środa, 18 kwietnia 2012

Imagine - Louis (I)


Wyjechałaś na studia do Londynu, studiujesz aktorstwo i od kiedy sięgasz pamięcią marzysz o dostaniu roli jakiejś sportsmenki albo tancerki… Poza tym masz świetną figurę… trudno się dziwić, w końcu jesz 5 porcji warzyw codziennie i biegasz 5 lub 10 km każdego ranka…
~~ Pewnego popołudnia~~
Rano już biegałaś i byłaś na zajęciach z historii kina, a teraz poszłaś gdzieś usiąść z notatkami. Weszłaś do kawiarni, zajęłaś miejsce przy ścianie. Rozłożyłaś notatki na stole, zamówiłaś  herbatę  i wyciągnęłaś śniadaniówkę, w której znajdowały się marchewki. Czytałaś o Audrey Hepburn i o Jamsie Deanie kiedy podszedł do ciebie jakiś chłopak i spytał się, czy może z tobą usiąść… Zgodziłaś się, ugryzłaś marchewkę, po czym usłyszałaś…
Lou: Przepraszam, ale mnie to ciekawi… Skąd pochodzisz Marchewkowa Pani?               [ale rym;)]
*Głos wydał Ci się znajomy, zamarłaś na chwilę, przestałaś przeżuwać warzywo i… Dopiero teraz podniosłaś wzrok  znad kartek i prawie się nie zakrztusiłaś…*
Ty: Ja? Jestem [Twoje Imię] i jestem z Polski… <Byłaś trochę zdziwiona, ale stwierdziłaś, że będziesz robić dobrą minę do złej gry… więc dodałaś…>  Ale ja też mam to samo pytanie, tajemniczy Przysiadający się Panie.
Lou: Hah, stąd… Ale ty [T.I.]  chyba już chyba o tym wiesz… <Opuścił wzrok i spojrzał z cwaniackim uśmiechem na twój zeszyt, po czym podniósł oczy na Ciebie nadal się uśmiechając>
*No tak… Od zawsze byłaś fanką  One Direction i dlatego okleiłaś sobie zeszyt od notatek ich zdjęciami… I co? Sam Louis Tomlinson, do którego masz słabość, musiał go zobaczyć! Stwierdziłaś, że najlepiej zmienić temat, ale nic Ci nie przychodziło do głowy…*
Ty: Może marchewkę?
Lou: O jasne, z wielką chęcią! <uśmiechnął się tym razem swoim słynnym słodkim uśmiechem?>
*Przez chwilę się w niego wpatrywałaś, dopóki on nie zwrócił na to uwagi… Wtedy pospiesznie spojrzałaś na notatki i przewróciłaś kartkę, jak gdyby nigdy nic...*
Lou: Nie chciałbym być dociekliwy, ale co to? <Dotknął palcem wskazującym kartkę tuż obok twojej ręki, a potem spojrzał Ci prosto w oczy>
*Prawie nie rozerwałaś zeszytu na pół, odwzajemniłaś jego spojrzenie… stwierdziłaś, że to może być twoja jedyna szansa na to, by sobie nie pomyślał, że jesteś jakąś zwariowaną na jego punkcie dziewczyną… "Kobieto, weź się w garść!"  powtarzałaś sobie w głowie…*
Ty: A to… <powiedziałaś już z mniejszym stresem> To tylko moje notatki z historii kina.
Lou: Wow… studjujesz? <jego uśmiech zbladł, spuścił wzrok i zaczął się wpatrywać w kubek herbaty> Pewnie masz mało czasu na randki… <Podniósł wzrok i spojrzał Tobie prosto w oczy z tym swoim słodkim uśmiechem>
*"Louisie Tomlinsonie, czemu musisz być takim świetnym aktorem!" zaklęłaś w duchu…*
Ty: To zależy dla kogo… <powiedziałaś wymijająco>…
Lou: A czy dla kogoś takiego jak ja znalazłoby się trochę czasu? <znów ten uśmieszek!>
Ty: <wspięłaś się na szczyt swoich możliwości aktorskich>  Może…  <Odpowiedziałaś obojętnie, nachyliłaś się bardziej w jego stronę i tym razem to ty zanurzyłaś swój wzrok w jego oczach>
Lou: Tylko może? Liczyłem na… hmm… bardziej sprecyzowaną odpowiedź [T.I.]… < Położył swoją dłoń na twojej ręce >.
*Momentalnie przestałaś się zalotnie uśmiechać, właściwie to w ogóle przestałaś się uśmiechać i zwróciłaś wzrok na wasze ręce, czemu częściej Ci się to nie zdarza… "Ej, nie wypadaj z roli" podpowiedział Ci twój wrodzony instynkt… "Czas wracać do pracy!"…*
