszcze się dziwię, że tego nie zauważyłaś.
T: Myślałam, że tylko tak się bawisz.
Z: Nie, wczoraj na kanapie próbowałem cię
pocałować, ale wtedy się wystraszyłem.
Ty: Teraz nie powinieneś się wystraszyć... <patrzysz
na niego , a on przyciąga cię do siebie i całuje.>
Harry: Jej, moje życzenie spełnione!! <mówi
to patrząc na was.>
Zayn: Czyli, że ty też mnie kochasz?
Ty: Kocham na zabój.
~~~Po paru miesiącach świat dowiaduje się o
was, a wy nie przestajecie się kochać.~~~
Opracowała: X Korekta: B
Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuń