wtorek, 8 maja 2012

"So what" - Prolog (part I)

"Jej!! Wreszcie Prolog... Mam nadzieję, że wam się spodoba..."

 PS: Opowiadanie zaczyna się trochę wcześniej niż główna fabuła (czytaj teraz), więc aby uchronić was od możliwości zgadnięcia kto, co, gdzie... wszystkie imiona będą zatuszowane... Miłej lektury...!


PSS: Prolog podzieliłam na dwie części bo jest na serio długi...







~~~~Teraz~~~~


~~ I osoba~~
Czuję jak promienie słoneczne ogrzewają moje ciało, opatulają mnie są pozytywną mocą... więc specjalnie odwracam  twarz w ich stronę…  Z sielanki wyrywa mnie przypomnienie sobie niedawnych zdarzeń, otwieram gwałtownie oczy i spoglądam na swoje stopy, które teraz spoczywały w strumyku wody pluskającym w skalniku… Skalnik wykonany był przez mojego dziadka z gnejsu… Według mnie gnejs jest ładniejszy od swojego kuzyna – marmuru… Po rozłamaniu, w środku jest rdzawo-rudy, a na zewnątrz jest szaro-popielaty, ale kiedy się lepiej przyjrzeć można zauważyć to, iż mieni się na srebro niczym łuski ryb… Ach, znowu poczułam ból… Wszystko mi o nim przypominało… Uwielbiał tą moją wiedzę, która wydawała mi się bez sensowna… Potrafiłam mówić o wszystkim zaczynając od najlepszej wędki, przez  filmografię, po żywność GMO albo po skały, tak jak teraz. Spojrzałam na działkę moich dziadków… Mały ogródek, pastwisko dla naszej krowy  i pola truskawek ciągnące się po wzgórzach,  a pomiędzy nimi jedno ostałe drzewo… Wielki dąb, na którym znajduję się mój drewniany domek… Kocham to miejsce, tylko tutaj czuję się bezpieczna i wiedziałam że tylko tutaj będę wstanie poukładać wszystkie myśli, ale najwidoczniej się myliłam… Mam niesamowity mętlik w głowie… Nie jestem wstanie dodać dwóch do dwóch… No proszę, znowu wspomnienia… Żałuje tego co zrobiłam, jak ja mogłam być na tyle głupia? Wstałam i poszłam między grządkami do drzewa… Stanęłam pod nim i zauważyłam w jego koronie mój domek, do którego chwilę potem się wspięłam… Weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać… Nigdy nie spodziewałam się, że będę zdolna do czegoś takiego, a ja to po prostu zrobiłam… Spojrzałam na zdjęcia, które wisiały na ścianie… Uśmiechnięte twarze… Właściwie to dobrze, że stało się to, co się stało… Przynajmniej teraz zauważyłam coś, co powinnam zauważyć już dawno temu…

~~II osoba~~
Mam szczęśliwą rodzinę i świetnych przyjaciół, jestem szczęśliwy… idealny! Ze snu wyrwał mnie dźwięk uświadamiający, iż trzeba zapiąć pasy, co też zaraz uczyniłem. Po chwili rozległ się głos pilota, który powiadamiał o nie groźnych turbulencjach… Nienawidziłem latać samolotem od kiedy obejrzałem maraton "Samolotowych Katastrof" na Discovery Channel… Ale muszę przyznać, że był to najwygodniejszy i najbezpieczniejszy środek transportu… Czemu nie jestem taki, jak ten "idealny" ja ze snu? To było pytanie, które nie dawało mi spokoju… Stwierdziłem, że najlepiej będzie jeśli będę myślał o byle czym, tylko nie tym czemu właściwie tu jestem… Uważam, iż jeśli słucham się w muzykę lecącą w tle, to wszystko będzie świetnie i zapomnę o… O czym to właściwie ja mam nie pamiętać? No proszę, jak już sobie świetnie radzę… Jednak jak się później okazało czysta chęć spojrzenia na jej zdjęcia okazała się mocniejsza… Wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać zawartość galerii… Na każdym zdjęciu widziałem uśmiechniętych ludzi bez trosk, ale na żadnym z nich nie potrafiłem rozpoznać siebie… To nie realne żebym ja kiedykolwiek taki był… Szczęśliwy, a nie szczególnie po tym kim byłem… A to jeszcze mocniej uświadomiła mi piosenka, która teraz leciała z głośników… Znałem ją na pamięć, a pomimo to miałem zawsze wrażenie jakbym nigdy jej nie słyszał i pragnąłem na nowo ją odkrywać… Pomimo faktu, iż w pewnej mierze to właśnie ona spowodowała, że nie byłem szczęśliwy… Hej, czy na serio myślisz że swoje błędy wytłumaczysz tekstem jakieś pioseneczki? Tak, jestem idiotą… A raczej dupkiem i powianiem był wiedzieć to już wtedy…

~~III osoba~~