Ty: Może w takim razie ty coś zaproponujesz? <włożyłaś nogę na nogę tak, że teraz lekko dotykałaś jego kolana>.
Lou: <widać Louisa trochę to zaskoczyło, więc odpowiedział Ci bardzo pośpiesznie> Masz teraz czas?
Ty: <szybkie spojrzenie na zegarek> O, już powinnam się zbierać do dom…
Lou: Świetnie! Odprowadzę Cię!
Ty: Właściwie to dobry pomysł…
* Idąc cały czas rozmawiacie o wielu rzeczach… Aż nagle Louis złapał Cię za rękę, a ty szybko na nie spojrzałaś, po czym znów zwróciłaś na niego oczy…*
Lou: Wiesz… nigdy jej nie puszczę, [T.I.] …<Uśmiechnął się słodko>
Ty: Ale ty wiesz, że ja jak na razie,  nie chcę z Tobą iść razem pod prysznic, co nie?
*U was oboje wywołało to salwę śmiechu… Aby dostać się do twojego domu musieliście przejść przez cały Hyde Park i Green Park, a to jednak spory kawałek, jednak w ogóle nie zauważyliście,  jak już staliście przy drzwiach… Louis zaproponował, że odprowadzi Cię pod same drzwi Twojego mieszkania, bo nie wiadomo co Cię może spotkać po drodze, więc weszliście do kamienicy i zaczęliście wchodzić po schodach, aż w końcu stanęliście naprzeciwko siebie przed twoimi drzwiami…*
Lou:  <nadal trzymał twoją rękę> Wiesz, jesteś świetną dziewczyną… <patrzył cały czas na swoje buty, a potem spojrzał Ci prosto w oczy > Miło mi się z Tobą rozmawiało… Bo no, ciężko jest znaleźć osobę, z którą można rozmawiać o wszystkim i o niczym i nadal być sobą… <przysunął się bardziej do ciebie, tak że staliście teraz bardzo blisko…>
Ty: Ja też się cieszę, że Cię poznałam… <zaczęłaś nerwowo pocierać okładkę zeszytu, który trzymałaś w wolnej ręce wraz z teczką>
*Staliście patrząc sobie w oczy, naprzeciwko siebie przez parę minut…*
Louis: Masz najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem…
Ty: Ale ty wiesz, że oczy to zwierciadła duszy?
Lou: Dlatego mówię…
*Wasze usta zaczęły się zbliżać, jednak nie doszło do pocałunku… Przerwał wam przeraźliwy odgłos,  Louis puścił twoją rękę i krzyknął jak mała dziewczynka, a ty wypuściłaś zeszyt i teczkę tak, że wszystkie notatki rozsypały się po podłodze… Staliście  bezruchu, aż nagle pojawił się kot twojej sąsiadki, który najwyraźniej był winowajcą owego dźwięku…*
Lou: Nie musisz się bać, nawet tego stwora w moim towarzystwie, bo jestem…
Ty: Tak się przestraszyłeś, że puściłeś moją rękę pomimo obietnicy… Więc kim jesteś? <spojrzałaś mu w oczy, po czym się nachyliłaś, aby pozbierać kartki z podłogi>
*Lou widząc to, robi to samo i Ci pomaga…*
Lou: Wiesz ja…
Ty: To był tylko żart… Nie jestem zła… Chociaż jakby to było prawdziwe włamanie…
*Zaczynacie się śmiać z całej tej sytuacji, klęczycie naprzeciwko siebie znów bardzo blisko, powoli wstajecie nie odrywając od siebie oczu. Louis podaje Tobie zeszyt i jakieś papierki, a ty całujesz chłopaka w policzek, on zaskoczony patrzy na ciebie…*
Lou: A to za co? Przecież to ty byś musiała mnie ratować…
Ty: Może i tak… Ale ty zawsze będziesz moim Supermanem…
*Wkładasz mu jeden palec do przedniej kieszeni u spodni i w ten sposób go do siebie przyciągasz, aby wasze usta złączyły się w długim namiętnym pocałunku… Od tej chwili już na zawsze Louis był twoim Supermanem, a ty jego Marchewkową Panią…*


Opracowała: B





1 komentarz:

  1. Przepraszam że przeszkadzam ci w pisaniu ale mam do cb pytanie: Czy masz jakieś imaginy o Lou 18+? nie spoko. nie jestem zboczona tylko lubie sobie poczytać takie tam...dobra jestem zoboczna -_-

    Marina

    OdpowiedzUsuń