Spojrzałam na już dobrze znany mi sufit… Leżałam teraz w moim pokoju w rodzinnym domku… Myślałam, że kiedy tu wrócę będę miała bardziej poukładane życie… Przekręciłam się na bok i wyjrzałam przez okno, gdzie zobaczyłam moje ulubione wspomnienie z dzieciństwa – niezbadane zielone wzgórza opadające ku mieniącemu się jezioru… Dzisiaj była pogoda, którą sobie dobrze zapamiętałam, bo w tym rejonie można ją było spotkać prawie co dziennie… Było szaro i padało, raz to była po prostu mżawka, a raz na serio lało… Z trudem oderwałam wzrok od tego cudu i rozejrzałam się po pokoju… Cały pomalowany był na ciemny niebieski, podłoga wykładana była deskami, meble były wykonane z mocnego jasnego drewna… Na ścianach wisiały różne plakaty, szafki i półki zalegały od przedmiotów różnej wartości, od kamieni znalezionych nad jeziorem, po najdroższe fiolki z perfumami, jakie kiedykolwiek widziałam na świecie… I wtedy właśnie spojrzałam na kosz  na śmieci w rogu pokoju, który teraz wypełniony był stertą pogniecionych kartek, które wysypywały się z niego na podłogę… Wszystkie te kartki dotyczyły tego samego… A mianowicie tego, co przeskrobałam… Starałam się o tym nie myśleć, ale nawet sama moja obecność tutaj jest wynikiem tego, jak okropnym człowiekiem byłam… Spojrzałam jeszcze raz na kartki i przypomniałam sobie, iż wszystkie mówią o nim, o moim uczuciu do niego, o tym że żałuje i że przepraszam… A pomimo zmarnowanych paru dni na tym samym, nadal nie wiem jak to ubrać w słowa… Jeszcze raz spojrzał na kosz, by chwilę potem obrócić się do niego plecami i spojrzeć na najwspanialszy moim zdaniem widok… Leżałam w bezruchu nie myśląc o niczym, aż nagle przez mój umysł przeszła myśl… Tęsknię za nim… I ta myśl to było już za wiele…


~~IV osoba~~
Przeprosiłem, wymigałem się migreną i udałem się na górę… Jadąc windą prawie oszalałem, cały czas myślałem tylko o tym co zrobię kiedy wejdę do pokoju… Wyszedłem szybko z windy, kiedy ta zatrzymała się na moim piętrze i już prawie puściłem się biegiem przez korytarz do mojego pokoju… Wiecie jak to jest z tymi hotelami, są po prostu piękne i dopieszczone co do szczegółu, ale ja nie zwracałem na to uwagi… Chciałem być sam, tylko sam i o tym właśnie myślałem, kiedy zamykałem drzwi na klucz… Poszedłem prosto do łazienki, zdjąłem koszulę i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze… Nie wiedziałem czy to jestem ja, bo przed sobą miałem pełnego nienawiści i jednocześnie zagubienia dzieciaka… Nalałem wody do ogromnej umywalki i zakręciłem korek… To była moja co dzienna czynność – wieczorne mycie twarzy… Wziąłem trochę wody w ręce i spłukałem nią twarz, a potem zanurzyłem całą twarz w wodzie, chwyciłem się kurczowo umywalki i nawet kiedy czułem ucisk w płucach, czyli sygnał, że kończy mi się tlen, nie wyciągnąłem głowy… stałem tak i chwyciłem się mocniej, bo czułem że ciało odmawia mi posłuszeństwa. Aż po chwili zorientowałem się, co ja tak naprawdę robię… Próba samobójcza? Mało inteligentne… Gwałtownie wyjąłem głowę z wody  i z ulgą wziąłem oddech, po czym spojrzałem na swoje odbicie i wymierzyłem sobie mocny policzek… Teraz w lustrze widziałem tylko zdezorientowanie mieszane z zrezygnowaniem… Poszedłem do sypialni, gdzie zacząłem chodzić w kółko po pokoju szukając odpowiedzi… Czemu ona mnie zostawiła? Przez tą drobną kłótnię? A może miała kogoś innego? Nie ona nie jest taka… Czemu ona do mnie zadzwoniła i co miała znaczyć wiadomość, żebym już na nią nie czekał? Usiadłem w nogach łóżka i wziąłem twarz w dłonie… Wiedziałem, że to pewnie koniec… Ona odeszła… Łzy napłynęły mi do oczu, a ja znów spojrzałem w stronę umywalki…

~~V osoba~~
Powinnam teraz przestać płakać, ktoś zaraz może mnie zaatakować.. Ale ja ryczę, jeszcze nigdy tak nie płakałam… Teraz chyba płaczę za wszystkie czasy… Moje szlochy muszą być słyszalne z paru kilometrów, a ludzie muszą się na mnie dziwnie patrzeć… w końcu rzadko widzi się dziewczynę aż tak płaczącą w parku pod drzewem… Tak, właśnie teraz siedziałam i darłam się wniebogłosy pod kasztanem w parku… jakiś problem? Na chwilę przerwałam płacz i wyprostowałam plecy, głowę o parłam o konar… Och, co ja bym bez ciebie kochane drzewko zrobiła? Spojrzał na swoje podkulone pod brodę kolana, a potem zauważyłam kałużę… Odbicie przedstawiało dziewczynę z twarzą usmarowaną tuszę do rzęs, widać było, że płakała i wiele przeszła… Jeszcze raz spojrzałam na koronę kasztanu ponad mną… Spojrzałam na czyste błękitne niebo… Czemu ja mu to powiedziałam? Opuściłam wzrok... Jestem głupia, że to zrobiłam… Spaprałam sprawę… Powinnam trzymać język za zębami, jak zwykle robię w takich sytuacjach… A on zareagował w taki sposób, jakby… On w ogóle nie zareagował! Łzy znów zaczęły mi się zbierać w oczach…  Ale on powinien  się zorientować… Co on sobie wyobrażał, że co? Znów zaczęłam płakać i nic nie wskazywało, że w najbliższej przyszłości przestanę…


Opracowała: B - Zaraz wstawię part II do prologu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz